W dniu 7 października świat chrześcijański obchodził rocznicę zwycięskiej bitwy morskiej pod Lepanto. Wówczas to, w 1571 r. cala chrześcijańska Europa modliła się na różańcu – modlitwie rozpropagowanej przez świętego Dominika na początku XIII wieku. Zwycięstwo pod Lepanto – po tym, kiedy flota turecka zdobyła Cypr i szła dalej na zachód Europy, zatrzymało na zawsze morską ekspansję Turków. Dlatego też dzień 7 października został ustanowiony dniem Matki Bożej Różańcowej, a miesiąc październik – miesiącem tej modlitwy.
Skoro już podejmujemy temat konfrontacji militarnej wojsk chrześcijańskich z Turkami oraz symboliki Maryjnych modlitw i świąt, to należy pamiętać, że w 1456 r., w trzy lata po zdobyciu przez Turków Konstantynopola, sułtan Mehmet II Zdobywca poszedł na Węgry. Po kilkunastodniowym oblężeniu Belgradu przyszła odsiecz Janosa Hunyadego (dowódcy węgierskiego, który uciekł spod Warny 12 lat wcześniej, zostawiając na pastwę losu polskiego i węgierskiego króla Władysława Warneńczyka). Atak wojsk węgierskich, prowadzonych przez Hunyadego i bernardyna Jana Kapistrana doprowadził do zwycięstwa wojsk chrześcijańskich 22 lipca 1456 r. Na pamiątkę tego zwycięstwa papież wprowadził obowiązkową modlitwę w południe „Anioł Pański”, odmawianą wcześniej (od początku XIII wieku) w Kościele trzy razy dziennie.
Ze zwycięstwem pod Wiedniem wiąże się też święto Imienia Maryi. Łatwo skojarzyć: 8 września – Narodziny NMP, a 4 dni później – nadanie Jej imienia. Święto to zostało ustanowione dzięki temu, że polskie wojsko ruszyło do ataku na muzułmańską armię Turków – „W Imię Maryi”.
Nasze konfrontacje militarne z Turkami kojarzą się z dwiema październikowymi datami:
7 października:
1. 1571 – zwycięska bitwa floty chrześcijańskiej nad Turkami, dowodzonej przez księcia Juana d’ Austria – ustanowienie święta MB Różańcowej.
2. 1620 – śmierć hetmana Żółkiewskiego w bitwie pod Cecorą (dokładnie – w czasie odwrotu wojsk polskich, pod Mohylowem, bardzo blisko Dniestru i granicy z Polską.
3. 1683 – porażka wojsk polskich, dowodzonych przez króla Jana Sobieskiego w walce z Turkami pod Parkanami. W bitwie tej Sobieski o mało nie zginął.
9 października:
1. 1621 – zakończenie oblężenia Chocimia. Odparcie najazdu 120-tysięcznej armii tureckiej.
2. 1683 – efektowne zwycięstwo Sobieskiego nad Turkami pod Parkanami.
Najważniejszym wydarzeniem militarnym w konfrontacji polsko-tureckiej w pierwszej połowie XVII wieku była dramatyczna obrona Chocimia 1621 r., zakończona podpisaniem pokoju, kończącego 37-dniowe oblężenie twierdzy. Ale zanim doszło do dramatycznej dla obu stron wojny, w drugiej połowie XVI wieku Polska miała bardzo przyjazne stosunki z Turcją. W tym czasie w polskiej polityce zagranicznej głównymi, niebezpiecznymi sąsiadami Polski była Rosja i Austria. Rosja Iwana IV dwukrotnie dążyła do odebrania Polsce Inflant, ale za każdym razem była z nich usunięta. Austria dzięki koligacjom małżeńskim Habsburgów. zawładnęła tronami w Czechach i okrojonych Węgrzech oraz w Hiszpanii i Niderlandach, okrążając z trzech stron Francję. Przebiegła dyplomacja Austrii, z premedytacją dwukrotnie podesłała na dwór Zygmunta Augusta żony chore na padaczkę, niezdolne przedłużyć panowania dynastii Jagiellonów w Polsce. Po śmierci ostatniego Jagiellona, Austria trzykrotnie zgłaszała kandydatów do tronu polskiego, za każdym razem odtrącanych przez szlachtę, kierowaną przez anty-habsburskiego Jana Zamoyskiego. Kiedy za trzecim razem Habsburgowie nie zostali dopuszczeni do tronu w Polsce, nowy król z dynastii Wazów Zygmunt III, kierowany wieloma powodami, zerwał z anty-habsburską polityką kanclerza i wzorem swojego zmarłego wuja, wziął kolejno dwie żony z rodu Habsburgów: Annę i Konstancję. O Ile Anna (późniejsza matka Władysława IV) była osobą cichą i nie wtrącającą się w sprawy polityki, to jej młodsza siostra Konstancja (późniejsza matka Jana Kazimierza) okazała się austriackim szpiegiem na polskim tronie i to ona kierowała polską polityką zagraniczną.
