23 września 1651 r. upadła I Rzeczpospolita.

23 września 1651 r. upadła I Rzeczpospolita!

[Dwa lata temu pisałem o haniebnej ucieczce wojsk polskich spod Piławiec – 23 września 1648 r. Rok temu napisałem o haniebnej zdradzie wojsk polskich 23 września 1651 r. pod Białą Cerkwią, kiedy była ostatnia szansa na uratowanie Rzeczypospolitej. Ponieważ przybyło mi znajomych, chciałbym zaprezentować swoją ocenę wydarzeń, opisanych w „Trylogii” H. Sienkiewicza. Chciałbym w przyszłym roku zamknąć temat Lublina i „wypłynąć na większe wody” – broń Boże – „Żółte Wody”! Zaprezentuję teraz cykl 10 artykułów, odtwarzanych z publikacji rok temu. Nie mam teraz czasu czasu na ich korektę, więc proszę je przyjąć jako materiał roboczy:]

Część I:

23 września 1651 r. upadła I Rzeczpospolita!

Rok temu, z okazji rocznicy haniebnej ucieczki wojsk polskich spod Piławiec (23 września 1648 r.) zamieściłem tu na Fb artykuł o Piławcach i Beresteczku. Dzisiaj piszę artykuł o wiele szerszy, ukazujący jeszcze większą dramaturgię dziejów Polski, która została zniszczona na skutek złej woli kilku ludzi, żyjących w połowie XVII wieku. A oto główni „architekci” upadku Pierwszej Rzeczypospolitej:

1. Mikołaj Potocki (1593-1651) – „Alfa i Omega” upadku państwa. Po śmierci hetmana wielkiego koronnego Stanisława Koniecpolskiego w 1646 r. (to był rzeczywiście „koniec Polski”) objął wielką buławę hetmańską. Epitety, jakimi jest określany, nie są pozytywne: „marny, przesądny, niedołężny, zbyt pewny siebie wódz, alkoholik, rozpustnik, kunktator. Pierwszy i chyba jedyny w historii Rzeczypospolitej hetman prowadzący bitwę z karocy, pod wpływem alkoholu. Dodatkowo autor klęski pod Żółtymi Wodami i Korsuniem oraz wątpliwego zwycięstwa w kampanii 1651 r. zakończonego ugodą w Białej Cerkwi”.
• Zacytuję krótki biogram hetmana – pijaka, opracowany przez Wojciecha Kalwata:
„Był dobrym żołnierzem, ale jedynie jako podkomendny. Otrzymane rozkazy wykonywał sumiennie, ale na samodzielnego wodza zupełnie się nie nadawał. Odznaczał się przy tym cechami charakteru, które przysparzały mu ciągłych wrogów i problemów. Pod komendą Koniecpolskiego sprawował się dobrze. Jako hetman polny (od 1637) zwalczał kolejne bunty kozaków. Największym jego sukcesem w tych starciach było zwycięstwo pod Kumejkami (16 XII 1637). Przez króla i hetmana wielkiego nie był dopuszczony do planów wojny z Turcją. Dopiero po śmierci swego protektora, został w nie wtajemniczony i zaangażował się w jawne przygotowania wojenne. Obdarzony buławą wielką koronną w 1646 r. robił wszystko, aby udowodnić, że na nią nie zasłużył. Gdy wybuchło powstanie Chmielnickiego napisał do króla, że nie dobywając broni, samym strachem skończy rebelię. Nie skończył.

• Zadufany w sobie, podzielił swe skromne siły na trzy części. Wysłani drogą wodną kozacy rejestrowi przeszli na stronę powstańców. Jego syn Stefan poniósł klęskę pod Żółtymi Wodami (16 V 1648), a ojciec – zamiast pomóc synowi – dał sygnał do odwrotu. Nie orientując się kompletnie w sytuacji, został zaskoczony widokiem Tatarów, którzy wspierali kozaków. 25 V pod Korsuniem zastosował formację taborową, kompletnie nieprzydatną w trudnych warunkach terenowych. Kozacy rozerwali tabor, bitwa zamieniła się w rzeź, a trzykrotnie ranny hetman dostał się do niewoli. O klęsce zadecydowało niedocenienie przeciwnika, a także umiłowanie do kielicha. Diabła tam miał być dobry rząd – pisał Bogusław Maskiewicz – kiedy (…) hetman wielki koronny, Mikołaj Potocki ustawnie się opił gorzałką i (…) pijany w karycie siedział. Wypuszczony w 1650 r. za okupem, od razu po powrocie popadł w konflikt z innymi polskimi dowódcami. W sławnej bitwie pod Beresteczkiem dał popis niekompetencji, narażając armię na klęskę. Doradzał królowi zamknięcie się w warownym obozie i nie dawaniu odporu przeciwnikowi w otwartym polu. Na szczęście Jan Kazimierz wybrał inne rozwiązanie, które doprowadziło do zwycięstwa. Na królewski rozkaz zaatakowania taboru kozackiego, miał odpowiedzieć: iż na tabor dość czasu jutro będzie nastąpić, a on nazajutrz nieborak pił i upieł się był nie myśląc o taborze. Wkrótce potem zmarł, pozostawiając po sobie opinię wahliwego kunktatora i pijaka”.
Alfa – autor pierwszych klęsk Rzeczypospolitej w walce z Kozakami. Niezależnie od tego, czy w czasie bitwy pod Korsuniem, hetman był rzeczywiście pijany, czy było to tylko złośliwe pomówienie przez jego przeciwników, pozostaje wiele pytań: czy hetman był na tyle głupi, że w celu stłumienia powstania Chmielnickiego nie połączył swoich sił z wojskami Jeremiego Wiśniowieckiego, podzielił swoje skromne siły na 3 części, wysyłając najsłabszy korpus ze swoim synem Stefanem pod Żółte Wody, a gdy osaczony syn bronił się w warownym obozie ponad 2 tygodnie – jako jego ojciec i wódz armii, zamiast przyjść mu z odsieczą, oddalał się od osaczonego przez wrogów korpusu? Czy trzeba być aż tak wielkim idiotą, by popełniać tak kardynalne błędy, czy jego postawa ma wszelkie znamiona zdrady? A jeśli tak – to kto sterował tym człowiekiem, który doprowadził do upadku państwa? Biorąc pod uwagę dodatkowe okoliczności – nagła śmierć króla Władysława IV „od przedawkowania leków” na Mereczowsczyźnie (Litwa, 20 maja, między dwiema bitwami: pod Żółtymi Wodami – 16 maja i pod Korsuniem – 26 maja), to czy tę katastrofę państwa ktoś starannie zaplanował i konsekwentnie realizował? Kto? – wróg zewnętrzny, moskiewski lub kozacki agent, a może sama królowa, Ludwika Gonzaga, chcąca utorować sobie drogę do władzy w atmosferze domowego zamętu? Fatalne dowodzenie hetmana w bitwie pod Korsuniem, pijanego, z karety jest symbolem moralnego upadku państwa. Niestety – do tej pionierskiej roli hetmana w doprowadzeniu do upadku państwa, dochodzi jeszcze tragiczny epilog jego działalności:

Omega – kilka miesięcy po nie wykorzystanym zwycięstwie pod Beresteczkiem, kiedy hetman polny litewski Janusz Radziwiłł po raz kolejny pobił wielokrotnie silniejsze wojska kozacko-tatarskie pod Łojowem, wojska Rzeczypospolitej zmierzały do Białej Cerkwi (85 km na południe od Kijowa), by ostatecznie zniszczyć wojska Chmielnickiego. W dniu 23 września, w bitwie stoczonej z Kozakami i Tatarami, liczącymi razem 32 tysiące walczących, wzięły udział tylko wojska litewskie, liczące tylko 4 i pół tysiąca żołnierzy. Wojska koronne (polskie), liczące około 18-20 tysięcy żołnierzy, nie udzieliły wsparcia Radziwiłłowi. Bitwa, która mogła zakończyć się ostatecznym pokonaniem Chmielnickiego, zabiciem go lub pojmaniem oraz pacyfikacją reszt powstańczych wojsk, została nie rozstrzygnięta. Radziwiłł walczył samotnie z ośmiokrotnie silniejszym przeciwnikiem, przy biernej postawie wojsk koronnych! (I kto tu jest zdrajcą? – panie Sienkiewiczu, zza grobu!). Kiedy Radziwiłł, wściekły po bitwie zapytał pijanego Potockiego, dlaczego Polacy nie udzielili mu pomocy, usłyszał odpowiedź – „my nie przyjechaliśmy walczyć, tylko pertraktować”. Była to ostatnia szansa uratowania Rzeczypospolitej! Po tym fakcie tragedię Polaków można porównać do losu biblijnego Hioba:

