Idea „Stu wybitnych mieszkańców Lublina i ludzi zasłużonych dla Lublina”

700- lecie miasta jest okazją do wyeksponowania postaci, które przyczyniły się do rozwoju gospodarczego miasta oraz osób, które tworzyły jego życie społeczne i kulturalne, dając innym chwalebny przykład swojego zaangażowania w sprawy publiczne, ofiarności w służbie drugiemu człowiekowi, rozsławiania miasta swoimi dziełami, a niekiedy też – świadcząc postawą niezwykłego heroizmu i męstwa.

Listę zasłużonych dla Lublina otwierają polscy władcy, których nazwałem „Siedmiu Wspaniałych”. Mimo że Lublin uzyskał prawa miejskie w 1317 r., dla tych stu postaci 700-lecia, jest jeden wyjątek – książę Leszek Czarny, żyjący jeszcze przed nadaniem Lublinowi praw miejskich, który jest bohaterem najpiękniejszej lubelskiej legendy: „Sen Leszka Czarnego”, a jego inwestycje – fara i wieża zamkowa, tworzyły przez wieki trwały wizerunek miasta.

W tej panoramie nazwisk, oprócz władców, jako reprezentanci Polski przedrozbiorowej pojawiają się magnaci, przedstawiciele szlachty, mieszczaństwa i duchowni. W czasach nowożytnych, przedrozbiorowych, wspaniale prezentuje się wiek XVI – wiek poetów, muzyków i kościelnych reformatorów oraz pierwsza połowa XVII wieku – z dominacją włoskich architektów, budujących liczne kościoły i magnackie rezydencje. Po wielu wojnach w połowie XVII wieku i kolejnej wojnie północnej na początku XVIII wieku, nastąpił regres gospodarczy, a wraz z nim – ogólnonarodowy marazm społeczny. W panoramie wieków jest więc spora wyrwa z XVIII wieku. Były w tym wieku w Lublinie inicjatywy budowy klasztoru misjonarzy, przebudowy spalonego kościoła jezuitów (obecnej katedry), budowy kościoła św. Eliasza, ale ogólnie – wiek upadku Rzeczypospolitej odzwierciedla spadek aktywności w życiu publicznym naszego miasta.

Istnienie Księstwa Warszawskiego, a następnie ożywienie społeczne i gospodarcze po Kongresie Wiedeńskim, zaowocowały wieloma inwestycjami miejskimi, których kontynuację będziemy dostrzegać w następnych dziesięcioleciach. Mimo kontrybucji nałożonych na miasto, po powstaniu listopadowym powstawały w Lublinie obiekty użyteczności publicznej, a tworzący się przemysł przyczyniał się do rozwoju gospodarczego miasta oraz większej aktywności społecznej jego mieszkańców w służbie publicznej. Jednocześnie młode pokolenie, nie obciążone klęską powstania listopadowego, uniesione entuzjazmem po rewelacyjnej wiadomości o klęsce Rosji w wojnie krymskiej, przyjęło postawę otwartego buntu wobec carskiej władzy.

Manifestacje patriotyczne, organizowane w Lublinie przez córkę carskiego generała, Henrykę Pustowojtówną, śpiew zakazanych pieśni patriotycznych w kościołach, ostentacyjne obnoszenie się niewiast na czarno na znak żałoby narodowej, wyzwalały romantyczną „rewolucję moralną” wśród młodego pokolenia, która eksplodowała narodowym powstaniem. Patriotyczne zaangażowanie młodzieży gubernialnego gimnazjum było powodem dymisji jego dyrektora, Józefa Skłodowskiego. Przykład jego dzieci – syn walczył w powstaniu styczniowym, córka była powstańczą łączniczką – odzwierciedlała postawy moralne polskich rodzin szlacheckich, gdzie dorośli, kierując się większym realizmem, nie wierząc w sukces powstania, udzielali cichej pomocy swoim dzieciom, walczącym za szlachetną sprawę.

Zdumiewający jest wiek straconych w Lublinie powstańców styczniowych: lublinianin Jozafat Barszczewski – 26 lat, Leon Frankowski – 20 lat, Kazimierz Bogdanowicz – 26 lat. Inni, zesłani na Syberię, wracający po latach do kraju – przedsiębiorcy, prawnicy, lekarze i duchowni, byli po powrocie otoczeni szacunkiem przez rodaków i nawet – dość często – przez samych zaborców. Mieli wpływ na tworzenie się nowego etosu pracy, zwanej „pracą organiczną”, „pracą u podstaw”, gdzie przedsiębiorczość, nie dotowana i nie reglamentowana przez władze, była pożądaną cnotą społeczną.

