77. Słomkowski Antoni

„Drugi założyciel KUL” – następna postać z cyklu „Poczet stu wybitnych lublinian i osób zasłużonych dla Lublina”. W sobotę będzie przedstawiony najwyższy rangą generał, który zginął w Katyniu. Postacią na piątek jest ksiądz profesor, Antoni Słomkowski:

77. Słomkowski Antoni (1900-1982) – ksiądz, rektor KUL. Urodzony w Ryszewku pow. Żnin, po ukończeniu gimnazjum wstąpił na ochotnika do wojska i walczył z Rosją bolszewicką. Następnie, w l. 1921-1929 studiował teologię w Poznaniu, w Strasburgu i w Rzymie. W 1933 r. został profesorem i kierownikiem Katedry Teologii Dogmatycznej na KUL. W okresie okupacji przebywał w Krężnicy Jarej, gdzie prowadził wykłady w tajnym lubelskim seminarium duchownym. Po wyzwoleniu powrócił do Lublina i już 2 VIII wraz z innymi profesorami reaktywował KUL, zostając jego pierwszym powojennym rektorem. Dlatego też został nazwany „drugim założycielem KUL”. W tym czasie KUL przeżywał najtrudniejsze chwile swojego istnienia, zagrożony opanowaniem przez władze komunistyczne, próbujące zainstalować na uczelni komunistyczny związek młodzieży. 7 IV 1952 r. został aresztowany przez UB. Był więziony w Warszawie na Mokotowie i w Sztumie do listopada 1954 r. Wiosną 1957 r. powrócił na KUL, ale na początku 1960 r. komunistyczne władze pozbawiły go prawa wykładowcy na tej uczelni. Odtąd był wykładowcą na wydziałach teologicznych we Wrocławiu, w Warszawie i u Pallotynów w Ołtarzewie, gdzie zmarł.

76. Skłodowski Józef

Mój serial „Stu wybitnych lublinian i osób zasłużonych dla Lublina” przekroczył już 3/4 setki. W piątek przedstawię odnowiciela KUL-u po II wojnie światowej, nazywanego „drugim założycielem KUL”. Postacią na czwartek jest dziadek naszej noblistki. Jego związek z Lublinem miał wpływ na wybór jego wnuczki na patronkę lubelskiego uniwersytetu:

76. Skłodowski Józef (1804-1882) – pedagog. Urodzony w Skłodach (rodowej miejscowości) k. Ostrołęki. Po ukończeniu gimnazjum w Łomży, rozpoczął studia na Wydziale Prawa i na Wydziale Filozoficznym UW w Warszawie. W 1929 r. podjął pracę jako nauczyciel. Brał udział w powstaniu listopadowym. Po upadku powstania pracował w wielu miastach Królestwa Polskiego jako nauczyciel matematyki i fizyki. W 1851 r. został dyrektorem gimnazjum gubernialnego w Lublinie, podnosząc znacznie poziom nauczania w szkole. W czasie pełnienia przez niego funkcji dyrektora, szkoła otrzymała w 1859 r. nowy gmach przy ul. Namiestnikowskiej (obecnie Narutowicza). W 1862 r. Skłodowski przeszedł wcześniej na emeryturę, nie będąc w stanie zapobiec udziałowi młodzieży szkolnej w patriotycznych manifestacjach w Lublinie. Józef Skłodowski, jako wdowiec zamieszkał u swojego kuzyna w Zawieprzycach, gdzie zmarł. Został pochowany w rodzinnym grobowcu w Kijanach. Józef, ożeniony z Salomeą Sagłyńską miał 7 dzieci – córka Bolesława i syn Zdzisław brali udział w powstaniu styczniowym. Najstarszy syn, Władysław był ojcem noblistki Marii Curie-Skłodowskiej, patronki uniwersytetu w Lublinie.

75. Singer Izaak Bashevis

Amerykański pisarz, żydowskiego pochodzenia w „Poczcie wybitnych lublinian i osób zasłużonych dla Lublina”! W czwartek będzie przedstawiony dziadek naszej noblistki, a w środę jest noblista – człowiek piszący w języku jidysz, Izaak Bashevis Singer. Czy Państwo wiedzą – które europejskie miasto posłużyło jako Lublin do filmu o „Sztukmistrzu z Lublina”?