Chyba przekleństwo spadło na bezmyślne dowództwo wojsk polskich, bo 8 miesięcy i 10 dni po tym fakcie, pół roku po śmierci pijanego hetmana, doszło do masakry części właśnie tych wojsk pod Batohem! 2 czerwca 1652 r. na skutek fatalnego dowodzenia przez hetmana Marcina Kalinowskiego (pozbawionego talentu dowódcy, nie umiejącego utrzymać dyscypliny w wojsku oraz mającego pogłębiającą się ślepotę), około 5-6 tysięcy wziętych do niewoli polskich jeńców, z rozkazu Chmielnickiego zostało ściętych! – głowa, po głowie. A Chmielnicki śmiał się szyderczo do ofiar, że osiem miesięcy wcześniej mogli go zupełnie zniszczyć. On nie zmarnował tej szansy rozprawienia się z przeciwnikami – w myśl wygłoszonej przez siebie zasady, że: „zdechły pies nie kąsa”.
Batoh był początkiem wielkich tragedii Polaków: rzezi mieszkańców Wilna w 1655 r., spalenia wszystkich mieszkańców Zabłudowa w 1659 r. i tysięcy innych zbrodni dokonanych w tych latach na Polakach przez Kozaków, Moskali, Szwedów, Prusaków i Węgrów Jerzego II Rakoczego. A tą ostatnią szansą uratowania Rzeczypospolitej, po nie wykorzystaniu zwycięstwa pod Beresteczkiem była Biała Cerkiew. Wina hetmana – pijaka, Mikołaja Potockiego w doprowadzeniu państwa do upadku była więc podwójna: raz pod Żółtymi Wodami i pod Korsuniem, drugi raz – pod Białą Cerkwią. Bitwy tam nie przegraliśmy, ale przegraliśmy losy Rzeczypospolitej.
Najwyższy czas zweryfikować kłamliwe stereotypy o bohaterach i zdrajcach połowy XVII wieku, ukształtowanych przez dwór królewski, a następnie pogłębionych przez Sienkiewicza. Dla mnie – Janusz Radziwiłł nie był zdrajcą, a Jerzy Lubomirski – nie był warchołem. O wiele więcej zła dla Polski wyrządził lukrowany przez tradycję król Jan II Kazimierz, a zwłaszcza jego żona – „demon” na polskim tronie, Ludwika Maria Gonzaga. Czas na „Anty-Trylogię”.

Ciąg dalszy opisu zdrady narodowej w połowie XVII wieku nastąpi…
Wojciech Górski.

 

Dziś rocznica największego pożaru w Lublinie – 1575 r.

8 maja – świętego Stanisława, biskupa męczennika. Dzisiaj w lubelskiej bazylice odpust. Trzeba pamiętać, że tragiczne w skutkach było przygotowywanie się do odpustu w 1575 r. Pożar wybuchł w nocy, między godziną drugą a trzecią w kamienicy przy ul. Grodzkiej, w tym miejscu, gdzie obecnie jest pub Święty Michał. Jadwiga Kołaczniczka piekła placki, które chciała sprzedawać na odpuście. Ten tragiczny żywioł został dokładnie opisany przez Sebastiana Klonowica. Był to największy pożar w historii miasta (nie ten, z obrazu u dominikanów). Odbudowane miasto zmieniło wygląd. Architekci i sztukatorzy z Włoch nadali mu styl, nazwany w XX wieku renesansem lubelskim.

Przy okazji – wyrażam wielkie oburzenie, że jedna lubelska „artystka”, korzystając z dotacji z Urzędu Miasta Lublin tworzy i sprzedaje swoje „dzieła” z wizerunkiem nieszczęsnej Jadwigi, nazwanej przez nią „Jadwigą Podpalaczką”.

Jako przewodnik po Lublinie stanowczo protestuję przeciw tak fałszywemu oskarżaniu osoby, która niechcący spowodowała pożar. Mogła to być też wina nieszczelnych przewodów kominowych. Nazywanie kogoś podpalaczką sugeruje, że ten pożar był podłożony celowo i złośliwie, co jest zupełnym wypaczaniem prawdy historycznej.

„Sen Leszka Czarnego” – Ludwik Głębocki, czy Władysław Barwicki?

Przy okazji prezentacji wybitnego lubelskiego malarza, Władysława Barwickiego, podałem że namalował on obraz „Sen Leszka Czarnego”. Ponieważ u kapucynów jest obraz „Sen Leszka Czarnego”, autorstwa Ludwika Głębockiego, wyjaśniam, że OBAJ ARTYŚCI NAMALOWALI OBRAZY TAK SAMO ZATYTUŁOWANE! Można się więc łatwo pomylić, co do autorstwa obrazu.

Druga pomyłka może dotyczyć innego obrazu W. Barwickiego: „Panorama Lublina od strony wjazdu zamojskiego”. Aleja wśród drzew i wieże centrum Lublina łudząco przypominają obraz Filipa Dombecka: „Wjazd generała Zajączka do Lublina”, który znajduje się w gabinecie prezydenta Lublina.

Z okazji 700-lecia Lublina dobrze byłoby zaprezentować najbardziej znane wizerunki miasta.

Lublin stolicą Polski? – raz? dwa razy? – czy wcale?

Dzisiaj wysłuchałem wywodu jednej przewodniczki po Lublinie, od czasu do czasu oprowadzającej grupy z Niemiec i Włoch, mówiącej z dumą, że Lublin był dwa razy stolicą Polski. Znam też innych przewodników po Lublinie, którzy te poglądy dalej wygłaszają przyjezdnym gościom. Słuchając takich informacji, otwieram wtedy szeroko oczy ze zdumienia, że można jeszcze w tym czasie pleść takie bzdury?! Jeśli już Lublin pełnił funkcję miasta stołecznego, to nieoficjalnie, w pierwszej połowie 1569 roku i jeszcze w lipcu tego roku kiedy była zawierana unia Polski z Litwą i był w Lublinie odbierany hołd od księcia Prus. Ale w XX wieku? – co za historyczna ignorancja! Kto dał licencję tym przewodnikom?

Nadmuchany balon PRL-owskiej propagandy, jakoby to Lublin był stolicą Polski i to aż dwa razy, nieźle się trzyma – mimo prawie trzydziestu lat od upadku komunizmu i prawie czterdziestu lat od powstania Solidarności, która złamała komunistyczny monopol na informację.

Jak to więc było z tymi rządami?

Pierwszy, Tymczasowy Rząd Ludowy Republiki Polskiej, utworzony w nocy z 6/7 listopada 1918 r. , zwany potocznie Rządem Daszyńskiego, był tylko rządem z nazwy! Wystarczyło Daszyńskiemu spędzić w Lublinie tę jedną noc, by przejść na trwałe do historii Polski. Nie zapominajmy – jeszcze trwała wojna, w kraju działała Rada Regencyjna – nieoficjalny rząd polski, zależny od okupantów.
Lewicowy rząd I. Daszyńskiego w ciągu kilku dni swojego istnienia nie wydał żadnego aktu prawnego! Co to więc za rząd – tylko z nazwy, nie mający żadnej realnej władzy? O jego iluzoryczności świadczy fakt, że nawet nie ma dokładnie podanego obiektu, jako ośrodka władzy. Podaje się, że ukonstytuował się w dawnym pałacu Lubomirskich, późniejszej Komisji Wojewódzkiej, ale też spotyka się informacje, że został utworzony w hotelu „Victoria” (obecnie nie istniejącym – zbombardowanym 9 IX 1939 r.). Najważniejszy dla zrozumienia całości sprawy jest fakt, że i Rada Regencyjna i rząd Daszyńskiego, przekazały w Warszawie J. Piłsudskiemu władzę w dniu 11 listopada 1918 r. i to właśnie ta data jest uznawana za początek niezależnego rządu polskiego.

Z kolei – jak można PKWN z lipca 1944 r. nazywać legalnym rządem Polski, a Lublin – stolicą Polski? Przyprowadzona z obcymi bagnetami, karabinami i czołgami władza komunistyczna nawet nie miała na tyle tupetu, żeby swój „komitet” nazwać rządem. Istniał w tym czasie w Londynie legalny rząd Polski, a ujawnione pod koniec lipca jego władze w Lublinie (Tumidajski, Cholewa), były aresztowane przez NKWD i wywiezione w głąb Rosji. PKWN przez 5 miesięcy swojego działania na prawym brzegu Wisły, nie był uznawany przez żadne państwo świata (za wyjątkiem ZSRR). Kiedy 1 stycznia 1945 r. został samozwańczo przemianowany na Rząd Tymczasowy, działał już w Warszawie.

Nie dorabiajmy więc sobie fałszywej ideologii do brutalnej rzeczywistości – tortur i mordów NKWD na polskich żołnierzach AK. Zamiast chełpić się „stołecznym miastem” z 1944 r., przypomnijmy lepiej losy tysięcy żołnierzy AK, skazywanych na śmierć przez NKWD-UB. Przypomnijmy symboliczne postacie – Zofię Pelczarską, pierwszą kobietę, zamordowaną przez NKWD na Zamku w Lublinie i Stefana Dębickiego „Kmicica”, ostatniego dowódcy AK w Lublinie, przejmującego władzę w mieście, aresztowanego przez NKWD i skazanego na śmierć. Jeśli taka była rola „stołecznego Lublina” w drugiej połowie 1944 r., to ja osobiście wnioskuję, by tym świadomym fałszerzom historii i nieukom zweryfikować licencje przewodnickie – niech się nie kompromitują w swoim rzemiośle przed turystami z kraju i zagranicy!

