Ten komentarz o „Mojżeszu”, który przeprowadzi zdemoralizowany przez komunę naród, słyszałem już w 1989 r. – że trzeba czekać ze czterdzieści lat, aż wymrze pokolenie ludzi, ukształtowanych mentalnie w sowieckiej niewoli.
Jest to poważny błąd metodologiczny. Już wtedy twierdziłem, że tamtej sytuacji nie można porównywać do naszej rzeczywistości. Po pierwsze – NIE MAMY MOJŻESZA, więc nie ma kto nas „przeprowadzić” przez transformację ustrojowo-mentalną. Po drugie – trzydziestolatkowie, urodzeni a raczej wychowani już w III RP, popełniają zasadniczy grzech pychy – rzekomego nie skażenia komunizmem, w przeciwieństwie do starszego pokolenia, wywodzącego się z Solidarności. A kto to udowodnił, że granicą mentalną jest wiek polityków? – można wyciągać pewne wnioski statystyczne, ale to jest rażąca demagogia! – Homo sovieticus (pojęcie ukształtowane przez ks. Tischnera) jest w każdym z nas! – w większym, lub mniejszym stopniu, a stopień mentalnego uformowania przez komunę absolutnie nie pokrywa się z wiekiem!
Biorąc pod uwagę, że to właśnie Mojżesz został urodzony i wychowany w egipskiej niewoli, to on powinien być bardziej zniewolony, niż młodszy od niego o pokolenie Jozue. Idąc dalej tym samym tokiem myślenia, pokolenie ludzi które urodziło się po powstaniu styczniowym, nie powinno wywalczyć niepodległości, bo był „skażone” systemem carskiej Rosji. A to właśnie ci ludzie z Piłsudskim, Dmowskim, Żeromskim i setkami innych, pociągnęli za sobą młodzież do niepodległości, poświęcając swoje życie w służbie ojczyzny ponad trzydzieści lat! Nie twórzmy więc fałszywych stereotypów, bo nie wyciągniemy z nich właściwych wniosków. Nie twórzmy mitów, które wypaczają nam świadomość. Błąd metodologiczny młodego pokolenia polega na tym, że uważają wszystkich, wychowanych w PRL-u za ludzi obciążonych anachronizmem politycznego myślenia i szeregiem jeszcze innych wad, których rzekomo oni sami nie posiadają. Proszę nie stawiać mnie z racji wieku w jednym szeregu z Bolkiem, Niesiołowskim i Tuskiem, a nawet z Kaczyńskim czy Macierewiczem, bo moja wizja Rzeczypospolitej jest inna, niż wielokrotnie już demonstrowana przez polityków PO-PiS-u.
Korwin, Kukiz, Nowoczesna, czy Razem, to nie może być jedyna alternatywa polityczna dla młodego pokolenia. Sympatie znacznej części wyborców są kierowane do ruchu, który jednoczyłby nurt wartości tradycyjnych z nowoczesnością. Jeśli dotąd go nie ma – to trzeba go stworzyć! Przy całym szacunku do Kukiza, do jego anty-systemowości, patriotycznego zaangażowania, ideowości członków jego ruchu, brak sformalizowanych struktur organizacyjnych uważam za anachronizm, który blokuje rozwój tej formacji. Więź osobowa może być w gronie kilkudziesięciu osób, ale nie wśród dziesiątków tysięcy ludzi. System ewentualnej selekcji osób, oparty na polecaniu przez znajomych, staje się takim samym kluczem „dopychania się do koryta” (wpływowej władzy), jak w nepotycznych i wodzowskich partiach politycznych.
Przykład skuteczności działania scentralizowanej partii PPS na przełomie XIX i XX wieku dowodzi, że oprócz silnej i ideowej więzi osobowej powinny być ramy organizacyjne ugrupowania, określone cele i rozdzielone funkcje dla jego członków. Organizacja – to tryb, który powinien funkcjonować nawet w przypadku, gdyby zabrakło jej lidera! A tego u nas nigdzie nie ma! Partie systemowe: PO, PiS, PSL, i SLD – to partie, gdzie dominuje nepotyczny system rozdawnictwa politycznych synekur oraz umieszczania swoich kandydatów na premiowanych awansem miejscach na listach wyborczych.