13 lipca 1666 r. – 350 lat temu doszło do największej bratobójczej bitwy w dziejach Polski – rzezi Polaków pod Mątwami (obecnie dzielnica Inowrocławia). W bitwie tej zginęło 3873 żołnierzy, z czego – ponad 3 i pół tysiąca wojsk królewskich, dowodzonych przez legendarnego później Jana Sobieskiego. Sobieski stał na czele 17 tysięcznej armii – armia rokoszan liczyła 11 tysięcy żołnierzy (są różne wersje liczebności obu armii, przy zachowaniu stałej proporcji w ich liczebności – przewadze o 1/3 wojsk królewskich). Zaciekłość rokoszan, wycinających bez pardonu rannych i poddających się dragonów królewskich, świadczyła o skali gniewu wobec ogromu zbrodni popełnionych przez dwór królewski na magnacie Jerzym Lubomirskim.
Nie żyjemy w czasach niewoli narodowej, więc czas – nie na Sienkiewiczowskie „pokrzepienie serc”, lecz na „poruszenie umysłów”, bo okazuje się, że nie tylko historia XX wieku była okrutnie fałszowana. W krypcie zamku w Nowym Wiśniczu spoczywa wielki magnat – polski bohater, walczący niezłomnie ze Szwedami, z Rakoczym, z Moskwą i Kozakami. Za te zasługi dla ojczyzny, król i królowa skonfiskowali mu majątki, odebrali wszystkie tytuły i godności, skazali na śmierć (na szczęście – zaocznie) i odsądzili od czci i wiary. Jak mógł się czuć tak osaczony człowiek, wobec tak rażącej niesprawiedliwości władzy, która zrehabilitowała zdrajców z potopu szwedzkiego, przywróciła im urzędy, a człowieka niezłomnie stojącego przy królu, oskarżyła o zdradę? Ze wszystkich postaci historycznych, Jerzy Lubomirski był pierwszym Polakiem, tak sponiewieranym za życia i jest najdłużej poniewierany po śmierci.
Ale zanim przedstawimy tragiczny finał rządów Jana Kazimierza, warto zapoznać się z sylwetką króla – nieprzeciętną pod względem osobistych doświadczeń króla, a jednocześnie postacią małą, podłą, manipulowaną przez swoją żonę, ambitną Ludwikę Marię Gonzagę.
Jan Kazimierz był synem Zygmunta III Wazy i arcyksiężnej Konstancji z rodu Habsburgów, która na polskim dworze nie mówiła po polsku, okazując pogardę do tego kraju i tego języka. Podobno młody Jan Kazimierz wyraził się kiedyś, że „lepiej spotkać psa, niż Polaka”.
Późniejszy król Polski, lukrowany przez tradycję (zwłaszcza kościelną) i przez Sienkiewicza, był w rzeczywistości jednym z gorszych królów Polski (w mojej ocenie – najgorszym obok Poniatowskiego – też potomka Giedymina).
W młodości – przyszły król wyprawiał się razem z lisowczykami przeciw wojskom protestanckim, walczącymi w wojnie trzydziestoletniej po stronie katolickiej Austrii. Później, przez swego stryja, cesarza Ferdynanda został mianowany na wicekróla Portugalii. Po drodze do Portugalii – zamieszany (a raczej wrobiony) w aferę szpiegowską przeciw Francji, aresztowany i z rozkazu kardynała Richelieu – uwięziony na 2 lata w Bastylii. (Cesarz Ferdynand nie kiwnął ani palcem, żeby go stamtąd uwolnić, choć wstawiał się za nim nawet król Anglii, Karol I). Po wyjściu z Bastylii wdał się głośny romans z Ludwiką Marią Gonzagą. Być może ten romans zadecydował, że ambitna księżna zapragnęła być królową Polski – i jako jedyna władczyni, była później żoną dwóch królów Polski.
Jan Kazimierz, po opuszczeniu Francji został mianowany kardynałem. Jednak nie przestrzegając regulaminu służby kardynalskiej – używając tytułu książęcego, został pozbawiony tej godności. Potem wstąpił do klasztoru jezuitów we Włoszech. Wystąpił z niego, na wieść o tragicznej śmierci 7-letniego bratanka Jana Zygmunta (oficjalnie – zmarł na dyzenterię – biegunkę, choć całkiem prawdopodobnie mógł być otruty przez macochę, Ludwikę Marię Gonzagę, gdy jej mąż, Władysław IV zabawiał się w Mereczu z Jadwiżką Łuszkowską).