Już prędzej niż Lublin, na miano „stołecznego miasta” zasługuje Chełm – nie jako miasto manifestu PKWN, ale jako siedziba króla Rusi Daniela, który w połowie XIII wieku, ewakuując się z Halicza przez Tatarami przeniósł się właśnie do tego miasta.

LISTA STU WYBITNYCH LUBLINIAN I OSÓB ZASŁUŻONYCH DLA LUBLINA

Prezentuję poniżej moją pełną listę „Stu wybitnych lublinian i osób zasłużonych dla Lublina”. Okazuje się, że najwięcej osób polubiło mój setny wpis z tej serii – 24 nazwiska. Czy to uznanie dla prezentowanej postaci, czy opracowania przez autora? – nieważne – według mojego kryterium zwyciężył Jan z Nowego Sącza!

Okazuje się, że bojownicy o niepodległość, nie zdobyli Państwa uznania. Zarówno komisarz powstańczy na Lubelszczyznę, stracony w Lublinie, 20-letni Leon Frankowski, jak i harcmistrz Tadeusz Kozłowski, zamordowany przez Gestapo, nie cieszyli się popularnością.

Były pytania i uwagi na temat liczby kobiet na tej liście. Wyjaśniam, że kobiety zaczęły pełnić funkcje publiczne i społeczne dopiero w drugiej połowie XIX wieku. Pierwotnie chciałem uhonorować dwie harcerski – Marię Walciszewską i Marię Świtalską, które obawiając się brutalnego śledztwa w Gestapo, popełniły samobójstwo. Chciałem też wyróżnić pierwszą po wojnie kobietę – Zofię Pelczarską, żołnierza AK, zamordowaną przez NKWD – wtedy proporcje liczby kobiet by się wyraźnie zmieniły.

Dla bojowników o niepodległość warto by było sporządzić zupełnie osobną listę. Kilka tych szlachetnych postaci jest eksponowanych poniżej. Publikuję więc listę dla tych czytelników, którzy pominęli niektóre biogramy.

W przygotowaniu mam drugą setkę „wybitnych lublinian” w wersji skróconej – po 250 znaków – ich nazwiska również zasługują na uwagę.

Jest to mój zupełnie subiektywny wybór postaci, które symbolizują wiele dziedzin życia publicznego oraz każde stulecie długiej historii Lublina.

A więc – krótkie streszczenie pocztu, publikowanego na Fb przeze mnie w ciągu czterech miesięcy:

1. Leszek Czarny – książę krakowski. W Lublinie książę jest znany z budowy kościoła świętego Michała. Księciu Leszkowi przypisuje się także budowę kamienno-ceglanej wieży, na dziedzińcu zamkowym.
2. Władysław Łokietek – książę, a od. 1320 r. – król. 15 sierpnia 1317 roku, pod Krakowem wydał przywilej lokacyjny dla Lublina.
3. Kazimierz Wielki – król Polski w l. 1333-1370. „Zastał Lublin drewniany, a zostawił murowany”. Postawił w Lublinie zamek z kaplicą, otoczył miasto murami, wybudował kościół dla dominikanów.
4. Władysław Jagiełło – wielki książę litewski od 1377 r., król Polski w latach 1386-1434. Na jego polecenie kaplica Świętej Trójcy otrzymała wystrój bizantyjski. Ustanowił 2 jarmarki w Lublinie.
5. Kazimierz Jagiellończyk – wielki książę Litwy od 1440 r., król Polski w latach 1447-1492. Utworzył województwo lubelskie, zwiększył liczbę jarmarków w Lublinie.
6. Zygmunt August – król Polski i wielki książę Litwy w latach 1548-1572. Doprowadził w Lublinie wraz z sejmami Polski i Litwy do zawarcia unii, tworząc wielonarodową Rzeczpospolitą Obojga Narodów.
7. Stefan Batory – król Polski i wielki książę Litwy w latach 1576-1586. W 1578 r. Ustanowił w Lublinie Trybunał Koronny – najwyższy sąd apelacyjny dla szlachty w sądowniczej prowincji Małopolsce.
8. Ankiewicz Julian (1820-1903) – architekt, autor budowy Gimnazjum Gubernialnego, pałacu gubernialnego i gmachu Towarzystwa Kredytowego Ziemskiego, (obecnie Sądu Okręgowego).
9. Arciszowa Wacława (1870-1953) – nauczycielka. Założyła w Lublinie wiele szkół. W 1949 r. jej szkołę upaństwowiono jako tzw. IV LO w Lublinie, a w 1967 r. nadano imię Stefanii Sempołowskiej.
10. Arnsztajnowa Franciszka (1865-1942) – poetka żydowskiego pochodzenia. Wraz z poetą Józefem Czechowiczem wydała tomik poezji „Stare kamienie”, poświęcony zabytkom Starego Miasta.
11. Balin Jakub (?- 1623) – architekt włoski, przedstawiciel renesansu lubelskiego. Wśród wielu jego dzieł wyróżnia się znany z bogatej sztukaterii kościół św. Pawła.
12. Barszczewski Józefat (1836-1863) – powstaniec styczniowy, stracony przez wojsko carskie. Jedyny dowódca powstańczy urodzony w Lublinie.
13. Bieczyński Feliks (Łodzia-Bieczyński), 1799-1885) – inżynier, projektant ogrodów i rozwiązań komunikacyjnych dla Lublina. W 1837 r. zaprojektował park, nazwany „Ogrodem Saskim”.
14. Biernacki Mieczysław (1862-1948) – lekarz, działacz społeczny i oświatowy. Pracował w Szpitalu Bożego Jana, zaprojektował budowę wodociągów. Był też dziennikarzem „Kuriera Lubelskiego”.
15. Biernat z Lublina, (1460/1466-1529) – poeta, pionier literatury polskiej, urodzony w Lublinie. W 1513 r. napisał dzieło, uważane za najstarszy zabytek literatury polskiej – modlitewnik Raj Duszny.
16. Brzozowski Mieczysław (1933-1991) – ksiądz, kaznodzieja. Zasłynął z patriotycznych kazań w kościele, w czasach PRL, wygłaszanych zwłaszcza z okazji świąt narodowych i w stanie wojennym.
17. Chodźko Witold (1875-1954) – lekarz, profesor UMCS i AM w Lublinie, działacz społeczny. Był profesorem na Wydziale Lekarskim UMCS, a następnie – w Akademii Medycznej.
18. Cholewa Władysław (1892-1962) – działacz polityczny i niepodległościowy. Wobec odmowy współpracy z władzami PKWN, został zesłany do łagrów w ZSRR. Wrócił do Polski w 1947 r.
19. Christians Ludwik (1902-1956) – adwokat, działacz społeczny. W l. 1941-1944 był kierownikiem oddziału Rady Głównej Opiekuńczej (RGO). Niósł pomoc więźniom zamku i obozu na Majdanku.
20. Corrazzi Antoni (1792-1877) – architekt. Jego lubelskim obiektem była neogotycka Wieża Trynitarska z 1819 r. oraz klasycystyczny portyk przy katedrze.
21. Czachórski Władysław (1850-1911) – malarz, urodzony w Lublinie. Artysta malował sceny rodzajowe, pejzaże, portrety, martwe natury, kwiaty i obrazy o tematyce szekspirowskiej.
22. Czechowicz Józef (1903-1939) – poeta, urodzony w Lublinie. W 1932 r. wraz z Franciszką Arnsztajnową założył Lubelski Związek Literatów i wydał później tomik poezji „Stare Kamienie”.
23. Daszyński Ignacy (1866-1936) – polityk, marszałek sejmu, wicepremier rządu II RP, kilkudniowy premier Tymczasowego Rządu Ludowego Republiki Polskiej w Lublinie.
24. Doria-Dernałowicz Czesław (1901-1993) – architekt. W l. 1936-1938 restaurował kamienice Lubomelskich i Konopniców na Starym Mieście. Po wojnie budował wiele obiektów w Lublinie.
25. Dobrucki Stanisław (1862-1919) – lekarz – chirurg, działacz społeczny. Zasłynął jako pionier w wykonywaniu operacji wyrostka robaczkowego (1904 r.)., a także w zwalczaniu cholery w 1892 r.
26. Fajfer Jan (ok. 1500 – ok. 1560) – przedsiębiorca, papiernik. W 1538 r. uzyskał od króla Zygmunta I Starego dotację na budowę papierni we wsi Tatary przy Wielkim Stawie Królewskim.
27. Firlej Jan (1521-1574) – marszałek wielki koronny, działacz reformacji. W czasie koronacji Henryka Walezego wymusił na królu złożenie przysięgi, gwarantującej wolność religijną dla protestantów.
28. Gawarecki Henryk (1912-1989) – historyk sztuki, przewodnik po Lublinie. Autor przewodników, m.in. „Ulicami Lublina”, „Lublin – krajobraz i architektura” oraz „O dawnym Lublinie”.
29. Gawdzik Czesław (1910-1993) – architekt. W 1935 r. W Lublinie zasłynął jako główny projektant miasteczka akademickiego UMCS. Wraz z H. Gawareckim wydał przewodnik „Ulicami Lublina”.
30. Gilas Jan (1901 – 1939) – woźny w ratuszu. Śmierć bohatera była paradoksalna – bo nie zginął bezpośrednio od bomy, ani od kuli, ale zmarł w niespodziewanych okolicznościach – od bomby!
31. Gołębiowski Eugeniusz (1908-1986) – prozaik, poeta, tłumacz i pedagog, autor powieści Dożywocie pana Woyszy, Zygmunt August. Żywot ostatniego z Jagiellonów, Kapitan Cook..
32. Goral Władysław (1898-1945) – błogosławiony, biskup pomocniczy lubelski, męczennik. Zginął w obozie Sachsenhausen, gdzie przebywał w całkowicie izolowanej, betonowej celi.
33. Gostyński Kazimierz (1884-1942) – błogosławiony, kapłan, męczennik. Założył Gimnazjum im. Jana Zamoyskiego. W czasie wojny zginął zagazowany w Dachau.
34. Gretz-Gruell Teodor (ok. 1749 – 1814) – aptekarz, pierwszy prezydent Lublina.
35. Grygowa Antonina, z domu Sarnecka (1898-1980) – „Ciotka Antonina”, „Mateczka” – właścicielka piekarni. Zaopatrywała w chleb więźniów Majdanka, szpitale, sierocińce i mieszkańców Lublina.
36. Haczewski Feliks (1907-1984) – architekt, autor projektu pierwszego osiedla im. Adama Mickiewicza na LSM w l. 1958-1959. będącego wzorcem architektoniczno-krajobrazowym Lublina.
37. Hartwig Edward (1909-2003) – najwybitniejszy fotografik Lublina, jeden z wybitniejszych fotografików Polski. Przez trzy ćwierci wieku dokumentował Lublin na swoich fotografiach.
38. Hempel Jan, ps. Jan Bezdomny i wiele innych (1877-1937) – filozof, publicysta, działacz spółdzielczy. W styczniu 1913 r. założył Lubelskie Stowarzyszenie Spożywców (LSS), które istnieje do dzisiaj.
39. Hess Wilhelm (1848-1932) – przemysłowiec. Przy ul. Lubartowskiej utworzył wielką, nowoczesną fabrykę wag. Produkcję Hessa kontynuowały po wojnie Lubelskie Fabryki Wag.
40. Horowic Jakov Izaak (1745-1815), Lubliner, Widzący z Lublina – cadyk, znany jako mędrzec posiadający zdolność uzdrawiania i jasnowidzenia. Mieszkał przy nie istniejącej już ul. Szerokiej.
41. Hryniewiecki Kajetan (?-1796) – urzędnik. Jako wojewoda stanął na czele lubelskiej Komisji Dobrego Porządku, porządkując sprawy miasta pod względem prawnym i jego wizerunku.
42. Jaczewski Franciszek (1832-1914) – biskup lubelski, walczył o prawa unitów, którzy dzięki niemu mogli przechodzić na katolicyzm. Poparł strajk szkolny w 1905 r.
43. Jaczewski Kazimierz (1862-1934) – lekarz, działacz społeczny. W czasie rewolucji 1905 r. w Królestwie działał aktywnie w Towarzystwie Szerzenia Oświaty „Światło”.
44. Jan z Lublina – kompozytor i organista, autor tabulatury organowej – systemu notacji (zapisu) utworu muzycznego na organy, powstałej w latach: 1537-1548, liczącej ponad 350 kompozycji.
45. Jan z Nowego Sącza (XV/XVI wiek) – inżynier. W 1506 r. wykonał w Lublinie wodociąg o długości – ponad 4 km, zaopatrując Stare Miasto i Środmieście w wodę, która płynęła siłą grawitacji.
46. Jaworowska Teodora, z domu Suligowska (1855-1925) – działaczka społeczna i oświatowa. Założyła Koło Pań, które wspierało ludzi biednych i prowadziło akcje oświatową wśród analfabetów.
47. Kaniorowa Wanda, z domu Królikowska (1912-1980) – reżyser teatralny, choreograf. Utworzyła Teatr Młodego Widza, który w 1953 r. przekształcił się Zespół Pieśni i Tańca Ziemi Lubelskiej.
48. Kędzierski Ignacy (1877-1968) – architekt. Autor budowy wielu obiektów: „Bobolanum”, Izby Skarbowej (obecnie Urząd Wojewódzki) i szkoły powszechnej na Czwartku (obecnie IV LO).
49. Klonowic Sebastian Fabian, Acernus (1545-1602) – poeta, burmistrz Lublina. W poemacie Worek Judaszów przedstawił zepsucie moralne władzy i ludzi zależnych od niej.
50. Kłopotowski Ignacy (1866-1931) – działacz Lubelskiego Towarzystwa Dobroczynności –zakładał instytucje gospodarcze i charytatywne: sierocińce, przytułek dla starców, dom noclegowy, itp.
51. Kochanowski Jan (1530-1584) – poeta. W 1584 r. poeta przyjechał do Lublina na spotkanie z królem Stefanem Batorym i zmarł nagle w dniu 22 sierpnia. Został pochowany w Zwoleniu.