Po powstaniu styczniowym do Lublina zaczęli przybywać przemysłowcy oraz – w poszukiwaniu pracy – mieszkańcy z lubelskich wsi. Przemysłowcy, często ludzie obcej narodowości i kultury, wraz z wieloma szlachetnymi i wrażliwymi na ludzką krzywdę innymi osobami – lekarzami, duchownymi, nauczycielami i działaczami społecznymi, zaczęli współtworzyć zorganizowaną służbę społeczną, rozwiązującą najpilniejsze potrzeby mieszkańców Lublina, często pozbawionych materialnych podstaw egzystencji. Ta nie spotykana wcześniej aktywność – tworzenie dobroczynnych towarzystw i innych organizacji, wyzwalała nową energię społeczną, eksplodującą w mieście w czasie rewolucji 1905 r., kiedy życie publiczne uzyskiwało zorganizowane ramy prawne i kiedy można było zakładać społeczne szkoły z językiem polskim.

W okresie I wojny światowej, kiedy nastąpiła zmiana administracji – z carskiej na austriacką, społeczeństwo coraz bardziej włączało się do idei odbudowy niepodległego państwa. Entuzjazm do idei niepodległości rósł z każdym rokiem wojny – coraz więcej młodych osób wstępowało do POW, widząc w tej organizacji kadry przyszłej armii i przyszłej polskiej administracji.

Okres międzywojenny był okresem rozkwitu i planowanego rozwoju miasta, w którym oprócz wymienionych wcześniej środowisk, coraz większy wpływ na życie miasta mieli ludzie nauki i kultury. Powstał uniwersytet, a swoją aktywną działalność rozwijali literaci. Fenomenem kulturowym było patriotyczne wychowanie młodego pokolenia, które później, w okresie wojny i okupacji wykazywało niezwykłą ofiarność, zdyscyplinowanie oraz zmysł samoorganizacji.
Walkę o niepodległość reprezentują ludzie, czynnie sprzeciwiający się okupantom w II wojnie światowej. Ludzie kultury i nauki, jako obrońcy duchowej tożsamości narodu, pierwsi ponieśli najwyższą ofiarę z rąk okupantów. Wśród bohaterów narodowych pojawiają się nauczyciele, duchowni, urzędnicy, prawnicy, harcerki, żołnierze i prości ludzie, dający przykład najwyższego heroizmu.

Lista bohaterów, którzy oddali życie w służbie innym z rąk Gestapo i NKWD jest długa, że bez problemu można by utworzyć osobną listę „Stu lubelskich bojowników o niepodległość”.

Wymienione postacie traktujemy symbolicznie. Z całego okresu okupacji warto wymienić najbardziej dramatyczne wydarzenia, które „przysporzyły” nam bohaterów:
1. 9 września 1939 r. – nalot niemieckiego Luftwaffe na Lublin – liczne bombardowania obiektów w centrum miasta – śmierć prawie pół tysiąca osób, wśród nich – poety J. Czechowicza, który akurat przyjechał do Lublina i paradoksalnie – Jana Gilasa, który nie zginął od bomby, tylko … zmarł. Nie doceniany przez dziesięciolecia bohater jest symbolem największej ofiarności – ratując życie innym – sam je stracił.
2. 9 listopada 1939 r. – akcja, nazwana przez historyków „Sonderaktion Lublin” – na wzór akcji, przeprowadzonej 3 dni wcześniej w Krakowie – masowe aresztowania polskiej inteligencji (około 150 osób) – profesorów KUL, nauczycieli, prawników, urzędników i duchownych. Wielu z nich już nie wyszło z więzienia – rozstrzelanych w Lublinie, zakatowanych w obozach koncentracyjnych: w Dachau, Sachsenhausen, Oświęcimiu i innych miejscach zagłady.
3. 23 grudnia 1939 r. – rozstrzelanie na kirkucie 10 przedstawicieli inteligencji – nauczycieli, prawników i urzędników. Tę listę symbolizuje dyrektor szkoły, Antoni Krzyżanowski, którego dwaj synowie również zginęli w czasie wojny, trzeci walczył z Niemcami w 1939 r., a czwarty – był więźniem Gestapo.
4. 29 czerwca 1940 r. – akcja rozstrzeliwania na Rurach polskich działaczy podziemia, rozpracowanych przez Gestapo (trwającej do 15 sierpnia 1940 r.), na skutek wymuszonych na torturach zeznań niektórych więźniów. Tę listę – prawie pół tysiąca ofiar reprezentuje były senator RP, Stefan Lelek-Sowa, którego córka Halina, łączniczka ZWZ, została rozstrzelana wraz z nim.
5. 16 marca 1942 r. – początek likwidacji lubelskiego getta, w którym było 26 tysięcy Żydów – prawie wszyscy zostali wywiezieni do obozu zagłady w Bełżcu.
6. 24 marca 1942 r. – likwidacja żydowskiej ochronki, w której było około stu dzieci oraz niewiele osób starszych – wszyscy zostali wywiezieni na łąki nad Bystrzycą i rozstrzelani. Wśród ofiar były anonimowe opiekunki, które nie opuściły dzieci w najtrudniejszej dla nich, ostatniej chwili życia i dobrowolnie, tak jak sławny Janusz Korczak, poszły razem z nimi na śmierć.
7. 26 i 28 marca 1942 r. – egzekucje około 900 Żydów z lubelskiego getta na Górkach Czechowskich.
8. 3 listopada 1943 r. był najtragiczniejszym dniem okupacji Lublina było zamordowanie w ciągu jednego dnia 18 400 Żydów w obozie na Majdanku, a łącznie z obozami filialnymi – 42 tysiące ofiar.
9. 22 lipca 1944 r. – tragiczny, ostatni dzień niemieckiej okupacji – rozstrzelanie na Zamku ponad trzysta osób – na kilka godzin przed wyzwoleniem więzienia.