Jan Kazimierz, po śmierci starszego, przyrodniego brata, w 1648 roku, kiedy akurat wybuchło powstanie Chmielnickiego, stanął przed szansą zdobycia tronu, do czego namawiała go jego była kochanka sprzed kilkunastu lat. Do elekcji Jana Kazimierza, Maria Ludwika Gonzaga, wraz z kanclerzem Jerzym Ossolińskim użyli zgubnych dla Polski metod walki. Kontrkandydatem Jana Kazimierza był jego młodszy brat Karol – biskup płocki, który opowiadał się za twardą rozprawą z Kozakami. By wytrącić Karolowi argumenty polityczne, Ossoliński (kanclerz w czasie bezkrólewia, mający rozległą władzę) celowo nie powierzył dowództwa Jeremiemu Wiśniowieckiemu, tylko wyznaczył trzech nieudolnych regimentarzy, których Chmielnicki z pogardą określił jako „dziecina, pierzyna i łacina” – jeden był młody i niedoświadczony (18 lat), drugi wylegiwał się długo w łóżku, a trzeci – zamiast do wojny, miał zamiłowanie do czytania książek. Wtedy doszło do haniebnej ucieczki wojsk polskich z pola bitwy pod Piławcami, po której książę Karol zrezygnował z ubiegania się o tron polski – jego koncepcja została mu wytrącona przez wyrachowanego Ossolińskiego i Marię Ludwikę.
Panowanie króla – to pasmo niepowodzeń i udręk – dla Polski, dla narodu i dla niego samego. Po wielkim efektownym zwycięstwie pod Beresteczkiem, którą dowodził osobiście król (wykazując talent militarny – doświadczenie zdobył w wojnie trzydziestoletniej), zamiast gnać Kozaków aż do Morza Czarnego, rozpuścił armię na żniwa. Beresteczko było wielką klęską militarną dla Kozaków, ale jeszcze większą klęską polityczną dla Polski („…zwyciężyć i spocząć na laurach – to klęska” – J. Piłsudski). Zamiast generalnej rozprawy z Kozakami, król wysłał korpus ekspedycyjny na Ukrainę, gdzie Stefan Czarniecki brał rewanż na ruskich chłopach za zbrodnie Kozaków na Polakach.
Skutkiem tego braku zdecydowanej polityki wobec Kozaków była wpadka korpusu wojsk polskich w zasadzkę pod Batohem 2 VI 1652 r. (m.in. na skutek braku dyscypliny w polskim wojsku). Wszystkich jeńców – ponad 6 tysięcy, kazał Chmielnicki zabić, komentując, że „zdechły pies nie kąsa”, korzystając z rad rosyjskiego posła. Kiedy Tatarzy nie chcieli się na to zgodzić, tłumacząc, że za jeńców można wziąć wielkie pieniądze, ten im sypnął trochę pieniędzy, po to żeby móc bez przeszkód wymordować polskich żołnierzy (był to tzw. pierwszy polski, „sarmacki Katyń”, a ścinanie głów jeńcom było również praktykowane przez bandytów z UPA). Z rzezi uratowało się kilku żołnierzy, m.in. Czarniecki, który znał język tatarski (inną osobą był Grodzicki – wcześniej komendant twierdzy Kudak, właściciel zamku w Jakubowicach Murowanych – obecnie Lublin).
W tym samym 1652 r. doszło do precedensu w polskim systemie ustrojowym – zerwano po raz pierwszy sejm, co później stawało się zwyczajem prawnym. Całe zło spadło na posła Sicińskiego, ale to marszałek Sejmu, Fredro przyznał mu rację. A więc – system prawno-ustrojowy Rzeczypospolitej popadł w stan inercji.
