Kończymy akcję zbierania podpisów do Rady Miasta Lublin w sprawie wjazdu pojazdów elektrycznych City Tour na Stare Miasto! Podpisy zbieramy do poniedziałku – 24 października 2016 r.
Zapoczątkowana ponad miesiąc temu 08.09.2016) akcja zbierania podpisów dobiega końca…. Wbrew temu, z czego szydzili niektórzy, że tych podpisów nie zbiorę nawet do kwietnia, jakoś daliśmy radę, dzięki wielu życzliwym mieszkańcom Lublina. Mimo iż połowę tego czasu spędziłem w delegacjach (dokładnie: 19 dni), udało się tę akcję przeprowadzić. Moją dewizą akcji było: 100 znajomych – po 10 podpisów. Rzeczywiście – rozesłałem apel do prawie stu moich znajomych na fb z Lublina (niektórych pominąłem „ze względów politycznych”, innym – nowym znajomym nie wypadało zawracać głowę, bo nie to było powodem zawarcia z nimi znajomości). Wiele osób spośród znajomych nie zareagowało na mój apel. Niektórzy odmówili „ze względów politycznych” (wracają czasy PRL, że ludzie zaczynają się bać!). Niektórzy obiecywali pomoc…. ale na tym się skończyło. Niektórzy podobno jeszcze zbierają… Jeśli tak – to nie pogardzę żadnym głosem – zawsze lepiej mieć „żelazną rezerwę”, na wypadek, gdyby urzędnicy doszukali się nieczytelnych lub fikcyjnych nazwisk i adresów. Ale – bez tej pomocy też damy sobie radę.
Cała sprawa była z jednej strony testem możliwości działania jako inicjatywy obywatelskiej, a z drugiej strony – postaw znajomych, którzy podają się za życzliwych mi, ale z wielu różnych powodów nie mogli lub nie chcieli mi pomóc. Wbrew pozorom – nasza sprawa nie była sprawą wyłącznie prywatną, ja nie byłem żebrakiem na ulicy, nie byłem w tym nachalny, więc nie zasługiwałem na niechęć i pogardę.
Tym, którzy „nie zdążyli” z akcją zbierania podpisów pod wspomnianym wyżej wnioskiem, a chcącym zademonstrować swoją dobrą wolę wobec mnie, dam jeszcze szansę na poprawę swojego wizerunku – otóż będę współtworzył społeczną listę wyborczą do samorządu. Mamy jeszcze 2 lata (a może będzie krócej?). Czas zmontować wcześniej drużynę 62 aktywnych i znanych w środowisku ludzi na terenie całego Lublina, by stanąć do rywalizacji z dwoma politycznymi klanami, gdzie obowiązuje zasada: BMW (bierny, mierny, ale wierny), a wieczni kandydaci z pierwszych miejsc na listach są w radzie tylko bezradnymi statystami.
Tym, którzy mnie dotąd nie poparli, dam jeszcze szansę wykazania się swoją aktywnością. Może niektórzy, zamiast okazywanej dotąd obojętności lub pogardy, wykażą więcej życzliwości wobec mnie i włączą się do naszej walki o miejsca w samorządzie? Nie przesądzam sprawy naszego awansu, ale nigdy nic nie wiadomo. A może dopiero wtedy, po ewentualnym sukcesie okaże się, że mam tak dużo „przyjaciół”?