Terror stalinowski dał się we znaki osobom pochodzącym z Lublina, aresztowanym przez NKWD w 1939 r. na wschodzie Polski. Jeńców z Kozielska symbolizuje generał Mieczysław Smorawiński – najwyższy rangą oficer, który zginął w Katyniu w dniu 9 kwietnia 1940 r.

Po zakończeniu okupacji niemieckiej, czyli po tzw. wyzwoleniu nastąpiły trzy fazy rozprawy NKWD-UB z żołnierzami AK:
1. Przełom lipca i sierpnia 1944 r. – aresztowanie oficerów i żołnierzy AK i zesłanie ich do łagrów w Riazaniu-Diagilewie, Griazowcu i Charkowie. Na skutek podjęcia głodówki protestacyjnej przez około 3 tysiące więźniów w Diagilewie, 30 czerwca 1947 r., został uduszony przymusowym karmieniem pułkownik Kazimierz Tumidajski. Inni, jak delegat Rządu, Władysław Cholewa, wrócili w 1947 r.
2. Zima 1944/1945, zwłaszcza grudzień 1944 r. – masowe rozstrzeliwania więźniów na Zamku, chowanych anonimowo – w bezimiennych grobach na cmentarzu przy ul. Unickiej. Niecodziennym epizodem tej akcji była ucieczka 11 więźniów w nocy z 18/19 lutego 1945 r. Kiedy 17 lutego 1945 r. ogłoszono wiele wyroków śmierci na żołnierzy AK – niektórym ze skazanych udało się uciec dzięki pomocy służby więziennej, złożonej m.in. z byłych żołnierzy AK, którzy przeniknęli w szeregi (L)WP. Tylko nielicznym z uciekinierów udało się przeżyć pod zmienionym nazwiskiem. Reszta wpadła ponownie w ręce UB i zginęła.
3. Lata 1945 – 1956 – wyroki śmierci i długoletniego więzienia, okolicznościowo skracane w wyniku amnestii lub dzięki nadzwyczajnym interwencjom wpływowych osób, zakaz pracy w zawodach mogących mieć wpływ na kształtowanie postaw politycznych.

Lista lubelskich ofiar Gestapo i NKWD-UB jest tak duża, że bez problemu można by utworzyć osobną listę „Stu lubelskich bojowników o niepodległość oraz ofiar represji nazizmu i komunizmu”.
Lata powojenne, obok ‘Żołnierzy Wyklętych” symbolizują więc zaangażowani ludzie kultury. Wśród stu wybitnych lublinian są też osoby nie znane, którym dotąd nie poświęcono w mieście tablic pamiątkowych czy nazw ulic. Wśród wielu mieszkańców Lublina, są wyróżnione te osoby, które w trudnych realiach komunizmu potrafiły zachować swoją godność osobistą – manifestować swój dystans wobec postępowania władz.

Z całego okresu PRL trudno jest znaleźć granicę nie ulegania antykomunistycznej obsesji i zupełnej negacji osiągnięć Polski powojennej. Należy postawić pytanie – w jakim stopniu legitymacja członka PZPR zniewoliła daną postać, zasłużoną w dziedzinie nauki, kultury, czy w działalności gospodarczej? Czy ta postać nie zasługuje umieszczenie w przedstawianym przeze mnie wykazie? Czy członek PZPR, który w 1980 lub 1981 r. rzucił legitymację partyjną, kiedy „odwaga bycia sobą masowo staniała”, zdążył się dostatecznie zrehabilitować za swoją wcześniejszą, partyjną gorliwość? Te sprawy są trudne. W czterech tomach Słownika Biograficznego Lublina znajdują się też osoby, które znam osobiście, które w moim przekonaniu, wyjątkowo nie zasługują na umieszczenie ich w wyróżnionym poczcie – ich komunistyczna gorliwość wyrządzała więcej społecznego zła, niż ich „naukowe” – często problematyczne osiągnięcia.