Niefortunnie dla Polski, a jeszcze bardziej dla Węgier i Czech, walczących o zrzucenie zwierzchnictwa Habsburgów, królowa Konstancja wraz z mężem Zygmuntem III wysłała na pomoc oblężonemu Wiedniowi prywatną jazdę lisowczyków, będącą ewenementem społeczno-militarnym w Europie.
Po wyrzuceniu w Pradze wysłanników cesarskich przez okno, Austria szykowała karną ekspedycję przeciw zbuntowanym Czechom. Sytuację tę wykorzystał książę Siedmiogrodu (węgierskiego księstwa, zależnego od Turcji), Gabor Bethlen, który obległ Wiedeń. Z odsieczą Wiedniowi, oblężonemu przez 42-tysięczną armię Węgrów i Czechów ruszyli lisowczycy, którzy przekraczając Karpaty stoczyli ciężką bitwę po Humennem (koło Łupkowa) – 23 listopada 1619 r. z wojskami Jerzego I Rakoczego. Lisowczycy, nie mający artylerii, nie wytrzymali ataku wojsk węgierskich. Upozorowali więc ucieczkę. Kiedy wojska węgierskie zajęły się plądrowaniem obozu, lisowczycy, po zwarciu szyków uderzyli na zaskoczonych Węgrów, po czym wpadli na Słowację i do Siedmiogrodu, siejąc wszędzie spustoszenie. Gabor Bethlen, wiedząc o rozbojach lisowczyków, zwinął oblężenie Wiednia, ratując Austrię przed ostateczną klęską. Gdyby nie pomoc lisowczyków, wojna nazwana później trzydziestoletnią, zakończyłaby się prawdopodobnie w 1619 roku, a sąsiadami Polski zostałyby Czechy i Węgry. Rzecz bardzo ważna – za pomoc udzieloną Austrii, Polska nie otrzymała nic! A mógł Zygmunt III starać się o przyłączenie Śląska do Polski. W zamian za tę pomoc Zygmunt III ściągnął na Polskę gniew sułtana – tradycyjnego wroga Austrii i wyprawę wojsk tureckich na Polskę.
Sułtan, który obserwował zamieszanie w Europie Środkowej – bunt Czechów i Węgrów przeciw Austrii, postanowił wkroczyć do akcji. Wojska tureckie rozważały problem – uderzenia na Austrię, szykującą się przeciw Czechom, lub na Polskę. Wobec kolejnego śmiertelnego zagrożenia Austrii, dyplomaci austriaccy zręcznie pokierowali polską dyplomacją, nakazując bohaterowi spod Kłuszyna w 1610 r., hetmanowi Stefanowi Żółkiewskiemu, prewencyjne wkroczenie do Mołdawii. Hetman zamierzał początkowo stanąć nad Dniestrem, bronić się nad rzeką i kontratakować w czasie ewentualnej przeprawy Turków. Dał się jednak wciągnąć w ryzykowną wyprawę do Mołdawii, która w XVI wieku była krainą ścierania się wpływów polsko-tureckich. W czasie odwrotu spod Cecory, kiedy część wojsk polskich uciekła przed przeważającymi siłami wroga, stary, 73-letni hetman Żółkiewski zginął na polu bitwy (7 X 1620 r.). Ironią pomocy, udzielonej Austrii przez lisowczyków był fakt, że miesiąc po klęsce Żółkiewskiego pod Cecorą, 8 listopada 1620 r., armia austriacka rozgromiła trzykrotnie słabsze siły powstańców czeskich pod Białą Górą (obecnie dzielnica Pragi), a lisowczycy oddali Austriakom kolejny raz swe usługi, wspierając w bitwie wojska cesarskie.
