„Przyjaciół pewnych poznajemy w sytuacjach niepewnych” lub bardziej po polsku: „Prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie”.
4 tygodnie temu ogłosiłem zbiórkę co najmniej 1000 podpisów pod wnioskiem do Rady Miasta Lublin o wniesienie pod głosowanie na sesję w sprawie wjazdu naszych pojazdów elektrycznych Lublin City-Tour na Stare Miasto. Wbrew tworzonym przez władze miasta opiniom – nie jest to wyłącznie nasza prywatna sprawa. Przykładem tego był brak zgody na wjazd z osobami chorymi na reumatyzm jesienią ubiegłego roku, kiedy niektóre osoby o dwóch kulach przeszły z Placu Katedralnego na rynek, a tam zobaczyły taksówki, pojazdy dostawcze i samochody spalinowe. Wywołało to wielkie oburzenie tych osób na zakłamanie i bezduszność władz Lublina, które swoją złośliwością wobec nas, najbardziej krzywdzą właśnie naszych klientów.
Gdybyśmy występowali o zwolnienie nas z opłat za parkingi na wyłączność na równi z taksówkami, choć mamy do tego również prawo, bo władze miasta używają argumentu, że z tych opłat są zwolnione tylko pojazdy świadczące usługi komunikacji publicznej, to mógłby nam ktoś zarzucić, że dbamy tylko o swój interes. Pseudo-szlachetni radni, widząc zakłamanie władz w tej kwestii, nie złożą na sesję wniosku o zrównanie nas w prawach z taksówkarzami – a do tego wystarczyłoby tylko 3 podpisy, tak samo jak do wjazdu naszych pojazdów na Stare Miasto. Okazuje się, że łatwo można złożyć interpelację w sprawie wjazdu naszych busów na Stare Miasto i stwierdzić dumnie mediom, że „zrobiliśmy wszystko, co było w naszej mocy”, ale złożenie wniosku pod głosowanie widocznie przekracza granice suwerenności każdego radnego.
Niektórzy radni PiS stwierdzili natomiast, że złożenie przez nich wniosku mija się z celem, bo wtedy wniosek przepadnie jako polityczny – zostanie przegłosowany przez koalicję PO-WL. Odpowiedziałem im, że dałbym wtedy szansę uwiarygodnienia swoich intencji radnemu Marcinowi Nowakowi, który ponad rok temu w wywiadzie „Nowemu Tygodniowi” udzielił odpowiedzi, że głosował przeciw mnie, bo ja żądałem jazdy po deptaku, a w tej sprawie prezydent Lublina nie ma obowiązku wydać zgody, tylko może co najwyżej wyrazić dobrą wolę. Teraz tego postulatu nie mam i chciałbym, żeby radny Nowak potwierdził swoją deklarację poparcia dla naszej idei.
Radni PiS nie chcieli wystąpić w naszej sprawie, rzekomo z góry przesądzając wynik głosowania – bez dania szansy radnemu Nowakowi oraz innym radnym z PO, którzy na Komisjach Kultury i Rewizyjnej wstrzymali się w tej sprawie od głosu. Wygląda na to, że radni PiS chcą oszczędzić radnemu Nowakowi kłopotu w czasie ewentualnego głosowania. Przykre.
Szyderstwem niektórych radnych z PiS była propozycja, żebym zbierał osobiście co najmniej 1000 podpisów, to wtedy mój wniosek nie będzie wnioskiem politycznym, tylko obywatelskim. Byli tacy wśród radnych, którzy obiecywali szeroką akcję zbierania podpisów w mojej sprawie. I na tym się skończyło…
Znam też takie osoby, które śmiały się szyderczo, że Żuk kolejny raz odepchnął od siebie problem, bo ja tych podpisów nie zbiorę nawet do kwietnia. Nie zbiorę? – zobaczymy!
Wbrew tym opiniom, deklaruję wszystkim, którzy są znajomymi na facebooku – z Waszą pomocą, czy bez – JA TE PODPISY ZBIORĘ! i to trochę wcześniej, niż za pół roku. Szkoda tylko, że Ci, którzy deklarują się jako moi znajomi, nie reagują na mój apel. Nie mam zwyczaju kogoś prosić 2 lub 3 razy – mam swoją dumę i nie będę się naprzykrzał osobom, które nie są mi życzliwe. Każdy z Państwa, będący moim znajomym na facebooku, zamieszkały w Lublinie otrzymał mój apel. Nie chce mi pomóc – to nie! A może niektórzy z Państwa za bardzo boją się pana Żuka i utraty jego łaski?
Poprą mnie Państwo każdy z osobna, czy nie – Państwa sprawa. My przetrwaliśmy już 4 sezony – przetrwamy i dłużej. Najgorsze za nami. Moja sprawa – to walka nie tylko o nasze busy. Moja sprawa – to walka o funkcję władzy w tym mieście – rzeczywiście przyjaznej mieszkańcom, przedsiębiorcom i turystom, miasta, w którym radni nie będą zamkniętą kastą uprzywilejowanych, dorabiających do diet w komisjach antyalkoholowych (jak nigdzie indziej w Polsce).
Apeluję więc nie tylko o zmobilizowanie się w walce o tę sprawę. Niech zbiórka podpisów będzie testem mobilizacji społecznej do samodzielnej walki w wyborach samorządowych za 2 lata. Niech radni BMW (bierni, mierni, ale wierni) – „wieczni statyści z jedynek na listach” sobie uświadomią, że czas ich panowania w ratuszu może się dla nich bardzo szybko skończyć – nawet przy obecnej ordynacji wyborczej. Boją się pana Żuka? – niech zaczną się bać wyborców! A ja osobiście dam im szansę uwiarygodnienia swoich rzeczywistych intencji.
Dziękuję wszystkim za dotychczasową pomoc i poparcie. Niech mój wniosek skłoni do refleksji radnych, okazujących mi do tej pory arogancję i obcesowość. A wystarczyłoby tylko 3 ich podpisy…, bym nie musiał zbierać aż 1000 podpisów!
„Spisane będą czyny i rozmowy…”