Moją tendencją nie jest uleganie stereotypom, że należy umieścić osobę głównie dlatego, że jest znana, ale raczej przeciwnie – dlatego, że dotąd nie jest należycie znana, a być powinna. Spośród poznanych kilkuset osób zasłużonych dla Lublina, przy wyborze setki znakomitych lublinian, kierowałem się zasadą trwałości ich wkładu w życie miasta. Miejsce urodzin nie zawsze było kryterium umieszczenia znanej postaci na tej liście. Nie ma na niej Stanisława Kostki Potockiego, który jako lublinianin z urodzenia, raczej miastu nie pomagał, likwidując klasztory i kościoły (franciszkanów – koło kirkutu) i franciszkanów reformatów (obecnie browar). Nie ma Andrzeja Struga, który miał niewielki wpływ na życie miasta. Nie ma też aktora Mieczysława Czechowicza, który z Lublinem nie miał wiele wspólnego. Jeśli już miałby być Czechowicz, to oprócz znanego nam poety Józefa, był co najmniej jeden – m.in. z przełomu XVI i XVII wieku – ariański teolog i pisarz, głoszący utopijne poglądy społeczne (piszący wtedy swoje nazwisko, jako Czechowic). Wśród urodzonych w Lublinie, wyjątek należy się poecie Wincentemu Polowi, któremu poświęcono biograficzne muzeum.

Jan Kochanowski, mimo wszystko zasłużył na wyróżnienie. Jego nagła śmierć w Lublinie nie była jedynym lubelskim epizodem – poeta był świadkiem hołdu pruskiego, składanego w Lublinie Zygmuntowi Augustowi przez księcia Prus, Albrechta Fryderyka Hohenzollerna (19 lipca 1569 r. – utwór: „Proporzec, albo hołd pruski”). Fraszka poety „O doktorze Hiszpanie”, przedstawia też wydarzenie z obecnego Lublina (dzielnica Dziesiąta). Podobnie – Aleksander Głowacki, czyli Bolesław Prus, spędził w Lublinie prawie dziesięć lat swojego życia, a Lublin i jego mieszkańcy odbijają się echem w jego powieściach.

Na liście wyróżnionych znajduje się również Izaak B. Singer, choć mieszkańcem Lublina nie był. Jego dzieło, zachowujące w tytule Lublin (Sztukmistrz z Lublina) – dzieło autora literackiego Nobla, rozsławiło nasze wielokulturowe miasto, a echem jego utworu jest organizowany w mieście co roku festiwal sztukmistrzów.
Mam świadomość, że dokonując wyboru setki wybitnych lublinian, pominąłem wiele zasłużonych postaci. Starałem się wybrać grupę osób, reprezentujących różne okresy czasu, różne branże zawodowe, zaangażowanych w różne dziedziny działalności gospodarczej, społecznej, politycznej i kulturalnej oraz prostych i skromnych ludzi, oddających swoje życie za innych. Wyjątkowe uznanie wyraziłem dla nie docenianych dotąd architektów XIX i XX wieku, których dzieła spotykamy w mieście na co dzień.

Każda z postaci jest przedstawiona w ilości 1000 znaków netto. Ten bezwzględny limit pozwala na zachowanie proporcji oraz nie pozwala na rozpisywanie się na temat niektórych postaci.
Drugi limit – to cezura roku 2000. Jeden ze znajomych napisał, że w stosunku do niedawno zmarłych powinien być wielki dystans. Zasugerował, że górną granicą tego wykazu powinna być data 1917 r., a więc – sto lat przerwy, by był czas na odpowiednie zweryfikowanie postaci. W tej gorliwości wobec nazewnictwa imieniem niedawno zmarłych miejscy radni często „przeskakują samych siebie” – plac przy klasztorze dominikanów chcieli nazwać imieniem ojca Krąpca – bezpośrednio po jego śmierci. Byli zdziwieni, że konwent klasztorny odrzucił tę propozycję, więc imieniem tego teologa nazwali inny plac Lublina. Ale do tej pory nie uhonorowali żadną nazwą twórcy Studium Generale, świątobliwego ojca Pawła Ruszla, zmarłego trzy i pół wieku temu.

Jak w każdej regule – mogą być wyjątki. Cezurę roku 2000 przekraczają tylko: Edward Hartwig i Marek Wyszkowski – trudno wyobrazić sobie dzieje Lublina, poznawanych przez pryzmat najwybitniejszych lubelskich biografii, bez tych dwóch osób, rozsławiających Lublin obrazem i piórem.

Plutarcha „Żywoty sławnych mężów” w Starożytnym Rzymie oraz średniowieczna hagiografia, mimo przesadnej idealizacji postaci, miały wielki wpływ na kształtowanie pożądanych postaw społecznych. Warto wrócić do tej wychowawczej idei „sławnych mężów… i niewiast” – może ktoś z żyjących, pod wpływem tej lektury zadba o to, by swoją biografię zapisać chwalebną inicjatywą, społeczną aktywnością, czy innymi dokonaniami. Być może, ktoś po latach wyda kolejny tom, powiększony o nazwiska osób współcześnie nam żyjących, może jeszcze anonimowych, ale mających wielką fantazję, życiową energię i ambicję.