Rzeź polskich jeńców pod Batohem spowodowała, że Chmielnicki odciął sobie na zawsze możliwość pertraktacji z Polską. Toteż półtora roku później zawarł w Perejasławiu ugodę z Rosją, która spowodowała dla Polski lawinę nieszczęść i po której Polska się nie podniosła – aż do roku 1920. Armia rosyjska, na skutek zdrady, zdobyła Smoleńsk i szła dalej na zachód. W sierpniu 1655 r. przez 13 dni płonęło Wilno, a jego mieszkańcy byli mordowani przez Moskali i Kozaków (dlatego też zupełnie inaczej wygląda decyzja Janusza Radziwiłła, poddającego w Kiejdanach Litwę królowi Szwecji – lepsze lenno szwedzkie, niż rosyjskie barbarzyństwo). Ale Sienkiewicz, pisząc w warunkach carskiej cenzury, nic nie napisał o moskiewskiej rzezi Wilna, a Janusza Radziwiłła przedstawił jak synonim zdrajcy: „zdrajca!, zdrajca!, po trzykroć zdrajca!” (Rzecz ciekawa – sam Janusz Radziwiłł doczekał się od Litwinów pomnika w Kiejdanach).
Skutkiem najazdu moskiewsko-kozackiego na Polskę, było wkroczenie Szwedów do Polski, którzy sami chcieli zagarnąć dla siebie ogromny, polski łup. Na skutek nie spotykanej dotąd zdrady magnatów i szlachty (Radziejowski, Opaliński itd., – cytując dalej Sienkiewicza), wojska szwedzkie bez większego problemu zajęły prawie całą Polskę. Oparły się im tylko: Częstochowa, Gdańsk i Zamość. Król z królową uciekli na Śląsk Opolski (Luiza Maria przebywała tam półtora roku). Główny ciężar walk ze Szwedami spoczywał na barkach hetmana Jerzego Lubomirskiego, który pod nieobecność króla kierował również polityką zagraniczną, przyjmując i odprawiając poselstwa. Lubomirski wywiózł królewskie korony (regalia) do swojego zamku w Starej Lubowli na Spiszu – najdalszym krańcu Polski.
W czasie najazdu Szwedów na Polskę, przeciw niej wystąpiły również Prusy, chociaż były lennem Polski. 6 grudnia 1656 r. w Radnot w Siedmiogrodzie (niedaleko Cluj-Napoca) został podpisany traktat rozbioru Polski między Szwecją a Jerzym II Rakoczym, do którego przystąpiły również Prusy, książę litewski Bogusław Radziwiłł i Chmielnicki.
W 1657 r. z większości ziem polskich zostali wyparci Szwedzi. Rosyjska okupacja Wilna i Mińska trwała 6 lat – do 1661 r. – o czym Sienkiewicz nie wspomniał ani słowa! Ale w tym czasie wojska Lubomirskiego i Czarnieckiego zniszczyły niemal doszczętnie armię Rakoczego pod Czarnym Ostrowem – 23 lipca 1657 r., a na wieść o tym Chmielnicki z rozpaczy zapił się na śmierć i umarł 6 sierpnia – w ciągu dwóch tygodni Polska pozbyła się dwóch niebezpiecznych wrogów (Jerzy Rakoczy II mścił się za krzywdy doznane przez jego ojca Jerzego I od lisowczyków, którzy go pobili pod Humennem w 1619 r. i uratowali Wiedeń od oblężenia przez księcia Siedmiogrodu Gabora Bethlena, zmieniając zasadniczo losy wojny, nazwanej później trzydziestoletnią i wciągając Polskę w konflikt z Turcją – decyzję o wysłaniu lisowczyków podjęła królowa Konstancja, żona Zygmunta III).
W tym czasie były prowadzone negocjacje między Prusami, a Polską. Na mediatora król wyznaczył Austriaka Franza von Lisola, który rzekomo miał pomagać Polsce, a w rzeczywistości doprowadził do jej zguby. Lisola kazał w Welawie w Prusach odizolować polskich posłów od informacji z Polski i ze świata, którzy nie wiedzieli, że Rakoczy został zniszczony, a Chmielnicki sam umarł. Straszono polskich posłów groźbą silnej antypolskiej koalicji, wywierano na nich presję, by dać Prusom niepodległość, to wtedy zyskają sojusznika. Pomijając fakt, że Lisola, tak jak elektor brandenburski i jednocześnie książę pruski, byli Niemcami, cesarzowi Austrii zależało na pozyskaniu elektora do następnej elekcji cesarskiej (cesarza formalnie wybierało 7-9 elektorów – mogli wybierać różnych kandydatów z tego samego rodu Habsburgów). TRAKTAT W WELAWIE, A PÓŹNIEJ – W BYDGOSZCZY, BYŁ ZBRODNIĄ POLITYCZNĄ KRÓLA JANA KAZIMIERZA NA POLSCE!