75. Singer Izaak Bashevis (1902-1991) – pisarz, laureat nagrody Nobla. Urodzony w Leoncinie na Mazowszu, W 1907 r. przeprowadził się z rodziną do Radzymina, a w następnym – do Warszawy, gdzie ojciec był rabinem. W 1917 r. Singerowie przeprowadzili się do Biłgoraja – rodzinnego miasta matki Izaaka. W l. 1923-1935 Singer mieszkał w Warszawie, pracując w redakcji żydowskiego czasopisma i zajmując się przekładami z literatury niemieckiej. Literacko zadebiutował w 1925 r. Pierwszą jego powieścią był „Szatan w Goraju”, publikowaną w odcinkach w czasopiśmie literackim Globus, a następnie wydaną w 1935 r., przedstawiającą pogrom Żydów przez Kozaków w czasie powstania Chmielnickiego. Trudna sytuacja ekonomiczna i polityczna zmusiła Singera do emigracji do USA. Dzięki pomocy brata otrzymał etat dziennikarza w żydowskim czasopiśmie w Nowym Jorku. W 1938 r. ożenił się z rozwódką, która wspierała go w jego twórczości. W 1960 r. pisarz napisał powieść „Sztukmistrz z Lublina”, sfilmowaną w 1979 r. W 1978 r. pisarz otrzymał literacką nagrodę Nobla. Tytuł powieści stał się okazją do organizowania w Lublinie od 2008 r. Festiwalu Sztukmistrzów – pokazów akrobatów z całego świata.

74. Serwaczyński Stanisław

„Stu wybitnych lublinian i osób zasłużonych dla Lublina”. W środę bohaterem dnia będzie człowiek, który w Lublinie nie mieszkał, ale rozsławił w świecie Lublin, jak mało kto. Postacią na wtorek jest nauczyciel młodych Wieniawskich – Stanisław Serwaczyński:

74. Serwaczyński Stanisław (1790-1859) – kompozytor, skrzypek-wirtuoz. Urodzony w Lublinie, syn Michała, koncertmistrza kapeli kolegiackiej w Lublinie. Początkowo gry na skrzypcach uczył się u ojca, gry na fortepianie – u Jana Barcickiego. Naukę gry na skrzypcach kontynuował w Kocku i Preszburgu (obecnie Bratysława). W 1810 r. objął we Lwowie po Karolu Lipińskim stanowisko koncertmistrza orkiestry. W 1830 r. koncertował w Lublinie, następnie dawał koncerty w wielu miastach Europy. W latach 1832-1833 był koncertmistrzem orkiestry teatru w Wiedniu, w latach 1833-1838 dyrygował orkiestrą Opery Budapesztańskiej. W 1840 r. artysta koncertował w Lublinie, m.in. w salonie doktora Wieniawskiego, udzielając przy okazji lekcji młodemu artyście Henrykowi. W latach 1847-1859 Serwaczyński mieszkał w Lublinie. W kamienicy przy ul. Lubartowskiej 7 organizował wieczory muzykalne, w których wykonawcami była m.in. utalentowana młodzież. W 1859 r. wyjechał do Lwowa. Przed śmiercią wszystkie swoje rzeczy, pozostawione w Lublinie zapisał Radzie Gospodarczej przy Lubelskim Towarzystwie Dobroczynności. Zmarł we Lwowie. Został pochowany na Cmentarzu Łyczakowskim.