Zdobyć 4 tomy Słownika Biograficznego – to problem. Przeczytać je – jeszcze trudniej, zapamiętać choćby 10 procent z ponad tysiąca biogramów – jeszcze trudniej – nazwiska giną w gąszczu innych. Poza tym – lista, zaprezentowana przeze mnie, zawiera wiele nazwisk, jeszcze nie ujętych w żadnym tomie Słownika Biograficznego Lublina. Moją ideą jest więc przybliżyć te postacie w sposób zwięzły. „Setka” jest do ogarnięcia. Można z tej setki wybrać pierwszą „dziesiątkę” – to ewentualne zadanie pozostawię czytelnikom.

Chciałbym na koniec wyrazić mocne słowa krytyki obecnych władz Lublina, uniemożliwiających mi realizację autorskiej trasy „Znani i mniej znani mieszkańcy Lublina” przy pomocy busów elektrycznych „Lublin City-Tour”, która według mojej koncepcji powinna się zaczynać na Starym Mieście. To przecież jest to, co ja Państwu prezentuję – trochę inaczej, w szerszym kontekście, wymieniając przy okazji dziesiątki innych nazwisk, ale o to w tej usłudze chodzi!
W tej sprawie zebrałem poparcie 1655 osób do wniosku obywatelskiego o wjazd naszych busów elektrycznych na Stare Miasto. Postawa większości radnych, podobnie jak władz miasta – jest dalej sprzeczna z interesem turystów, chcących lepiej poznać nasze miasto – zarówno przez znajdujące się na Starym Mieście zabytkowe obiekty, jak i przez postacie urodzone i mieszkające na Starym Mieście.

Czekam na ewentualne poparcie – jeśli Państwo widzą sens i potrzebą popierania tej naszej idei – proszę pojedynczo lub zbiorowo pisać do władz i do mediów. Ale – ze Starym Miastem, czy bez – i tak miałbym Państwu dużo do powiedzenia na temat Lublina i jego dawnych mieszkańców.

Do „Stu wybitnych lublinian i osób zasłużonych dla Lublina” będą załączone 2 listy osób (są w przygotowaniu – tylko nazwiska, daty urodzin i śmierci, funkcja – średnio po 2 linijki na postać):
1. „Stu lubelskich bojowników o niepodległość oraz ofiar nazizmu i komunizmu”.
2. Druga setka wybitnych lublinian i osób zasłużonych dla Lublina”,
sugerując kontynuację tej idei w kolejnych tomach. Byłoby mi miło, jeżeli znalazłaby ona uznanie i wsparcie u podmiotów, zajmujących się promocją kultury w mieście, czego się nie spodziewam, znając stosunek obecnych władz do moich inicjatyw.
Wojciech Górski

Moje uwagi do pocztu „Stu wybitnych lublinian i osób zasłużonych dla Lublina”

Rok temu, jeden z moich znajomych (również na fb), publicznie oświadczył w lubelskich mediach, że przygotuje poczet „700 lublinian na 700-lecie” (mam nadzieję, że przeczyta mój artykuł). Gdy wyraziłem się, że jest to zadanie zbyt karkołomne, skomentował to beztrosko: „jaki problem – wystarczy wziąć 4 tomy Słownika Biograficznego Lublina i przepisać nazwiska”. Ależ wyczyn! – a co będzie, jeśli tych nazwisk okaże się więcej? Z całą pewnością zaręczam Państwa, że tych nazwisk w Słowniku już jest ponad tysiąc.

Oferując turystom trasę „Znani i mniej znani mieszkańcy Lublina” w ramach mojej usługi „Lublin City-Tour” (która to oferta została odrzucona przez władze miasta na imprezę Lublin Sezon 2017 r.!), czułem się zobowiązany pogłębić swoją wiedzę na temat miasta oraz poznać lepiej biografie wybitnych lublinian.

Jesienią zrodził się mój pomysł i pierwsze swoje propozycje osób przedstawiałem na łamach fb. Spodziewałem się jakiegoś medialnego odzewu, nawet zwróciłem się do jednej redakcji, ale … wygląda na to, że ze swoim pomysłem zostałem zdany na samego siebie. Od czasu do czasu ktoś przeczyta mój wpis, polubi go, zwłaszcza gdy dotyczy bardzo znanej osoby – i tyle.

Trudne to zadanie dla jednej osoby, która ma ogarnąć 700 lat historii oraz wszystkie dziedziny życia społecznego, gospodarczego i kulturalnego miasta. Kiedy dokonałem tego subiektywnego wyboru, w trakcie prezentacji poszczególnych postaci, spotkałem się z uwagami, że nieproporcjonalnie za dużo jest osób walczących o niepodległość oraz męczenników za wiarę. Słyszałem też uwagi, że za mało jest działaczy gospodarczych.
Same słowniki biograficzne nie są wystarczającą bazą do prezentowania różnorodnych tematycznie postaci. Gdy zaczynałem prezentować tę listę, około ¼ osób wybranych przeze mnie, było skompletowanych na podstawie mojej ogólnej wiedzy o Lublinie. Wielu z tych osób nie ma jeszcze w tych czterech wymienionych tomach.