52. Koryznowa Antonina, z domu John (1855-1933) – działaczka społeczna. Ofiarowała 15 ha majątku na cmentarz na Kalinowszczyźnie, założyła sierociniec dla około 150 dzieci, wspierała KUL.
53. Krausse Edward (1889-1942) – przemysłowiec. W czasie wojny ściśle współpracował z A. Grygową, dostarczając jej, nieodpłatnie mąkę, która szła m.in. do więźniów Majdanka i do partyzantów.
54. Krwawicz Tadeusz (1910-1988) – lekarz okulista. Specjalizował się w chirurgii zaćmy oraz kriochirurgii i krioterapii oka. Był m.in. prezesem Lubelskiego Towarzystwa Naukowego.
55. Krzyżanowski Antoni (1884-1939) – dyrektor Żeńskiego Gimnazjum i Liceum Wacławy Arciszowej. Więziony na Zamku Lubelskim, 23 XII 1939 r. rozstrzelany w Lublinie.
56. Kwiatkowski Wawrzyniec (1890-1984) – oficer WP, działacz społeczny, inicjator budowy Domu Żołnierza w Lublinie. Uratował się jako jeden z nielicznych z mordu kilkuset więźniów na Zamku.
57. Laśkiewicz Teofil (1869-1925) – inżynier, przemysłowiec. Jego fabryka „E. Plage i T. Laśkiewicz” otrzymała zlecenie jako pierwsza w Polsce na produkcję samolotów wojskowych.
58. Lelek-Sowa Stefan (1885-1940) – działacz niepodległościowy, sędzia, senator RP. Razem ze swoją córką został rozstrzelany przez Niemców na tzw. Rurach Jezuickich w dniu 29 czerwca 1940 r.
59. Lubomelski Jan (?-1551) – ośmiokrotnie pełnił funkcję burmistrza. Wybudował sobie kamienicę (Rynek 8) z obszerną sienią, ozdobioną freskami. Jego syn Erazm urządził „Piwnicę pod Fortuną”.
60. Luria Salomon Maharszal (1510-1573) – rabin. Nazwa Maharszal jest skrótem tytułu w języku hebrajskim: „Nasz Nauczyciel Salomon Luria”. Zmarł w Lublinie, pochowany na Starym Kirkucie.
61. Łopaciński Hieronim (1860-1906) – etnograf, historyk i bibliofil. Współtwórca Muzeum Lubelskiego i Biblioteki Publicznej w Lublinie. Dokonywał wielu cennych odkryć naukowych.
62. Magierski Stanisław (1904-1957) – muzyk, fotografik. Urodzony w Lublinie. W 1943 r. napisał teksty i muzykę do pieśni partyzanckiej – Kołysanki leśnej: „Dziś do ciebie przyjść nie mogę”.
63. Meyer Józef (ok. 1720 – ok. 1760) – malarz. Po pożarze kościoła jezuitów w Lublinie p.w. św. Jana Chrzciciela i św. Jana Ewangelisty wykonał iluzjonistyczne freski dla świątyni.
64. Migalski Leon (1881-1941) – rzeźbiarz. Wykonywał liczne nagrobki dla lubelskich cmentarzy. Wykonane przez niego nagrobki z piaskowca miały kształt figuralny lub formę płyty.
65. Moritz Wacław (1865-1947) – przemysłowiec. Został wspólnikiem firmy założonej przez ojca „R. Moritz i W. Kreczmar w Lublinie”, a w 1895 r. – jedynym właścicielem fabryki maszyn rolniczych.
66. Muszyński Tomasz (ok. 1625- ok. 1680) – malarz. W l. 1654-1655 w kopule kaplicy Świętego, Krzyża (Tyszkiewiczów), w kościele dominikanów wykonał fresk „Sąd Ostateczny”.
67. Mysakowski Stanisław (1896-1942) – kapłan męczennik, błogosławiony. W czasie wojny został wywieziony obozu w Sachsenhausen, a następnie do Dachau, gdzie zginął w komorze gazowej.
68. Oczko Wojciech (1537-1599) – lekarz, zasłynął jako pierwszy balneolog, czyli lekarz, leczący wodami leczniczymi, pisząc dzieło pt. „Cieplice”. Jako pierwszy na świecie napisał dzieło o leczeniu kiły.
69. Plage Emil (1869-1909) – przemysłowiec. Zawiązał spółkę z Teofilem Laśkiewiczem. Mimo jego śmierci, lubelska fabryka rozpoczęła pierwszą w Polsce produkcję samolotów.
70. Pol (Pohl) Wincenty 1807-1872) – poeta, geograf, urodzony w Lublinie. Po powstaniu listopadowym zwiedzał Tatry i Beskidy, interesując się geologią, geografią fizyczną i etnografią.
71. Porazińska Janina (188-1971) – poetka i pisarka. Wśród wielu jej dzieł jest opowieść biograficzna o Janie Kochanowskim „Kto mi dał skrzydła”, którego z pisarką łączy właśnie Lublin.
72. Prus Bolesław, Aleksander Głowacki (1847-1912) – pisarz. Ukończył lubelskie gimnazjum. Zaczął pisać pod pseudonimem: Jan w Oleju (od nazwy ulicy Olejnej w Lublinie, gdzie mieszkał u ciotki).
73. Puławski Rafał (1901-1931) – konstruktor samolotów. Skonstruował pierwszy polski metalowy myśliwiec. Podczas oblotu próbnego, rozbił się w Warszawie. Ciężko ranny, zmarł w szpitalu.
74. Pustowójtówna Henryka, zamężna Loewenhardt (1838-1881) – działaczka niepodległościowa. W 1861 r. przybyła do Lublina i stała się główną inicjatorką manifestacji patriotycznych w mieście.
75. Radziszewski Idzi (1871-1922) – ksiądz, profesor. 12 XI 1918 r. założył w Lublinie katolicką wyższą uczelnię, nazywaną UL, a następnie – KUL, zostając jej pierwszym rektorem.
76. Riabinin Jan (1878-1942) – historyk, archiwista. W lubelskim archiwum porządkował akta, wydając przewodniki archiwalne, m.in. Materiały do historii Lublina.
77. Rogowski Ludomir (1881-1954) – kompozytor. Urodzony w Lublinie. W 1926 r. artysta wyjechał na stałe do Dubrownika, gdzie napisał „Hymn Dubrownika”.
78. Ruszel Paweł (1593-1658) – dominikanin, teolog. Założył przy klasztorze wyższą uczelnię Studium Generale, działającą w latach 1644-1686. Był wielkim krzewicielem kultu relikwii Krzyża Świętego..
79. Serwaczyński Stanisław (1790-1859) – kompozytor, skrzypek-wirtuoz. Koncertował w Lublinie, m.in. w salonie doktora Wieniawskiego, udzielając przy okazji lekcji młodemu artyście Henrykowi.
80. Singer Izaak Bashevis (1902-1991) – pisarz, laureat nagrody Nobla. W 1960 r. pisarz napisał powieść „Sztukmistrz z Lublina. W 1978 r. pisarz otrzymał literacką nagrodę Nobla.
81. Skłodowski Józef (1804-1882) – pedagog. W l. 1851-1862 był dyrektorem gimnazjum gubernialnego w Lublinie. Był dziadkiem noblistki Marii Curie-Skłodowskiej.
82. Słomkowski Antoni (1900-1982) – ksiądz, rektor KUL. W 1944 r. reaktywował KUL, zostając jego pierwszym powojennym rektorem. Był aresztowany przez UB i więziony do listopada 1954 r.
83. Smorawiński Mieczysław (1893-1940) – generał. Dowódcą Okręgu Korpusu Nr II w Lublinie. 20 IX 1939 r. został aresztowany przez wojsko sowieckie, a w 9 IV 1940 r. zastrzelony w Katyniu.
84. Staszic Stanisław (1755-1826) – duchowny, działacz polityczny i społeczny, geolog, geograf, pionier turystyki. W Lublinie był inicjatorem budowy neogotyckiego zamku i pomnika Unii Lubelskiej 1826.
85. Stompf Jan (1790-1836) – architekt, główny propagator neogotyku w Lublinie. Jego dziełami są: zamek, przeznaczony na więzienie, ogrodzenie przy kościele i budynek Komisji Obwodowej.
86. Szaniawski Klemens Junosza (1849-1898) – pisarz. Urodzony w Lublinie. Pisał opowiadania, o tematyce lubelskiej: Cud na kirkucie i Szpada Hamleta (o aktorze lubelskiego teatru).
87. Szapiro Meir, Szapira Majer (1887-1933) – rabin, rektor Jesziwy. Był głównym organizatorem budowy wyższej uczelni talmudycznej w Lublinie, otwartej w 1930 r. i jej pierwszym rektorem.
88. Stein (Sztejn) Józef (ok. 1760-1830) – lekarz, społecznik, filantrop. Od 1871 r. w Lublinie. Założył fundację na stypendia dla młodych studentów medycyny z ubogich rodzin z Lublina i Lubelszczyzny.
89. Ściegienny Piotr (1801-1890) – ksiądz, działacz chłopski. Zorganizował tajny Związek Chłopski, planując wybuch powstania zbrojnego. Po powrocie z Syberii zamieszkał w Lublinie.
90. De Tramecourt Jerzy (1889-1939) – urzędnik, działacz niepodległościowy. Po wybuchu wojny został aresztowany w przez Niemców i rozstrzelany w listopadzie 1939 r.
91. Tumidajski Kazimierz (1897-1947) – pułkownik WP. Po akcji „Burza” pod koniec lipca 1944 r. został aresztowany przez NKWD i wywieziony do obozu w Riazaniu, gdzie został uduszony.
92. Vetter Juliusz (1853-1917) – przemysłowiec, działacz społeczny. Wybudował szkołę ekonomiczno-handlową, szpital dla dzieci. Był inicjatorem wielu innych akcji charytatywnych.
93. Wadowski Jan Ambroży (1839-1907) – duchowny, historyk. Zasłużył się dla Lublina, pisząc monumentalne dzieło: Kościoły lubelskie, zawierające wiele cennych informacji o dawnym Lublinie.
94. Wieniawski Henryk (1835-1880) – kompozytor, skrzypek wirtuoz. Urodził się w Lublinie. W wieku 15 lat rozpoczął artystyczne tournee. Był pierwszym skrzypkiem dworu carskiego w Petersburgu.
95. Wiercieński Henryk (1843-1923) – powstaniec, działacz społeczny. Po powrocie z Syberii prowadził aktywną działalność publicystyczną i naukową. Napisał około 2 tysiące artykułów do około 70 gazet.
96. Witkowski Tadeusz (1904-1986) – architekt. Urodzony w Lublinie. Po wojnie – był obok Cz. Gawdzika głównym architektem powojennego Lublina, zasłynął głównie z budowy obiektów UMCS.
97. Wolski Mieczysław (1842-1904) – przemysłowiec. W 1875 r. zawarł spółkę Mieczysławem Łabęckim, uruchamiając fabrykę maszyn i narzędzi rolniczych jako „M. Wolski i S-ka”.
98. Wyszyński Stefan (1901-1980) – biskup lubelski, prymas Polski. W l. 1946-1948 jako biskup lubelski doprowadził do odbudowy zniszczonej katedry. Na frontonie jest jego motto biskupie „Soli Deo”.
99. Zelwerowicz Aleksander (1877-1955) – aktor, reżyser, pedagog. Urodzony w Lublinie. W czasie wojny ukrywał działacza Bundu i prezesa Rady Pomocy Żydom „Żegota” – Leona Feinera.
100. Zukertort Johann (1842-1888) – szachista, urodzony w Lublinie. W 1886 r. rozegrał pierwszy mecz o mistrzostwo świata z Wilhelmem Steinitzem. Jego partie są uważane za arcydzieła gry szachowej.