Komentarz do informacji radnej PO Marty Wcisło o inicjatywie budowy pomnika „Wyklętych” w Lublinie

Zdumiewa mnie Wasza polityczna gorliwość i licytacja, „kto jest świętszy od papieża”. Najpierw było „ciągnięcie liny” z nazwą mostu. Entuzjastom nazwy mostu im. rotmistrza Pileckiego zwracam uwagę, że ów bohater już ma w Lublinie ulicę. Nie dublujmy więc nazw! Zwolennikom nazwy mostu imieniem tego bohatera, czyli lokalnym radnym PiS, zwracam uwagę, że wyrok na Pileckiego wydał Roman Kryże – wróg narodu polskiego, którego syn Andrzej, były esbecki sędzia, wydający wyroki na działaczy opozycji lat 70-tych i 80-tych, został wiceministrem sprawiedliwości – zastępcą Ziobry w rządzie PiS w latach 2005-2007. A więc – niech radni PiS najpierw wyjaśnią, co esbek Andrzej Kryże, syn kata Pileckiego robił w ich szeregach? Odnośnie pomnika „Wyklętych” – to mamy pomnik żołnierzy WiN na Placu Zamkowym – jeśli tablica nie obejmuje wszystkich ludzi powojennego podziemia, to może nieco zmienić treść i formę pomnika? Nie popadajmy z jednej skrajności w drugą. Prymas Wyszyński ma w Lublinie dwa pomniki. Hieronim Dekutowski jest na dwóch pomnikach (nie liczę cmentarza). Zamiast stawiać kolejny pomnik „Wyklętych” – czy nie lepiej postawić płaskorzeźbę przed zamkiem „siedmiu wspaniałych” – władców Polski którzy przyczynili się do rozwoju Lublina (prezentowanych w moim poczcie)? Szukają Państwo bohaterów, a zapominają o lokalnych, skromnych bohaterach, jak Gilas, który wyniósł bombę z ratusza i zmarł na zawał serca z tą bombą w ramionach? Czy w sprawie Gilasa muszą być zbierane podpisy, bo sami radni nie wykażą w niej własnej inicjatywy? – Gilas zasługuje nie tylko na nazwę ulicy, ale na płaskorzeźbę przed ratuszem. A czy Antonina Grygowa, regularnie, na dużą skalę, dokarmiająca dobrowolnie więźniów Majdanka, nie zasługuje na pomnik? Otwórzcie Państwo szerzej oczy, a nie postępujcie według gotowych szablonów. Czy gorliwość w budowie kolejnego pomnika „Wyklętych” nie jest przypadkiem podyktowana koniunkturą – zbliżającą się kampanią wyborczą?

73. Ruszel Paweł

„Poczet stu wybitnych lublinian i osób zasłużonych dla Lublina” – ciąg dalszy. We wtorek będzie kompozytor, nauczyciel Wieniawskich. Postacią na poniedziałek jest człowiek owiany legendą za życia i po śmierci – tajemniczy zakonnik, teolog i asceta. Irena Kowalczyk napisała w swoim przewodniku, że obecnie ukazuje się tylko dobrym ludziom. Czy komuś z Państwa ukazał się już ojciec Paweł Ruszel?

73. Ruszel Paweł (1593-1658) – dominikanin, teolog. Urodzony w ziemi przemyskiej. Studiował w Krakowie i w Neapolu. Został regensem (kanclerzem) założonej przez niego przy klasztorze dominikanów w Lublinie wyższej uczelni Studium Generale, działającej w latach 1644-1686. Był wielkim krzewicielem kultu relikwii Krzyża Świętego, wydając w Lublinie dwa dzieła: w 1649 r. „Fawor niebieski podczas szczęśliwej elekcji Jana Kazimierza… od Boga pokazany” oraz w 1655 r. – „Skarb nigdy nie przebrany Kościoła świętego katolickiego Krzyż Pański, o którym tu są trzy księgi doktorów świętych i historyków poważnych napisane”. Słynął z wielkiej ascezy, pobożności i dobroci. Nie jadł mięsa przez 30 lat, trzy dni w tygodniu pościł o chlebie i wodzie, biczował się do krwi i spał na gołych deskach. Podobno dzień po jego śmierci jego ciało zniknęło, a w kościele zaczęły dziać się dziwne rzeczy – np. grały organy. W 1864 r., gdy wojska carskie zajęły klasztor, rosyjscy żołnierze zauważyli zjawę. Jeden z nich strzelił do niej z karabinu. Po tym fakcie komisja śledcza odkryła w ścianie wnękę, a w niej szkielet z różańcem i szkaplerzem. Obraz z ojcem Ruszlem znajduje się w kaplicy jego imienia.