Klęska wybitnego wodza pod Cecorą rozzuchwaliła sułtana Osmana II, który postanowił uderzyć siłami swojej około stu-dwudziestotysięcznej armii na Polskę. Rzeczpospolita, w niecały rok po tragedii mołdawskiej Żółkiewskiego stanęła przed zadaniem obrony całości i niepodległości państwa. Państwo, które w 1605 r. zniszczyło armię szwedzką pod Kircholmem, a w 1610 r. rozgromiło armię rosyjską pod Kłuszynem, stanęło w obliczu niespotykanej dotychczas liczebnie inwazji wroga. Historycy różnie podają liczebność wojsk. Przyjmuje się, że wojska Rzeczypospolitej liczyły około 65 tysięcy, w tym 35 tysięcy wojsk polsko-litewskich i 30 tysięcy Kozaków. Liczebność wojsk turecko-tatarskich szacuje się na 100-150 tysięcy. Wobec tak poważnego zagrożenia, w całej Polsce ogłoszono apel o modlitewne wsparcie wojsk walczących z Turkami, a papież w tym czasie nazwał Polskę „Przedmurzem Chrześcijaństwa” (Antemurale Christianitatis).
Wojna z Turcją w 1621 r. zasługuje na uwagę z wielu powodów. Był to najlepszy w historii Rzeczypospolitej przykład militarnego współdziałania wojsk polskich, litewskich i kozackich w walce z wrogiem zewnętrznym, różniącym się religią i kulturą. Heroizm i determinacja Polaków i Kozaków, walczących ramię w ramię z wrogiem, nie miały nigdy potem w historii tak godnego naśladownictwa. Ponieważ warunkiem udziału Kozaków w wojnie z Turkami było prowadzenie walki poza terenem Rzeczypospolitej, wojska polskie zajęły pobliski zamek Chocim nad Dniestrem, znajdujący się już na terenie Mołdawii. Zaczęto sypać okopy, zaopatrywać obóz w żywność i amunicję. Spośród licznej armii polsko-litewsko-kozackiej należy wymienić 4 postacie: wódz naczelny – hetman wielki litewski Jan Karol Chodkiewicz, legendarny bohater spod Kircholmu, królewicz – Władysław Waza, regimentarz wojsk koronnych – Stanisław Lubomirski i wódz kozacki – Piotr Konaszewicz-Sahajdaczny. Rola każdej z tych postaci była nieoceniona: królewicz, który nie dowodził osobiście armią, miał duży wpływ na morale i dyscyplinę w armii.
Bitwa rozpoczęła się 2 września 1621 r. Wodzem tureckiej armii był młody, niedoświadczony sułtan Osman II (w czasie bitwy liczył dopiero 17 lat). Po pierwszym, odpartym z dużym powodzeniem szturmie janczarów, zachęcony tym sukcesem hetman Chodkiewicz planował stoczenie jednej walnej bitwy w polu, która szybko rozstrzygnęłaby losy wojny. Ten plan został jednak odrzucony ze względu na zbyt duże ryzyko akcji i brak rezerwowej armii, zdolnej do powstrzymania wroga po ewentualnej klęsce w polu. Rozpoczęła się więc obrona twierdzy. Każdy dzień zapisał się dramatycznie. 4 września Turcy usypali w nocy szańce, skąd przez cały dzień ostrzeliwali polski obóz, ale wieczorem Kozacy i lisowczycy zorganizowali kontratak, zdobywając tureckie szańce i niszcząc ich armaty. W ciągu następnych dni Tatarzy pustoszyli okolice, odcinając oblężonym dostawy zaopatrzenia. 7 września janczarzy przystąpili do szturmu i wdarli się na polskie szańce, ale atak husarii, dowodzonej osobiście przez hetmana zmusił Turków do panicznej ucieczki.