Fenomen renowacji Starego Miasta w okresie przedwojennym i powojennym – ku większej wyobraźni władz Lublina i jego mieszkańców

1. W kwietniu 1935 r. powołano Radę Artystyczną Miasta Lublina – jako „ciało opiniodawcze i doradcze władz miejskich w sprawach dotyczących zabytków i artystycznego wyglądu miasta”. W skład Rady Artystycznej weszli artyści plastycy, architekci, ludzie oświaty i kultury, a ponadto – z racji pełnionego urzędu – konserwator zabytków okręgu lubelskiego oraz naczelnik miejskiego Wydziału Budowlanego. Rada Artystyczna szczególną uwagę poświęciła Staremu Miastu – widziano potrzebę jego skanalizowania, poprawy nawierzchni ulic, a także odrestaurowania fasad istniejących domów.
2. W 1937 r. podjęto prace renowacyjne przy 38 kamienicach, spośród 160, jakie przeznaczono do renowacji. Wycięto drzewa wokół trybunału, nasadzone w czasach carskich, które „raczej szpeciły, niż dekorowały”.
3. W 1938 r. powołano Komisję Konserwatorską pod przewodnictwem dra Józefa Dutkiewicza. Kierownikiem robót konserwatorskich został inż. Ignacy Kędzierski, a technikiem budowlanym – Ignacy Gnyś. Jednym z zadań były fasady lubelskich kamienic. Postanowiono rozebrać szpecące i „ahistoryczne” balkony i okiennice, przerobić niektóre otwory okienne i wejściowe, odbić stare tynki w celu wydobycia na wierzch dawnych podziałów, zamurowanych otworów i detali architektonicznych. Zadecydowano o pomalowaniu fasad w żywych kolorach, które zlecono uczniom lubelskiej Szkoły Malarskiej „za minimalnym wynagrodzeniem”. Zadania realizowano mimo oporu właścicieli kamienic, zwłaszcza w sprawie likwidacji balkonów. Komisja Konserwatorska, w obawie o byle jaki remont przez właścicieli kamienic, sama dostarczyła materiały i farby oraz majstrów budowlanych, a właścicieli obciążyła kosztami!
4. Ozdobiono kamienice sgraffitowymi malowidłami. Sprowadzono artystę – malarza Felicjana Szczęsnego Kowalskiego z warszawskiej ASP, nadzorującego dekoracje wykonywane przez jego asystenta Jana Wodyńskiego (na 6 kamienicach) i studenta Borysa Borkowskiego (na 2 kamienicach). Na trzech kamienicach wykonywano dekoracje mimo oporu ich właścicieli i na ich koszt!
5. W 1939 r. dobudowano trzecie piętro kamienicy Konopniców (Rynek 12) oraz wykonano ozdobną attykę – według projektów architekta Czesława Dorii-Dernałowicza. Zostały też wykonane reliefy – medaliony na kamienicy Klonowica (Rynek 2). Wojna przerwała gigantyczne przedsięwzięcie artystyczno-konserwatorskie.
6. Na skutek bardzo poważnych zniszczeń miasta w czasie wojny – w czasie bombardowań zostało zniszczone w Lublinie 294 budynki, w tym katedra, ratusz i Brama Krakowska, a na Starym Mieście – 41 budynków, m.in. te, które były odrestaurowane tuż przed wojną.
7. Po wojnie, spośród przedwojennych dekoracji zachowały się one tylko na kamienicy Klonowica. W 1954 r., z okazji 10-lecia PKWN, Lublin – rodzinne miasto Bieruta, szykował się do centralnych uroczystości. Staromiejskie kamienice restaurowano z wielkim rozmachem, ściągając do tego celu ekipy budowlane z całej Polski. Efektem tego było odnowienie fasad 49 kamienic, na pięciu z nich postawiono attyki, a 30 kamienic udekorowano reliefami i freskami. Zrekonstruowano również Bramę Rybną, rozebraną w 1863 r. W ramach wielkiej akcji odnowy lubelskiego Starego Miasta w 1954 r., najciekawiej wyglądała dekoracja na kamienicy Chociszewskiej (Rynek 6), gdzie dobudowano piętro z ozdobną attyką i wykonano reliefy. Autorami tej neorenesansowej dekoracji było małżeństwo – Helena i Leon Grześkiewiczowie (wnikliwe oko dostrzeże na kamienicy rok 1954). Inne dekoracje wykonywali Halina i Leon Michalscy, Piotr Wollenberg, Janusz Strzałecki i Maria Rostkowska.
8. Mimo podziwianej przez turystów kamienicy Rynek 6 i innych kamienic w rynku, będących stylizacją historyczną (tak, jak kamienice przy Placu Zamkowym), to niestety wiele prac wykonano wtedy „na pokaz”, jak to w PRL – bardzo powierzchownie, by dekoracje lśniły na komunistyczny jubileusz. Metoda komunistycznego „klajstrowania” wychodziła po latach.
9. Kończąc – zadaję pytanie? – czy czasy tuż po wielkim kryzysie ekonomicznym pierwszej połowy lat trzydziestych były dla Lublina łaskawsze, niż obecnie? Czy czasu siermiężnego PRL-u, tuż po wojnie były dla nas łaskawsze niż obecnie? Czy można było wtedy zrobić tanio? – można było! Czy można było wtedy działać fachowo, systematycznie i skutecznie? – można było! Dlaczego Sandomierz i Warszawa mają uregulowane sprawy własnościowe, w tym mienia pożydowskiego, dlaczego tam dachy kamienic mają estetyczną dachówkę, kamienice mają estetyczne i zadbane fasady, a Lublin – nie? BO TAM SĄ GOSPODARZE Z PRAWDZIWEGO ZDARZENIA, A TU W LUBLINIE – NIE! (Jeden znajomy z Fb, znany lubelski polityk, wyraził mi się prywatnie, że: „Lublin nie ma szczęścia do gospodarzy”).
10. Gdzie indziej można pozyskiwać środki unijne na renowację obiektów, można stosować system dotacji, ulg w podatkach. Można stosować inne metody przekonywania właścicieli do renowacji obiektów – ALE TYLKO TEGO TRZEBA CHCIEĆ! Rada Artystyczna Miasta Lublina z 1935 r. nie wybierała sobie „rodzynek z ciasta”, jak to robi obecnie Urząd Miasta w ramach tzw. rewitalizacji, tylko systematycznie BRAŁA SIĘ ZA WSZYSTKIE OBIEKTY! – dom po domu! Tej artystycznej wizji i wyobraźni życzę obecnym i przyszłym (mam nadzieję, że lepszym) władzom Lublina oraz wszystkim jego mieszkańcom.
Wojciech Górski

Ojczyzna – to ziemia i groby. Narody, które tracą pamięć – tracą życie.

Przygotowywanie przeze mnie pocztu „Stu wybitnych lublinian i osób zasłużonych dla Lublina” naprowadziło mnie na informacje o licznych ofiarach żołnierzy AK, więzionych i rozstrzelanych na Zamku przez NKWD-UB, pochowanych w bezimiennych grobach na cmentarzu przy ul. Unickiej. Dodatkowo – informacja o grobie bohaterskich harcerek, Marii Walciszewskiej i Marii Świtalskiej, które obawiając się tortur na śledztwie Gestapo, popełniły samobójstwo, skłoniły mnie do odwiedzenia cmentarza, który pozostaje w cieniu sławnego cmentarza przy ul. Lipowej. Jako przewodnik po Lublinie, byłem w ubiegłym roku z grupą pielgrzymkową przy grobie Sługi Bożej, s. Róży Niewęgłowskiej, ale poza tym – tego cmentarza do tej pory nie znałem! Nadrabiam więc wieloletnie zaległości i koniecznie zachęcam innych do odwiedzenia cmentarza.

Na początek – sprostowanie – tradycyjnie cmentarz nazywa się „przy Unickiej”, choć od ulicy dzielą go jeszcze inne ulice. Krawędź długiego cmentarza przylega do ul. Walecznych, więc wypadałoby stopniowo zmieniać tę historyczną, ale anachroniczną nazwę. Jest jeszcze ulica Andersa, która przecina cmentarz, więc też bardziej pasuje, niż odległa Unicka.

Akurat w rocznicę śmierci Stalina (5 marca), korzystając z wiosennej pogody +17°C, odwiedziłem groby wielu ofiar – rzeczywiste i symboliczne groby więźniów NKWD przy ul. Chopina 18 w Lublinie i na Zamku, rozstrzeliwanych najczęściej w grudniu 1944 r. Liczba tablic z ofiarami skłania do zadumy – tak utrwalano „władzę ludową”! – dla żołnierzy AK brunatny terror zamieniono w drugiej połowie 1944 r. na czerwony. Sposoby likwidacji więźniów były trochę inne – Niemcy wywozili ofiary z zamku i rozstrzeliwali je w polu, „władza ludowa” robiła to w podziemiach Zamku, nakazując grzebanie anonimowych już ciał po cichu, w nocy…

Ze względów technicznych zmieściło się tylko tyle zdjęć – wystarczą, by mieć wyobrażenie o skali zagłuszanej przez dziesiątki lat zbrodni.

Pozytywnym akcentem jest tablica ze „Szlakiem Żołnierzy Wyklętych” – również na tym cmentarzu. CZEŚĆ ICH PAMIĘCI!

Idea „Stu wybitnych mieszkańców Lublina i ludzi zasłużonych dla Lublina”

700- lecie miasta jest okazją do wyeksponowania postaci, które przyczyniły się do rozwoju gospodarczego miasta oraz osób, które tworzyły jego życie społeczne i kulturalne, dając innym chwalebny przykład swojego zaangażowania w sprawy publiczne, ofiarności w służbie drugiemu człowiekowi, rozsławiania miasta swoimi dziełami, a niekiedy też – świadcząc postawą niezwykłego heroizmu i męstwa.