72. Rogowski Ludomir

Autor Hymnu Dubrownika w „Poczcie wybitnych lublinian i osób zasłużonych dla Lublina”. W poniedziałek będzie tajemniczy dominikanin. Gdy byłem pierwszy raz w Dubrowniku, przewodniczka po tym mieście mówiła, że kogo nie zapyta, jak nazywał się Polak, autor Hymnu Dubrownika, to nikt nie wie – Ludomir Rogowski! – odpowiedziałem. Zdziwiona zapytała – a skąd Pan wie? – bo jestem przewodnikiem po Lublinie. A oto maestro:

72. Rogowski Ludomir (1881-1954) – kompozytor. Urodzony w Lublinie, studiował w Instytucie Muzycznym w Warszawie. Uczył się kompozycji u Zygmunta Noskowskiego i Romana Statkowskiego, a dyrygentury – u Emila Młynarskiego. W 1906 r., po ukończeniu studiów w Warszawie, w l. 1906-1912 kontynuował studia w Lipsku, w Monachium, w Rzymie i w Paryżu. W l. 1909-1911 prowadził w Wilnie szkołę muzyczną i założył orkiestrę symfoniczną. W l. 1912-1914 dyrygował orkiestrą Teatru Nowoczesnego w Warszawie. W czasie I wojny światowej koncertował Paryżu i w Brukseli, gdzie koncertował. W 1919 r. napisał swój manifest artystyczny, wydany w Lublinie w 1922 r.: „Muzyka przyszłości. Przyczynki i szkice estetyczne” W l. 1921-1926 mieszkał w Warszawie, gdzie pracował jako kierownik artystyczny i dyrygent w jednym z teatrów oraz tworzył oprawy muzyczne do sztuk wystawianych w warszawskich teatrach. W 1926 r. artysta wyjechał na stałe do Dubrownika. Miasto to traktował jako swoją drugą ojczyznę – napisał „Hymn Dubrownika”. Władze miasta przydzieliły mu pokój w klasztorze św. Jakuba i przyznały mu rentę. W Lublinie, przy ul. Bramowej jest tablica upamiętniająca miejsce urodzin artysty.

71. Riabinin Jan

Ciąg dalszy „Pocztu stu wybitnych lublinian i osób zasłużonych dla Lublina. W sobotę będzie przedstawiony kompozytor, autor hymnu Dubrownika. Postacią na piątek jest wybitny lubelski archiwista, dokumentujący polskie zbiory w Moskwie, autor wielu publikacji o Lublinie, Jan Riabinin:

71. Riabinin Jan (1878-1942) – historyk, archiwista. Urodzony w Lublinie. Jego ojciec był Rosjaninem, rodzice matki pochodzili z Prus i z Francji. Jan rozpoczął naukę w gimnazjum gubernialnym w Lublinie. Od 1894 r. kontynuował naukę w Moskwie, studiując historię na tamtejszym uniwersytecie. W l. 1904-1918 pracował w Archiwum Głównym MSZ Rosji w Moskwie. W l. 1919-1921 przebywał w Mariupolu na Ukrainie. Do Polski powrócił w 1921 r. Do 1938 r. pracował w lubelskim Archiwum Państwowym. Opracowany przez niego w Moskwie w 1914 r. katalog Archiw Carstwa Polskago, cz. 1. Wnutrennije dieła Polszi, stał się podstawowym źródłem informacji dla delegacji polskich archiwistów, podejmujących zadania rewindykacyjne polskich dokumentów w ZSRR. W lubelskim archiwum porządkował akta, wydając przewodniki archiwalne, m.in. Materiały do historii Lublina. Jako historyk pisał o funkcjonowaniu Lublina i życiu jego mieszkańców w Polsce przedrozbiorowej. Prawosławny Rosjanin dołącza do grona ludzi wielu narodów i kultur, tworzących nasze miasto. Jan Riabinin był żonaty. Syn Sergiusz, profesor UMCS, przed bezpotomną śmiercią przekazał swoją kamienicę na muzeum J. Czechowicza.

Paradoks JOW-ów, czyli – jak wygrać z Goliatem?