Jednak sytuacja oblężonych stawała się z dnia na dzień coraz trudniejsza. W obozie zaczął się głód i choroby. Dowództwo przyznało, że plan Chodkiewicza stoczenia walnej bitwy był najrozsądniejszym rozwiązaniem. Akcję uderzenia na obóz turecki zaplanowano na noc z 12/13 września, ale przed planowanym atakiem przeszła gwałtowna ulewa, więc akcję trzeba było odwołać.
Głód i niedostatek cierpiała też armia turecka. Pozbawiony autorytetu Osman II został wsparty przez namiestnika sułtańskiego Karakasza, który 15 września zarządził wielki szturm na polski obóz. Polska artyleria wyrządzała atakującym Turkom wielkie szkody, a od jednej z kul zginął sam dowódca, po czym tureccy żołnierze rzucili się do ucieczki. By pogrążyć ich morale, Kozacy przez kilka kolejnych nocy urządzali tzw. wycieczki – wpadali do obozu tureckiego, dręcząc śpiących Turków swoimi atakami. Szczególną zmorą dla Turków był ataman kozacki Piotr Konaszewicz-Sahajdaczny, nazywany z powodu siwej brody ‘białym lisem”. Ten wielki kozacki przyjaciel Polaków, wyprawiający się wcześniej z królewiczem Władysławem na Moskwę, w czasie jednej z potyczek został ranny i zmarł na skutek ran kilka miesięcy później. Same wycieczki nie zmieniały jednak zasadniczo sytuacji oblężonych.
24 września zmarł w polskim obozie wódz naczelny armii, hetman Jan Karol Chodkiewicz. Tuż przed samą śmiercią wskazał buławą w obecności królewicza na regimentarza koronnego Stanisława Lubomirskiego jako wodza naczelnego. Mimo zaleceń, by informację o śmierci komendanta obozu utrzymać w ścisłej tajemnicy, wieść ta szybko dostała się do obozu wroga. W następnych dniach Turcy zarządzili zmasowane ataki na polski obóz. Wszystkie tureckie ataki zostały odparte, ale sytuacja oblężonych stawała się dramatyczna. Oblężonym groził głód. Zjedzono konie, psy i koty, a w obozie pozostała tylko jedna beczka prochu.
Na szczęście dla Polaków, sytuacja Turków też była dramatyczna. W walkach z wojskami Rzeczypospolitej oraz na skutek chorób zmarło ponad 40 tysięcy Turków i 2 tysiące Tatarów (armia oblężonych straciła prawie 15 tysięcy żołnierzy). Na dodatek zbliżała się szybko zima, a armia turecka miała bardzo długą drogę przez Karpaty i Bałkany, co w warunkach zimowych mogłoby być dla niej problemem. Rokowania z obu stron doprowadziły do zawarcia pokoju, który teoretycznie był honorowy dla obu stron, gdyż Turcja zachowywała kontrolę nad Mołdawią, a Polacy oddawali Turcji Chocim, ale w rzeczywistości ten pokój był dla Polski zwycięski. Pół roku po zawarciu pokoju, młody sułtan, mszcząc się na janczarach za niesławny odwrót spod Chocimia, sprowokował ich bunt, w wyniku którego został zabity.