Pomyślałem sobie – a gdyby tak powstał zespół, który dokonałby wyboru „100 lublinian”, lub nawet „700 lublinian” – według prostych kryteriów – profesji:

1. Artyści (architekci, rzeźbiarze, malarze, muzycy, literaci, aktorzy).
2. Duchowni.
3. Działacze społeczni, dzialacze samorządowi, urzędnicy.
4. Działacze gospodarczy, naukowcy.
5. Lekarze.
6. Nauczyciele.
7. Żołnierze, bojownicy o niepodległość.

Gdy ułożyłem tę listę i zacząłem jej prezentację, wśród 100 wybitnych lublinian zamieściłem 16 bojowników o niepodległość i męczenników za wiarę. Gdy zacząłem studiować biografie osób, które straciły życie z rąk Gestapo i NKWD, lub były przez te zbrodnicze władze represjonowane, z samych 4 tomów Słownika zanotowałem już ponad osiemdziesiąt nazwisk! Łącznie z bohaterami powstania styczniowego, liczba ofiar walki o niepodległość już sięga setki. Dla nich samych trzeba byłoby opracować osobny poczet! A są to nazwiska postaci, które oprócz tego, wcześniej lub później, znacznie zasłużyły się w życiu społecznym i politycznym Lublina.

Po tzw. „polubieniach” okazuje się, że postacie bojowników walk o niepodległość nie są przez większość znajomych uważane za wybitne. Kto więc bardziej zasłużył się dla Lublina? – muzycy, plastycy, lekarze, czy nauczyciele?

Kultura duchowa jest wartością nie dającą się zmierzyć, więc jej odrzucanie, czy drastyczne ograniczanie, upośledza naszą wrażliwość, stępia naszą ofiarność – potrzebę niesienia pomocy innym i poczucie odpowiedzialności za wspólne dobro.

Według przedstawionego schematu, 2 osoby z wcześniej przedstawionych postaci zamienię na osoby zaangażowane w innych dziedzinach życia społecznego. Zostaje mi więc z całej „setki” 14 osób walczących o niepodległość oraz męczenników za wiarę. Za dużo? – dokładnie, z zaokrągleniem do 1, jest to 1/7 przedstawionego wyżej „parytetu”. A jeśli ktoś ma inne propozycje, to chętnie się z nimi zapoznam i być może je uwzględnię.

54. Lubomelski Jan

Serialu „Stu sławnych lublinian i osób zasłużonych dla Lublina” ciąg dalszy. W poniedziałek będzie przedstawiony rektor XVI-wiecznej jesziwy, Salomon Luria, zwany Maharszalem. Dzisiaj przedstawiamy właściciela mieszczańskiej kamienicy, znanej z cennych fresków, Jana Lubomelskiego:

54. Lubomelski Jan (?-1551) – najwybitniejszy przedstawiciel rodu patrycjuszy lubelskich w XVI wieku, wywodzącego się ze szlachty (herbu Zadora). Jego ojciec, Mikołaj zasłynął z faktu wykupienia funkcji wójta dziedzicznego przez rajców lubelskich i ustanowienia w Lublinie rotacyjnego (co kwartał), urzędu burmistrza. Jan, po śmierci ojca w 1516 r. przerwał studia w Lipsku i przejął po nim majątek oraz zajął się handlem zbożem i winem. Od 1532 r. zasiadał dożywotnio w radzie miasta. Ośmiokrotnie pełnił funkcję burmistrza. Prowadził młyn na Wieniawie, tworząc konkurencję dla młynów królewskich na Podzamczu. Zajmował się też handlem nieruchomościami. Jan Lubomelski kazał wybudować sobie okazałą kamienicę (Rynek 8) z obszerną sienią, którą przyozdobiono freskami, przedstawiającymi Lublin i bitwę z Tatarami pod jego murami w 1502 r., gdzie podobno walczył jego ojciec Mikołaj. Freski z połowy XVI w. są rzadkim przykładem malowideł w kamienicach mieszczańskich w Polsce. Oprócz tych fresków, są cenne freski ze scenami epikurejskimi oraz napisami w języku łacińskim i staroniemieckim, pod kamienicą – w „Piwnicy pod Fortuną”, wykonane na zlecenie jego syna Erazma.

