Odpowiedzi do komentarzy w Dzienniku Wschodnim „Lubelscy radni w delegacji. Rekordzista spędził 23 dni za granicą”

Dodano: Wczoraj, 22:00.

Szanowny Panie Stefanie (szkoda, że nie znam nazwiska)! Nie załączam odpowiedzi bezpośrednio, bo jest to dla mnie zbyt skomplikowane. Proszę nie mieć mi za złe, że walkę o swoje prawa prowadzę na forum publicznym. Proszę wybaczyć – ale nie skorzystam z Pana rady, żeby pisać bezpośrednio do władz. W ciągu trzech i pół roku wysłałem do władz miasta w sprawie naszych busów elektrycznych ponad 40 pism, bezpośrednio do urzędu ostatnie pismo wysłałem w lipcu 2015 r. Każda metoda walki jest dobra, która przynosi skutek. Okazuje się, że bardziej skuteczna jest forma walki medialnej – przynajmniej ludzie dowiadują się o draństwach władz miasta, a tworzony wizerunek „miasta przyjaznego turystom i przedsiębiorcom” jest przeze mnie demaskowany. Jeśli ktoś ze mną prowadzi „wojnę”, to dlaczego „ofiary” muszą być tylko po jednej stronie? Poza tym – nie ja tę wojnę wywołałem! Ja ponoszę straty materialne, a pan Żuk i jego liczny „dwór” – moralne. Dopiero po moim publicznym piętnowaniu władz pojawiają się „mediatorzy”, którzy proponują mi, żebym zaprzestał medialnej nagonki, „machania szabelką”, „prowadzenia wojenki”, to może dostanę to zezwolenie. A pies ich wszystkich olał z ich łaską! Ja nie będę żebrał i lobbował ani urzędników, ani radnych. Pozytywne załatwienie tej sprawy jest w ich interesie, o czym przekonał się już niejaki pan Żuk. Odpowiadając człowiekowi, który mieni się „szwagrem Antonim”, zwracam uwagę, że „prawdziwa cnota krytyk się nie boi” – jeśli władze miasta są w porządku, to czego się obawiają? Jeśli w czymkolwiek nadużyłem zasady wolnego słowa, to proszę wytoczyć mi proces. Poza tym – nazywanie mnie przez nie-czcigodnego Antoniego „mściwą i zawistną bestią” – raczej mi schlebia, niż mnie obraża. A jeśli ja „walę w Żuka jak w bęben”, to niech nie daje pretekstu – obowiązuje przecież piłkarska zasada: „gra się tak, jak przeciwnik pozwala”. Wojciech Górski.

Dodaj komentarz