Według Arystotelesa żaden ustrój – monarchia, arystokracja, czy demokracja nie był ani gorszy, ani lepszy od innych. Każdy z nich może być dobry w swojej formie – zapewnić sprawność państwa i prawa obywateli. Ale każdy ustrój może mieć zdegenerowaną formę: monarchia – tyranię, arystokracja – kastę oligarchów i demokracja – ochlokrację, gdzie banda demagogów manipuluje głupią większością i dyskryminuje mniejszość, kierującą się zdrowym rozsądkiem. Logik i filozof, Tadeusz Kotarbiński, autor prakseologii – teorii praktycznego myślenia i działania zwrócił uwagę, że nie ma sytuacji „lepszych i gorszych” – to, co dla jednych wydaje się ich atutem, może być właśnie ich słabą stroną – trzeba tylko umieć znaleźć tę słabą stronę! – Dawid wygrał z Goliatem, właśnie dlatego, że Goliat był olbrzymem! – do tak potężnego przeciwnika trzeba było znaleźć odpowiednią metodę walki. Otóż – Dawidowi łatwiej było trafić z procy w tak potężny łeb! Gdy go procą ogłuszył, dobył jego miecza i uciął mu głowę.

Paradoks JOW-ów polega na ty, że to właśnie dzięki proporcjonalnej ordynacji wyborczej ruch Kukiza mógł wprowadzić do sejmu kilkudziesięciu posłów. Według zasad głoszonych przez Kukiza, w systemie JOW, w obecnym sejmie mógłby się znaleźć co najwyżej on sam i ewentualnie Kornel Morawiecki – pozostali przegraliby z konkurencją PiS i PO. Najlepszym tego dowodem jest, że ŻADEN KANDYDAT RUCHU KUKIZA NIE ZDOBYŁ MANDATU DO SENATU, GDZIE OBOWIĄZYWAŁ SYSTEM JOW! A więc – gdzie jest więc błąd metodologiczny?

Systemu opartego na JOW nie buduje się więc od dachu, tylko od fundamentów!

Ubolewam, że idea 460 okręgów jednomandatowych do sejmu, nie ogarnia swoim zasięgiem rad gmin na prawach powiatu, rad powiatowych i sejmików. To w każdej gminie powinien być fundament demokracji! Obecny, kastowy system lokalnych elit PO-PiS, ewentualnie jeszcze z PSL, gdzie wiecznie z pierwszych miejsc dostają się do rad te same osoby, gdzie jedynym kryterium prolongaty madatu jest wazeliniarstwo wobec partyjnych bossów, eliminuje osoby niezależne, aktywne i z inicjatywą. TO W MAŁYM OKRĘGU WYBORCZYM NA SZCZEBLU GMINY, gdzie ludzie się znają, SĄ WIĘKSZE SZANSE POWODZENIA JOW! By wprowadzić ludzi z JOW do sejmu, potrzebne by były do tego ze dwie kadencje, żeby ludzie wyłonieni w niezależny sposób do samorządu, mogli się medialnie przebijać między znanymi działaczami do kolejnych szczebli władzy.
Kolejnym paradoksem JOW jest brak zgody przeciwników politycznych na wprowadzenie tego systemu – nawet do rady gminy. A więc – czy rzeczywiście, system JOW w wyborach do wszystkich gmin i powiatów godzi w parlamentarną egzystencję jego przeciwników? Akurat bezpośrednio – nie, więc teoretycznie, na te ustępstwa, na ten eksperyment polityczny, przeciwnicy mający przewagę, powinni się zgodzić. Ale inteligentni przywódcy molochów partyjnych, widzą w tym systemie zagrożenie dla ich pozycji na najniższych szczeblach wladzy. Widać więc niebezpieczną tendencję do wejścia ze swoimi partyjnymi wpływami do wszystkich dziedzin życia publicznego.
Szkoda, że nie możemy zobaczyć, jak zafunkcjonowałby ten system na niższych szczeblach samorządu – może byłby to cenny „poligon doświadczalny” do realizacji tej idei na wyższym szczeblu władzy? Pozostaje więc pytanie – jak to zrealizować?
Droga JOW do parlamentu powinna prowadzić samorządowymi schodami. Nie przeskakujmy więc tego szczebla demokracji, bo nic nam z tego nie wyjdzie!