53. Lelek-Sowa Stefan

Kolejna postać z cyklu „Stu sławnych lublinian i osób zasłużonych dla Lublina”. W sobotę będzie przedstawiony przedstawiciel bogatej rodziny mieszczańskiej z XVI wieku – Jan Lubomelski. Postacią na piątek jest Stefan Sowa, nazywany też Lelek-Sowa, człowiek który podobnie jak Beniowski, został zesłany na Syberię „za daleko”. Nie było dotąd w Lublinie człowieka, który zwiedziłby 4 kontynenty, miał dyplomy uniwersyteckie – amerykański i polski, walczył z caratem i z Niemcami. Aresztowany w Dzierzkowicach, jako jedyny parlamentarzysta Lublina, został stracony przez Niemców. Tydzień po warszawskich Palmirach mieliśmy swoje „Palmiry” – Rury, gdzie w lecie 1940 r. rozstrzelano pół tysiąca ludzi. Stefan Lelek-Sowa:

53. Lelek-Sowa Stefan (1885-1940) – działacz niepodległościowy, sędzia, senator RP. Urodzony w Kraśniku, był uczniem gimnazjum im. Staszica w Lublinie. Za udział w strajku szkolnym w 1905 r. został zesłany do Władywostoku. Zbiegł stamtąd, podróżując po świecie (Japonia, Chiny, Nowa Gwinea, Australia, USA). Ukończył politologię w USA i filozofię na UJ w Krakowie. Walczył w I Brygadzie Legionów, a następnie był komendantem okręgu POW na Lubelszczyźnie. Po odzyskaniu niepodległości ukończył prawo na KUL. Po studiach został sędzią w Sądzie Apelacyjnym w Lublinie. Był członkiem PPS a następnie działał w sanacji. W l. 1938-1839 był senatorem II RP. W czasie okupacji był współorganizatorem tajnych organizacji niepodległościowych na Lubelszczyźnie – Służby Zwycięstwu Polski i Związku Walki Zbrojnej oraz Organizacji Orła Białego Okręgu Lublin. Został rozstrzelany przez Niemców na tzw. Rurach Jezuickich (obecnie dzielnica LSM) w dniu 29 czerwca 1940 r. – razem ze swoją córką, Haliną Lelkówną, studentką KUL, łączniczką ZWZ i innymi działaczami niepodległościowymi (razem – około 500 ofiar). Ulica imieniem bohatera znajduje się na Wieniawie – w Śródmieściu Lublina.

Wielkopostny popiół na głowę

Akurat w Środę Popielcową, w Dzień Żołnierza Wyklętego wdałem się z byłymi już „znajomymi” w polemikę, która zakończyła się skandaliczną awanturą.

Największy fejsbukowy lubelski demagog, zwolennik partii putinowskiej chciał udowadniać na siłę, jak to AK działała „egoistycznie, na własną zgubę”, nie chcąc współpracować z partyzantami AL, BCh i partyzantką sowiecką. Skutkiem tej „głupoty” dowództwa AK był „kocioł” w Puszczy Solskiej pod Osuchami i śmierć około 800 partyzantów, osaczonych przez Wehrmacht. Ów „eskpert” powoływał się przy tym na relacje swojego dziadka, jako nieomylnego autorytetu w powyższej sprawie.

Autorowi, który zbierał od innych tylko przytakiwania, zwróciłem uwagę że było regułą, że kiedy dochodziło do próby „współpracy” między ludźmi AK i komunistami, to bezpośrednio po tym był „kocioł” dla AK. Tak było z Osuchami. Tak było też z rodziną komendanta AK Okręgu Lublin, Kazimierza Tumidajskiego, który spotkał się z ze zdegradowanym przed wojną generałem Michałem Rolą-Żymierskim, po którym, bezpośrednio po tym został rozstrzelany przez Niemców syn Tumidajskiego, a jego córka została wywieziona do Ravensbrück.
Gdy ów „ekspert od współpracy Polaków z Rosją” zwrócił uwagę, że to właśnie Tumidajski i Cholewa w lipcu 1944 r. unikali rozmów z Berlingiem w sprawie wspólnej walki z Niemcami, użyłem argumentu „klasycznej współpracy z władzami ZSRR” na przykładzie „procesu 16” – zwracając uwagę, że tym kłamstwem obraża rodzinę Okulickiego i wszystkich żołnierzy AK. W odpowiedzi usłyszałem dziwne zapytanie: „czy Pan jest kobietą?” – co to za insynuacja!

Sympatyka Rosji wsparł natychmiast działacz SLD, ubliżając mi w najbardziej ohydny, niewyobrażany sposób, że przy tym „zapluty karzeł reakcji” brzmi bardzo łagodnie.

W Dzień Żołnierza Wyklętego spotkałem się z wyjątkową podłością, nienawiścią i agresją – tylko dlatego, że zwolennikom współpracy z ZSRR zarzuciłem wielkie oszustwo na przykładzie „zaproszenia do Moskwy” dla 16 przywódców Polski Podziemnej – podstępnie uwięzionych i bezprawnie osądzonych przez obcy sąd.

Uświadomiłem sobie obecny stan agresji któregoś już pokolenia komunistów wobec wszystkich, którzy chcą mówić prawdę, w jaki sposób była „utrwalana władza ludowa”.
Przeżyłem szok – proszę wybaczyć, że nie będę cytować tej obelgi – to jest na poziomie pogardy brutalnych „czerwonych” oprawców, zainstalowanych w Polsce przy pomocy wrogiego nam państwa.