Listę zasłużonych dla Lublina otwierają polscy władcy, których nazwałem „Siedmiu Wspaniałych”. Mimo że Lublin uzyskał prawa miejskie w 1317 r., dla tych stu postaci 700-lecia, jest jeden wyjątek – książę Leszek Czarny, żyjący jeszcze przed nadaniem Lublinowi praw miejskich, który jest bohaterem najpiękniejszej lubelskiej legendy: „Sen Leszka Czarnego”, a jego inwestycje – fara i wieża zamkowa, tworzyły przez wieki trwały wizerunek miasta.

W tej panoramie nazwisk, oprócz władców, jako reprezentanci Polski przedrozbiorowej pojawiają się magnaci, przedstawiciele szlachty, mieszczaństwa i duchowni. W czasach nowożytnych, przedrozbiorowych, wspaniale prezentuje się wiek XVI – wiek poetów, muzyków i kościelnych reformatorów oraz pierwsza połowa XVII wieku – z dominacją włoskich architektów, budujących liczne kościoły i magnackie rezydencje. Po wielu wojnach w połowie XVII wieku i kolejnej wojnie północnej na początku XVIII wieku, nastąpił regres gospodarczy, a wraz z nim – ogólnonarodowy marazm społeczny. W panoramie wieków jest więc spora wyrwa z XVIII wieku. Były w tym wieku w Lublinie inicjatywy budowy klasztoru misjonarzy, przebudowy spalonego kościoła jezuitów (obecnej katedry), budowy kościoła św. Eliasza, ale ogólnie – wiek upadku Rzeczypospolitej odzwierciedla spadek aktywności w życiu publicznym naszego miasta.

Istnienie Księstwa Warszawskiego, a następnie ożywienie społeczne i gospodarcze po Kongresie Wiedeńskim, zaowocowały wieloma inwestycjami miejskimi, których kontynuację będziemy dostrzegać w następnych dziesięcioleciach. Mimo kontrybucji nałożonych na miasto, po powstaniu listopadowym powstawały w Lublinie obiekty użyteczności publicznej, a tworzący się przemysł przyczyniał się do rozwoju gospodarczego miasta oraz większej aktywności społecznej jego mieszkańców w służbie publicznej. Jednocześnie młode pokolenie, nie obciążone klęską powstania listopadowego, uniesione entuzjazmem po rewelacyjnej wiadomości o klęsce Rosji w wojnie krymskiej, przyjęło postawę otwartego buntu wobec carskiej władzy.

Manifestacje patriotyczne, organizowane w Lublinie przez córkę carskiego generała, Henrykę Pustowojtówną, śpiew zakazanych pieśni patriotycznych w kościołach, ostentacyjne obnoszenie się niewiast na czarno na znak żałoby narodowej, wyzwalały romantyczną „rewolucję moralną” wśród młodego pokolenia, która eksplodowała narodowym powstaniem. Patriotyczne zaangażowanie młodzieży gubernialnego gimnazjum było powodem dymisji jego dyrektora, Józefa Skłodowskiego. Przykład jego dzieci – syn walczył w powstaniu styczniowym, córka była powstańczą łączniczką – odzwierciedlała postawy moralne polskich rodzin szlacheckich, gdzie dorośli, kierując się większym realizmem, nie wierząc w sukces powstania, udzielali cichej pomocy swoim dzieciom, walczącym za szlachetną sprawę.

Zdumiewający jest wiek straconych w Lublinie powstańców styczniowych: lublinianin Jozafat Barszczewski – 26 lat, Leon Frankowski – 20 lat, Kazimierz Bogdanowicz – 26 lat. Inni, zesłani na Syberię, wracający po latach do kraju – przedsiębiorcy, prawnicy, lekarze i duchowni, byli po powrocie otoczeni szacunkiem przez rodaków i nawet – dość często – przez samych zaborców. Mieli wpływ na tworzenie się nowego etosu pracy, zwanej „pracą organiczną”, „pracą u podstaw”, gdzie przedsiębiorczość, nie dotowana i nie reglamentowana przez władze, była pożądaną cnotą społeczną.

Po powstaniu styczniowym do Lublina zaczęli przybywać przemysłowcy oraz – w poszukiwaniu pracy – mieszkańcy z lubelskich wsi. Przemysłowcy, często ludzie obcej narodowości i kultury, wraz z wieloma szlachetnymi i wrażliwymi na ludzką krzywdę innymi osobami – lekarzami, duchownymi, nauczycielami i działaczami społecznymi, zaczęli współtworzyć zorganizowaną służbę społeczną, rozwiązującą najpilniejsze potrzeby mieszkańców Lublina, często pozbawionych materialnych podstaw egzystencji. Ta nie spotykana wcześniej aktywność – tworzenie dobroczynnych towarzystw i innych organizacji, wyzwalała nową energię społeczną, eksplodującą w mieście w czasie rewolucji 1905 r., kiedy życie publiczne uzyskiwało zorganizowane ramy prawne i kiedy można było zakładać społeczne szkoły z językiem polskim.

W okresie I wojny światowej, kiedy nastąpiła zmiana administracji – z carskiej na austriacką, społeczeństwo coraz bardziej włączało się do idei odbudowy niepodległego państwa. Entuzjazm do idei niepodległości rósł z każdym rokiem wojny – coraz więcej młodych osób wstępowało do POW, widząc w tej organizacji kadry przyszłej armii i przyszłej polskiej administracji.

Okres międzywojenny był okresem rozkwitu i planowanego rozwoju miasta, w którym oprócz wymienionych wcześniej środowisk, coraz większy wpływ na życie miasta mieli ludzie nauki i kultury. Powstał uniwersytet, a swoją aktywną działalność rozwijali literaci. Fenomenem kulturowym było patriotyczne wychowanie młodego pokolenia, które później, w okresie wojny i okupacji wykazywało niezwykłą ofiarność, zdyscyplinowanie oraz zmysł samoorganizacji.
Walkę o niepodległość reprezentują ludzie, czynnie sprzeciwiający się okupantom w II wojnie światowej. Ludzie kultury i nauki, jako obrońcy duchowej tożsamości narodu, pierwsi ponieśli najwyższą ofiarę z rąk okupantów. Wśród bohaterów narodowych pojawiają się nauczyciele, duchowni, urzędnicy, prawnicy, harcerki, żołnierze i prości ludzie, dający przykład najwyższego heroizmu.

Lista bohaterów, którzy oddali życie w służbie innym z rąk Gestapo i NKWD jest długa, że bez problemu można by utworzyć osobną listę „Stu lubelskich bojowników o niepodległość”.

Wymienione postacie traktujemy symbolicznie. Z całego okresu okupacji warto wymienić najbardziej dramatyczne wydarzenia, które „przysporzyły” nam bohaterów:
1. 9 września 1939 r. – nalot niemieckiego Luftwaffe na Lublin – liczne bombardowania obiektów w centrum miasta – śmierć prawie pół tysiąca osób, wśród nich – poety J. Czechowicza, który akurat przyjechał do Lublina i paradoksalnie – Jana Gilasa, który nie zginął od bomby, tylko … zmarł. Nie doceniany przez dziesięciolecia bohater jest symbolem największej ofiarności – ratując życie innym – sam je stracił.
2. 9 listopada 1939 r. – akcja, nazwana przez historyków „Sonderaktion Lublin” – na wzór akcji, przeprowadzonej 3 dni wcześniej w Krakowie – masowe aresztowania polskiej inteligencji (około 150 osób) – profesorów KUL, nauczycieli, prawników, urzędników i duchownych. Wielu z nich już nie wyszło z więzienia – rozstrzelanych w Lublinie, zakatowanych w obozach koncentracyjnych: w Dachau, Sachsenhausen, Oświęcimiu i innych miejscach zagłady.
3. 23 grudnia 1939 r. – rozstrzelanie na kirkucie 10 przedstawicieli inteligencji – nauczycieli, prawników i urzędników. Tę listę symbolizuje dyrektor szkoły, Antoni Krzyżanowski, którego dwaj synowie również zginęli w czasie wojny, trzeci walczył z Niemcami w 1939 r., a czwarty – był więźniem Gestapo.
4. 29 czerwca 1940 r. – akcja rozstrzeliwania na Rurach polskich działaczy podziemia, rozpracowanych przez Gestapo (trwającej do 15 sierpnia 1940 r.), na skutek wymuszonych na torturach zeznań niektórych więźniów. Tę listę – prawie pół tysiąca ofiar reprezentuje były senator RP, Stefan Lelek-Sowa, którego córka Halina, łączniczka ZWZ, została rozstrzelana wraz z nim.
5. 16 marca 1942 r. – początek likwidacji lubelskiego getta, w którym było 26 tysięcy Żydów – prawie wszyscy zostali wywiezieni do obozu zagłady w Bełżcu.
6. 24 marca 1942 r. – likwidacja żydowskiej ochronki, w której było około stu dzieci oraz niewiele osób starszych – wszyscy zostali wywiezieni na łąki nad Bystrzycą i rozstrzelani. Wśród ofiar były anonimowe opiekunki, które nie opuściły dzieci w najtrudniejszej dla nich, ostatniej chwili życia i dobrowolnie, tak jak sławny Janusz Korczak, poszły razem z nimi na śmierć.
7. 26 i 28 marca 1942 r. – egzekucje około 900 Żydów z lubelskiego getta na Górkach Czechowskich.
8. 3 listopada 1943 r. był najtragiczniejszym dniem okupacji Lublina było zamordowanie w ciągu jednego dnia 18 400 Żydów w obozie na Majdanku, a łącznie z obozami filialnymi – 42 tysiące ofiar.
9. 22 lipca 1944 r. – tragiczny, ostatni dzień niemieckiej okupacji – rozstrzelanie na Zamku ponad trzysta osób – na kilka godzin przed wyzwoleniem więzienia.