Chocim ustabilizował więc na następne pół wieku granicę między Polską i Turcją na Dniestrze. Zdarzały się w następnych latach mniejsze najazdy tureckie i tatarskie, ale były one skutecznie odpierane przez wojska polskie i kozackie. Ale bitwa chocimska stała się też epizodycznym frontem, trwającej w tym czasie Wojny Trzydziestoletniej. Na słabo bronione w tym czasie Inflanty najechał wybitny wódz szwedzki Gustaw Adolf, zabierając Polsce północną część tej krainy – z Rygą, aż po Dźwinę, a następnie uderzył na Pomorze Gdańskie. Ponieważ protestancka Szwecja zaangażowała się w wojnie przeciw katolickiej Austrii i katolickiej Polsce, wojna z Polską jest uważana za jeden z frontów wojny religijnej w Europie, nazwanej później Wojną Trzydziestoletnią. Takie zbierała Polska baty od Turcji (Cecora) i Szwecji (Inflanty) za pomoc udzieloną Austrii przez lisowczyków.
Rzecz ciekawa – historia się dziwnie splata. 52 lata później, rok po upadku Kamieńca Podolskiego, Chocim, broniony przez 35 tysięcy wojsk tureckich, został zdobyty w ciągu 2 dni przez wojska polsko-litewskie liczące 30 tysięcy. (25 tys. polskich i 5 tys., litewskich). W bitwie tej zginęło kilkanaście tysięcy Turków, a reszta dostała się do niewoli. Data zwycięskiej bitwy – to akurat 11 listopada 1673 r. Sobieski – prawnuk hetmana Żółkiewskiego, który zginął z rąk Turków i Tatarów (dokładnie – Tatarów), pomścił kolejny raz swojego przodka pod Chocimiem 53 lata później (wcześniej, w 1667 roku Sobieski stoczył zwycięską bitwę z Tatarami pod Podhajcami). Potem jeszcze wiele razy zasłynął jako pogromca Turków.
Chocim i Sobieski skojarzą się nam jeszcze z bitwą pod Parkanami (obecnie słowackie Sturovo) – 9 października 1683 r. O ile 2 dni wcześniej, 7 października, Sobieski przegrał bitwę i o mało w niej nie zginął (dokładnie w rocznicę śmierci swojego pradziadka pod Cecorą), to 2 dni później, mając około 30 tysięcy wojska, rozgromił 36-tysięczną armię turecką Kary Mehmeda Paszy. W bitwie tej zginęło około 500 polskich żołnierzy i ponad 10 tysięcy Turków. Po tej bitwie wojsko polskie przeprawiło się przez Dunaj do pierwszej stolicy Węgier – Ostrzyhomia (Estergom), gdzie na ruinach katedry św. Wojciecha zastała odprawiona msza święta dziękczynna, a wojsko polskie i obecni tam Węgrzy zaśpiewali łaciński hymn „Te Deum”.
Ze wszystkich sukcesów militarnych Sobieski najbardziej cenił sobie właśnie Chocim i Parkany (akurat nie Wiedeń, gdzie armia turecka się rozpierzchła, ale się później pozbierała). Dzień 9 października symbolizuje zakończenie pierwszej bitwy pod Chocimiem, z dalszej perspektywy – wygranej przez Polaków i zwycięstwo Sobieskiego pod Parkanami. Oba wydarzenia łączy data, a oba miejsca – wódz Sobieski, który po bitwie pod Chocimiem został wybrany na króla Polski.
W dniu 9 października świętujmy skuteczną obronę „Antemurale Christianitatis” przed inwazją turecką, a w dniu Niepodległości, 11 Listopada – przypomnijmy sobie również o zwycięskiej bitwie Sobieskiego pod Chocimiem, która zmyła hańbę traktatu w Buczaczu po upadku Kamieńca Podolskiego.
Doceńmy waleczność Polaków i geniusz militarny polskich dowódców, wygrywających większość walk z wielokrotnie silniejszymi przeciwnikami – Szwedami, Moskalami, Tatarami, Turkami i Kozakami. Nie żyjemy w czasach zaborów, więc idea Sienkiewicza „ku pokrzepieniu serc” nie jest dla nas aż tak konieczna. Będąc bardziej krytyczni wobec naszych przodków, nie zapominajmy jednak o wielkiej ofiarności tych, którzy przez prawie cały XVII wiek walczyli z wrogami Rzeczypospolitej.
Wojciech Górski