Ta sytuacja dała mi wiele do myślenia. Nie chcę kolejny raz „zderzyć się” z kolejnym agresywnym polemistą, nie życzącym sobie, bym mu burzył wykreowany przez niego pogląd na rzeczywistość i historię.
Dlatego też – wobec tego że wśród kilkuset moich znajomych są też zadeklarowani entuzjaści KOD oraz zwolennicy budowy pomnika dla „Bolka”, proponuję moim znajomym (cenionym w kontaktach roboczych – branżowych), by wybrali między politycznym zaangażowaniem po stronie której nie akceptuję, a w miarę poprawnymi stosunkami ze mną.

Z kolei przykład Gimnazjum Nr 9 w Lublinie świadczy, że lokalny układ PO-PiS w sprawie likwidacji szkoły musiał być przebity przez ludzi z większym zaangażowaniem, niż u wszystkich razem wziętych posłów i radnych lubelskiego PiS.

Nie zależy mi na liczbie znajomych. Nie zależy mi na ich polubieniach. Bardziej zależy mi na tym, żebym kolejny raz nie spotkał się z obelgami, jak od działacza SLD za zwrócenie uwagi na „zaproszenie do Moskwy” dla 16 przywódców Polski Podziemnej.

52. Laśkiewicz Teofil

Ciąg dalszy pocztu „Stu wybitnych lublinian i osób zasłużonych dla Lublina”. Postacią, prezentowaną w piątek będzie niezwykły człowiek – Stefan Lelek-Sowa. Postacią na czwartek jest polski przemysłowiec, właściciel pierwszej w Polsce fabryki samolotów – Teofil Laśkiewicz:

52. Laśkiewicz Teofil (1869-1925) – inżynier, przemysłowiec. Urodzony w Skierniewicach, studiował w Instytucie Technologicznym w Petersburgu. Pracował w fabryce Lilpop w Warszawie. W 1899 r. zawarł spółkę z Emilem Plage, zakładając przedsiębiorstwo „E. Plage i T. Laśkiewicz”. Po śmierci wspólnika w 1909 r. jego rodzina wyraziła zgodę na dalsze funkcjonowanie firmy pod tą nazwą. W 1910 r. T. Laśkiewicz zawarł spółkę z Kazimierzem Arkuszewskim, produkując na terenie Bronowic urządzenia do przemysłu spożywczego. Tuż przed I wojną światową zakład zatrudniał 450 robotników. Po odzyskaniu niepodległości fabryka „E. Plage i T. Laśkiewicz” otrzymała zlecenie jako pierwsza w Polsce na produkcję samolotów wojskowych. Po śmierci właściciela fabryką kierował jego syn Roman. W 1935 r. fabryka została przejęta przez państwo jako Lubelska Wytwórnia Samolotów. T. Laśkiewicz prowadził aktywną działalność w wielu stowarzyszeniach branżowych, społecznych i charytatywnych. Był założycielem Towarzystwa Pożyczkowo-Oszczędnościowego Robotników Chrześcijańskich w Lublinie, działał w Lubelskim Towarzystwie Dobroczynności. Był też opiekunem Szpitala św. Józefa.

51. Kwiatkowski Wawrzyniec

Rozpoczynamy drugą połowę „Stu wybitnych lublinian i osób zasłużonych dla Lublina”. Jutro będzie przedstawiony polski przemysłowiec Teofil Laśkiewicz, który jako pierwszy w niepodległej Polsce produkował samoloty. Postacią na dzisiaj jest inicjator budowy Domu Żołnierza w Lublinie i działacz społeczny, Wawrzyniec Kwiatkowski:

51. Kwiatkowski Wawrzyniec (1890-1984) – oficer WP, nauczyciel, działacz społeczny, pisarz. Urodzony w Łąckiem na Pokuciu. W czasie I wojny światowej walcząc w armii austro-węgierskiej, zdobył kwalifikacje oficerskie. Po odzyskaniu niepodległości kierował referatem oświatowym WP w Lublinie. Ukończył historię i prawo na UL. Był inicjatorem budowy Domu Żołnierza w Lublinie. W tym celu organizował publiczne kwesty, imprezy sportowe i kulturalne. Był autorem tekstu na pamiątkowej tablicy, umieszczonej na obiekcie w 1933 r. Działał aktywnie w PCK i w wielu innych organizacjach społecznych. W 1939 r., w czasie walk z Niemcami, trafił do niewoli w Brześciu. Ze względu na wiek został z niej zwolniony. W czasie wojny pracował w referacie spisu ludności. Dla władz Polski Podziemnej napisał projekty reformy szkolnictwa i reformy rolnej. 30 VI 1944 r. został aresztowany przez Gestapo, osadzony na Zamku i skazany na śmierć. Uratował się jako jeden z nielicznych z mordu kilkuset więźniów. Po wojnie pracował w wielu urzędach i studiował na Wydziale Rolnym UMCS. Był autorem wielu opracowań (Lublin moje miasto) i pamiętników. Był żonaty. Jeden z 3 jego synów zginął w Oświęcimiu.