Podobno, rządząca partia PiS chce podnieść w samorządzie anty-demokratyczny próg do minimum 10% poparcia w gminie, w powiecie, czy w województwie! Jeśli ktoś nie jest debilem z matematyki, to wyliczy, że w 5-mandatowym okręgu i tak, żeby dostać mandat, trzeba średnio, nie 10%, tylko 20% głosów! (proste: 100%: 5 mandatów = 20%), czyli – nie ma szans na mandat, jeśli się nie uzyska minimum 17% głosów. Na przykładzie Lublina można zauważyć, że przeciętnemu kandydatowi i tak trudniej dostać się do rady miasta z 5-mandatowego okręgu, niż do sejmu z 15-mandatowego okręgu. Jeśli odejmiemy cztery premiowane mandaty z pierwszych miejsc dla dwóch ugrupowań politycznych, to z całego okręgu pozostaje tylko jeden mandat dla innej osoby – spoza „kasty wybranych” (PO-PiS), do sejmu, dodając do tego PSL i Kukiza – z całej liczby 15 mandatów, po odjęciu 7 mandatów z premiowanych miejsc (3 – PiS, 2- PO, po 1 PSL i Kukiz) – dla reszty pozostaje aż 8 mandatów!

Z okazji dzisiejszego pogrzebu W. Młynarskiego, mimo różnicy poglądów politycznych na obecną rzeczywistość, chciałbym przypomnieć jego „Balladę o szachiście”, znaną z czasów stanu wojennego – trzeba umieć wygrywać z przeciwnikiem – nawet wtedy, gdy zmienia reguły gry! Trzeba, tak jak Dawid – znaleźć słabe strony pozornie silnego przeciwnika!

Wystarczy więc sparafrazować hasło Marksa: „Przeciwnicy partii politycznych – łączcie się (w wyborach do samorządu)! Tylko wystarczająco duży – co najmniej 15-20% wynik dla każdego, niezależnego komitetu, w prawie każdej gminie, może stanowić realną siłę polityczną, z którą powinna się liczyć każda władza.

70. Radziszewski Idzi

„Lublinianin XX wieku” wśród „Stu wybitnych lublinian i osób zasłużonych dla Lublina” na 700-lecie miasta. W piątek będzie przedstawiony zasłużony dla Lublina, prawosławny Rosjanin. Postacią na czwartek jest twórca KUL – jednego z symboli Lublina, ksiądz profesor Idzi Radziszewski:

70. Radziszewski Idzi (1871-1922) – ksiądz, profesor. Urodzony w Bartoszewicach koło Łodzi. Uczył się w gimnazjum w Płocku, w seminarium duchownym we Włocławku, a następnie studiował w Akademii Duchownej w Petersburgu, w Katolickim Uniwersytecie w Louvain w Belgii i w uniwersytetach w Anglii. Zwiedzał uniwersytety Europy Zachodniej. W 1901 r. został wicerektorem i profesorem seminarium duchownego we Włocławku. W 1908 r. założył miesięcznik „Ateneum Kapłańskie”. W 1914 r. został rektorem Akademii Duchownej w Petersburgu. 12 XI 1918 r. założył w Lublinie katolicką wyższą uczelnię, nazywaną UL, a następnie – KUL. Uczelnia już w grudniu 1918 r. rozpoczęła działalność w budynku obecnego seminarium duchownego, a od 1922 r. – w dawnym klasztorze dominikanów obserwantów, zamienionym przez carskie władze na koszary wojskowe. W tym samym roku zmarł jej założyciel i pierwszy rektor. Po II wojnie światowej KUL był jedyną katolicką wyższą uczelnią w całym systemie komunistycznym i przetrwał najcięższe czasy stalinizmu. Profesor etyki KUL, jako papież Jan Paweł II odwiedził uczelnię w 1987 r., zwracając się do akademickiej społeczności: „Uniwersytecie – służ prawdzie”.