Po wielkich zwycięstwach w 1660 r. nad armią moskiewsko-kozacką Czarnieckiego pod Połonką i Lubomirskiego pod Cudnowem, Wilno zostało z powrotem odzyskane. Bitwa pod Cudnowem (niedaleko Berdyczowa) jest uważana za wzorcowo przeprowadzoną – zarówno pod względem logistycznym, jak i militarnym. Potężny magnat, wierny królowi przez cały okres wojen ze Szwedami, będący drugą osobą w państwie, liczący niewiele ponad czterdzieści lat, wobec braku potomstwa u Jana Kazimierza, wyrastał na naturalnego następcę tronu… Ale do tego nie dopuściła królowa … i zawistni magnaci. Królowa wymyśliła elekcję „vivente rege” (za życia króla – wiedząc, że po ewentualnej śmierci męża niewiele będzie znaczyć w państwie).
Problem był nie w zasadzie wyboru króla za życia poprzednika, tylko w kandydacie – królowa wymyśliła księcia Kondeusza z Francji, na co opozycja nie chciała się zgodzić. Ambitna, lecz pozbawiona rozumu królowa, skierowała największe „działa” przeciw głównemu przeciwnikowi politycznemu – Jerzemu Lubomirskiemu, pozbawiając go wszystkich urzędów, konfiskując mu wszystkie majątki, skazując na infamię i wydając na niego wyrok śmierci (na szczęście – zaocznie). Oprócz tego – kilka razy wysyłała zamachowców na księcia. Tak potraktowano bohatera narodowego walczącego niezłomnie ze Szwedami, z Rakoczym, z Moskalami i z Kozakami! Zdrajców, którzy przeszli na stronę Szwecji król zrehabilitował, przywrócił im urzędy i godności, a bohatera – uznał za zdrajcę, skazał na śmierć i infamię! (odsądzenie od czci i wiary) – NIESPOTYKANA ZBRODNIA POLITYCZNA!
Nie ma się co dziwić, że zdruzgotany Lubomirski szukał pomocy na dworze Habsburgów – a gdzie miał się udać? – na pewno nie do Francji.
Skutkiem próby złamania oporu potężnego magnata przez dwór królewski był wybuch w Polsce Rokoszu Lubomirskiego, który spowodował największą bratobójczą rzeź w wojsku polskim. Najpierw – w 1665 r. doszło do bitwy pod Częstochową, w której zginęło około tysiąca rokoszan i około dwustu żołnierzy królewskich. Ginącym w nierównej walce rokoszanom przyszła odsiecz, po której królewscy uciekli z pola bitwy, próbując schronić się w klasztorze na Jasnej Górze (przeor nie otworzył im bramy, za co później został pozbawiony przez króla tej funkcji). Ale rok później – 13 lipca, doszło do największej rzezi Polaków pod Mątwami (obecnie – dzielnica Inowrocławia). W bitwie tej zginęło około 3 i pół tysiąca żołnierzy królewskich i około dwustu rokoszan – wojskami królewskimi dowodził Jan Sobieski, późniejszy król Polski. Zawziętość w obozie rokoszan była tak wielka, że wybijali nawet rannych i poddających się! Można wyobrazić sobie ich gniew na ogrom zbrodni politycznej królowej i jej męża, Jana Kazimierza, oficjalnie firmującego decyzje żony.
Po tej bitwie, wygranej przez Lubomirskiego (strach pomyśleć, co by było, gdyby zwyciężyli królewscy – jeszcze większa wojna domowa! – wyroki śmierci na buntownikach, konfiskaty majątków, itp.), Lubomirski odzyskał utracone majątki i należną cześć, ale nie odzyskał tytułów i godności. Zniszczony przez królową, przeżarty zgryzotami po bratobójczej rzezi, udał się na emigrację. Zmarł we Wrocławiu, pół roku po bitwie. Królowa przeżyła przeciwnika tylko o 4 miesiące.
