Facebook nie wymaga rejestracji osoby na podstawie peselu, zamieszczenia zdjęcia z dowodu lub paszportu. Instalują się w nim osoby występujące jako znane „marki” personalne – działacze polityczni i samorządowi, zabiegający o swój elektorat, publicyści, przekonujący innych do swoich racji, naukowcy, podróżnicy oraz fotografowie i plastycy, chwalący się swoimi dokonaniami. Ale w tym towarzystwie wyrazistych z imienia, nazwiska i twarzy osób są postacie anonimowe, z wymyślonym imieniem i nazwiskiem, typu: „Maja Majowska” i jakąś maskotką lub bohomazem zamiast swojego wizerunku, które jak kundle ujadające z ukrycia atakują innych, ubliżając im bez jakichkolwiek przeszkód moralnych.
Gdyby taka sytuacja miała miejsce bezpośrednio na mojej stronie, to problem rozwiązuje się błyskawicznie – używając piłkarskiego terminu: AUT! Ale, jeśli jest się w grupie tematycznej, liczącej kilka tysięcy członków? – jak sobie poradzić z „kundlem ujadającym z ukrycia”, bezczelnie obrażającym mnie raz za razem? Działanie z premedytacją – publiczne wyżywanie się na przeciwniku, bezkarny lincz, społeczny mobbing – ma na celu „wykurzenie” pognębionego przeciwnika z grupy i zmuszenie go, by się więcej nie wychylał ze swoimi poglądami.
Jaka powinna być reakcja atakowanej strony? – dać się sprowokować do „polemiki” pełnej inwektyw? Jeśli zadaniem „kundla ujadającego z ukrycia” jest sprowokowanie przeciwnika do reakcji, to jego cel został osiągnięty. Można więc w takiej sytuacji „olać” obsesyjnego „ujadacza”, znosząc cierpliwie jego ataki, ale można też w bezpośredniej korespondencji dać mu ostro do zrozumienia, co się o nim myśli, żeby się odczepił raz na zawsze.
Tak mi się zdarzyło wczoraj – w bezpośredniej korespondencji, bez świadków, dałem „do wiwatu” osobie notorycznie mnie obrażającej, rozzuchwalonej moją bezradną obroną przed jej niewybrednymi epitetami. Po kilku godzinach, czując dyskomfort z tego powodu, przeprosiłem ją za obraźliwe słowa, niezależnie od tego, co ta osoba o mnie pisała publicznie. Ale – czy warto było to robić osobie, która publicznie nie ma swojej tożsamości, tylko się kamufluje?
Pomyślałem sobie dzisiaj – a właściwie, to powinienem zaproponować tej osobie kwiaty na przeprosiny. Byłoby to bardzo intrygujące – poznać rzeczywistą osobę, która kryje się pod pseudonimem, z jakąś maskotką zamiast własnego zdjęcia.
Ciekawe, gdyby – jak w przypadku zakamuflowanego pedofila,
zamiast pyskatej smarkuli, tą osobą okazał się dorosły mężczyzna.
Prywatne, nie publiczne obrażenie anonimowej osoby, ukrywającej się pod innym nazwiskiem jako reakcja na notoryczne jej inwektywy, nie jest naruszeniem zasady zdrowych obyczajów – jest chyba najwłaściwszym sposobem reakcji na cudzą bezkarność. Po tej mojej reakcji, osoba nękająca mnie, „złamała swoje pióro” – zamilkła. Zapewne trawi teraz każdy epitet z osobna, na który zasłużyła.