Król, gdy mu umarła „szyja”, nie był w stanie sam rządzić, więc abdykował. Sejm konwokacyjny po wyborze Wiśniowieckiego zrehabilitował w całości Jerzego Lubomirskiego. Jego ciało spoczywa w podziemiach zamku w Nowym Wiśniczu. JEST TO NAJBARDZIEJ SKRZYWDZONY ZA ŻYCIA I PO ŚMIERCI POLSKI BOHATER, którego Sienkiewicz przedstawił jako typ najgorszego pieniacza i warchoła!
W mojej ocenie – główna wina jest po stronie króla i królowej – NIE MA GORSZEJ ZBRODNI POLITYCZNEJ, NIŻ NIESPRAWIEDLIWOŚĆ WŁADZY, która skutecznie demoralizuje społeczeństwo i skłóca je. Przerabialiśmy to w czasie zaborów, w PRL-u i niestety – także w III RP.
Kończąc przedstawianie sylwetki politycznej króla, dorzucam kolejne barwne wątki jego biografii: przed wyjazdem zrabował z Wawelu relikwię – gwóźdź z Krzyża Świętego, który był wystawiany w czasie koronacji królów. kustosze sanktuarium błagali króla, płakali, ale król za to kupił sobie opactwo w Saint Germain de Pres w Paryżu (gwóźdź zaginął w podczas grabieży kościoła – w czasie rewolucji francuskiej).
Król jako wdowiec i opat, żył pod przybranym nazwiskiem Snopkowski (z języka szwedzkiego waza – snop, będący w herbie Wazów), żył w konkubinacie z kobietą, z którą miał córkę.
Jak to napisał P. Jasienica w „Rzeczypospolitej Obojga Narodów”, gdy przybył do Paryża goniec, informując byłego króla o upadku Kamieńca Podolskiego, król wtedy zapłakał i po raz pierwszy okazał patriotyczne uczucia. Z wielkiego żalu rozchorował się i kilka tygodni później umarł – w grudniu 1672 r. – TRAGICZNA POSTAĆ!
Rzecz ciekawa na koniec! kampania 1663/1664 przeciw Moskwie i Kozakom, była ostatnią zaczepną kampanią przeciw Rosji – aż do roku 1919! Mątwy – bratobójcza rzeź Polaków w 1666 r., tak osłabiły armię polską, że pół roku później Polska zawarła kapitulancki rozejm z Rosją w Andruszowie, potwierdzony potem pokojem Grzymułtowskiego, tracąc na zawsze Kijów, Smoleńsk, ziemię czernichowską i siewierską – na wschód od Dniepru. Osłabiona wojnami Rzeczpospolita przestała być dla Rosji równorzędnym partnerem.
Jest niewiele osób, które na rokosz Lubomirskiego patrzą, nie jak na bunt warchoła przeciw prawowitej władzy, tylko jak na osaczonego przez władze człowieka, któremu zabrano wszystko – łącznie z prawem do czci osobistej!
Tak dramatycznie dla Lubomirskiego potoczyła się historia, że to nie on – główny bohater walk ze Szwedami, z Rakoczym i z Moskwą, znalazł się w naszym hymnie narodowym. Został nim Czarniecki, który wielkiemu magnatowi nie dorastał ani pod względem talentu militarnego, ani osobowo. Czarniecki – narwany dowódca, słynący z brawury i szybkości, który więcej bitew w życiu przegrał, niż wygrał, umiał dowodzić tylko jazdą, jako osoba – ocalały z rzezi pod Batohem, mścił się później na bezbronnej ludności ruskiej, organizując przeciw niej krwawe ekspedycje. Dworski sługa Jana Kazimierza i Marii Ludwiki, przyjmujący tytuł hetmana, którego pozbawiono Lubomirskiego, czekający na odebranie mu buławy, wielokrotnie kantujący żołnierzy przy wypłacie żołdu nie był postacią otaczaną szacunkiem przez żołnierzy.
Postać króla – królewicza szwedzkiego, cesarskiego kuzyna, walczącego razem z lisowczykami na Zachodzie Europy, wicekróla Portugalii (z nominacji, ale jednak), hiszpańskiego szpiega (rzeczywistego, lub rzekomego), francuskiego więźnia bastylii, włoskiego kardynała, a później włoskiego zakonnika i w ostateczności – francuskiego opata – tworzą tę postać najbardziej międzynarodową spośród wszystkich władców Polski! Dowódca w zwycięskiej, największej bitwie Polski aż do XX wieku, a jednocześnie – kardynał, jezuita, benedyktyn – człowiek głęboko religijny (koronował Matkę Boską na Królową Polski, z obrazem MB Chełmskiej pojechał pod Beresteczko), a jednocześnie – znany z wielu afer z kochankami (najgłośniejsza – uwiedzenie Radziejowskiemu żony), żyjący w konkubinacie jako opat – same sprzeczności.
Sienkiewicz, piszący pod zaborem rosyjskim, stosujący autocenzurę, mający przesłanie „ku pokrzepieniu serc”, tworzył wizję państwa, którego sprawność polityczna i organizacyjna mogła zależeć tylko od wzmocnienia władzy królewskiej. Swoją misję Sienkiewicz wypełnił – pierwsze pokolenie czytelników „Trylogii” wywalczyło niepodległość. Ale nie zapominajmy Sienkiewicz był bezprzykładnym fałszerzem historii! Pomijając fakt milczenia o zaborze rosyjskim (robił to z premedytacją, bo za posiadanie jego ewentualnej antyrosyjskiej książki mogły grozić surowe represje każdej polskiej rodzinie), idealizowanie jednego z gorszych królów Polski i bezprzykładne napiętnowanie Lubomirskiego, jako wyłącznego sprawcę wojny domowej, jest włączeniem się wielkiego pisarza do strasznej nagonki na magnata, rozpętanej przez główną sprawczynię tej tragedii – Ludwikę Marię Gonzagę. Warto przytoczyć cytat Sienkiewicza o Lubomirskim, jako kontynuatorze dworskiej propagandy:
„był to wielki warchoł, który prace dla zbawienia ojczyzny w imię swej podrażnionej pychy, popsuć zawsze był gotów, nic w zamian zbudować, nawet siebie wynieść nie śmiał, nie umiał. Radziwiłł zmarł winniejszym, Lubomirski szkodliwszym”.
Czas więc – nie na Sienkiewiczowskie „pokrzepienie serc”, lecz na „poruszenie umysłów”, bo okazuje się, że nie tylko historia XX wieku była okrutnie fałszowana. W krypcie zamku w Nowym Wiśniczu spoczywa wielki magnat – polski bohater, walczący niezłomnie ze Szwedami, z Rakoczym, z Moskwą i Kozakami. Za te zasługi dla ojczyzny, król i królowa skonfiskowali mu majątki, odebrali wszystkie tytuły i godności, skazali na śmierć (na szczęście – zaocznie) i odsądzili od czci i wiary. Jak mógł się czuć tak osaczony człowiek wobec tak rażącej niesprawiedliwości władzy, która zrehabilitowała zdrajców z potopu szwedzkiego, przywróciła im urzędy, a człowieka niezłomnie stojącego przy królu oskarżyła o zdradę? Ze wszystkich postaci historycznych, Jerzy Lubomirski był pierwszym Polakiem, tak sponiewieranym za życia i jest najdłużej poniewierany po śmierci. Choć sejm konwokacyjny (przy wyborze Michała Korybuta Wiśniowieckiego na króla Polski), przywrócił magnatowi cześć i dobre imię, to w tradycji, pogłębionej i utrwalonej przez Sienkiewicza, jest on uważany za głównego sprawcę wojny domowej w Polsce oraz człowieka, który doprowadził państwo do upadku. Szczuci przez komunistyczne władze żołnierze AK, jako „zaplute karły reakcji” doczekali się stosunkowo szybko rehabilitacji i należnej czci – doświadczyły tego bezpośrednio ich rodziny. Od śmierci Lubomirskiego minie za pół roku 350 lat, a w naszej tradycji historycznej jest tylko jedna strona winna rokoszu i tej wielkiej rzezi Polaków pod Mątwami.
Wojciech Górski