Terror stalinowski dał się we znaki osobom pochodzącym z Lublina, aresztowanym przez NKWD w 1939 r. na wschodzie Polski. Jeńców z Kozielska symbolizuje generał Mieczysław Smorawiński – najwyższy rangą oficer, który zginął w Katyniu w dniu 9 kwietnia 1940 r.

Po zakończeniu okupacji niemieckiej, czyli po tzw. wyzwoleniu nastąpiły trzy fazy rozprawy NKWD-UB z żołnierzami AK:
1. Przełom lipca i sierpnia 1944 r. – aresztowanie oficerów i żołnierzy AK i zesłanie ich do łagrów w Riazaniu-Diagilewie, Griazowcu i Charkowie. Na skutek podjęcia głodówki protestacyjnej przez około 3 tysiące więźniów w Diagilewie, 30 czerwca 1947 r., został uduszony przymusowym karmieniem pułkownik Kazimierz Tumidajski. Inni, jak delegat Rządu, Władysław Cholewa, wrócili w 1947 r.
2. Zima 1944/1945, zwłaszcza grudzień 1944 r. – masowe rozstrzeliwania więźniów na Zamku, chowanych anonimowo – w bezimiennych grobach na cmentarzu przy ul. Unickiej. Niecodziennym epizodem tej akcji była ucieczka 11 więźniów w nocy z 18/19 lutego 1945 r. Kiedy 17 lutego 1945 r. ogłoszono wiele wyroków śmierci na żołnierzy AK – niektórym ze skazanych udało się uciec dzięki pomocy służby więziennej, złożonej m.in. z byłych żołnierzy AK, którzy przeniknęli w szeregi (L)WP. Tylko nielicznym z uciekinierów udało się przeżyć pod zmienionym nazwiskiem. Reszta wpadła ponownie w ręce UB i zginęła.
3. Lata 1945 – 1956 – wyroki śmierci i długoletniego więzienia, okolicznościowo skracane w wyniku amnestii lub dzięki nadzwyczajnym interwencjom wpływowych osób, zakaz pracy w zawodach mogących mieć wpływ na kształtowanie postaw politycznych.

Lista lubelskich ofiar Gestapo i NKWD-UB jest tak duża, że bez problemu można by utworzyć osobną listę „Stu lubelskich bojowników o niepodległość oraz ofiar represji nazizmu i komunizmu”.
Lata powojenne, obok ‘Żołnierzy Wyklętych” symbolizują więc zaangażowani ludzie kultury. Wśród stu wybitnych lublinian są też osoby nie znane, którym dotąd nie poświęcono w mieście tablic pamiątkowych czy nazw ulic. Wśród wielu mieszkańców Lublina, są wyróżnione te osoby, które w trudnych realiach komunizmu potrafiły zachować swoją godność osobistą – manifestować swój dystans wobec postępowania władz.

Z całego okresu PRL trudno jest znaleźć granicę nie ulegania antykomunistycznej obsesji i zupełnej negacji osiągnięć Polski powojennej. Należy postawić pytanie – w jakim stopniu legitymacja członka PZPR zniewoliła daną postać, zasłużoną w dziedzinie nauki, kultury, czy w działalności gospodarczej? Czy ta postać nie zasługuje umieszczenie w przedstawianym przeze mnie wykazie? Czy członek PZPR, który w 1980 lub 1981 r. rzucił legitymację partyjną, kiedy „odwaga bycia sobą masowo staniała”, zdążył się dostatecznie zrehabilitować za swoją wcześniejszą, partyjną gorliwość? Te sprawy są trudne. W czterech tomach Słownika Biograficznego Lublina znajdują się też osoby, które znam osobiście, które w moim przekonaniu, wyjątkowo nie zasługują na umieszczenie ich w wyróżnionym poczcie – ich komunistyczna gorliwość wyrządzała więcej społecznego zła, niż ich „naukowe” – często problematyczne osiągnięcia.

Moją tendencją nie jest uleganie stereotypom, że należy umieścić osobę głównie dlatego, że jest znana, ale raczej przeciwnie – dlatego, że dotąd nie jest należycie znana, a być powinna. Spośród poznanych kilkuset osób zasłużonych dla Lublina, przy wyborze setki znakomitych lublinian, kierowałem się zasadą trwałości ich wkładu w życie miasta. Miejsce urodzin nie zawsze było kryterium umieszczenia znanej postaci na tej liście. Nie ma na niej Stanisława Kostki Potockiego, który jako lublinianin z urodzenia, raczej miastu nie pomagał, likwidując klasztory i kościoły (franciszkanów – koło kirkutu) i franciszkanów reformatów (obecnie browar). Nie ma Andrzeja Struga, który miał niewielki wpływ na życie miasta. Nie ma też aktora Mieczysława Czechowicza, który z Lublinem nie miał wiele wspólnego. Jeśli już miałby być Czechowicz, to oprócz znanego nam poety Józefa, był co najmniej jeden – m.in. z przełomu XVI i XVII wieku – ariański teolog i pisarz, głoszący utopijne poglądy społeczne (piszący wtedy swoje nazwisko, jako Czechowic). Wśród urodzonych w Lublinie, wyjątek należy się poecie Wincentemu Polowi, któremu poświęcono biograficzne muzeum.

Jan Kochanowski, mimo wszystko zasłużył na wyróżnienie. Jego nagła śmierć w Lublinie nie była jedynym lubelskim epizodem – poeta był świadkiem hołdu pruskiego, składanego w Lublinie Zygmuntowi Augustowi przez księcia Prus, Albrechta Fryderyka Hohenzollerna (19 lipca 1569 r. – utwór: „Proporzec, albo hołd pruski”). Fraszka poety „O doktorze Hiszpanie”, przedstawia też wydarzenie z obecnego Lublina (dzielnica Dziesiąta). Podobnie – Aleksander Głowacki, czyli Bolesław Prus, spędził w Lublinie prawie dziesięć lat swojego życia, a Lublin i jego mieszkańcy odbijają się echem w jego powieściach.

Na liście wyróżnionych znajduje się również Izaak B. Singer, choć mieszkańcem Lublina nie był. Jego dzieło, zachowujące w tytule Lublin (Sztukmistrz z Lublina) – dzieło autora literackiego Nobla, rozsławiło nasze wielokulturowe miasto, a echem jego utworu jest organizowany w mieście co roku festiwal sztukmistrzów.
Mam świadomość, że dokonując wyboru setki wybitnych lublinian, pominąłem wiele zasłużonych postaci. Starałem się wybrać grupę osób, reprezentujących różne okresy czasu, różne branże zawodowe, zaangażowanych w różne dziedziny działalności gospodarczej, społecznej, politycznej i kulturalnej oraz prostych i skromnych ludzi, oddających swoje życie za innych. Wyjątkowe uznanie wyraziłem dla nie docenianych dotąd architektów XIX i XX wieku, których dzieła spotykamy w mieście na co dzień.

Każda z postaci jest przedstawiona w ilości 1000 znaków netto. Ten bezwzględny limit pozwala na zachowanie proporcji oraz nie pozwala na rozpisywanie się na temat niektórych postaci.
Drugi limit – to cezura roku 2000. Jeden ze znajomych napisał, że w stosunku do niedawno zmarłych powinien być wielki dystans. Zasugerował, że górną granicą tego wykazu powinna być data 1917 r., a więc – sto lat przerwy, by był czas na odpowiednie zweryfikowanie postaci. W tej gorliwości wobec nazewnictwa imieniem niedawno zmarłych miejscy radni często „przeskakują samych siebie” – plac przy klasztorze dominikanów chcieli nazwać imieniem ojca Krąpca – bezpośrednio po jego śmierci. Byli zdziwieni, że konwent klasztorny odrzucił tę propozycję, więc imieniem tego teologa nazwali inny plac Lublina. Ale do tej pory nie uhonorowali żadną nazwą twórcy Studium Generale, świątobliwego ojca Pawła Ruszla, zmarłego trzy i pół wieku temu.

Jak w każdej regule – mogą być wyjątki. Cezurę roku 2000 przekraczają tylko: Edward Hartwig i Marek Wyszkowski – trudno wyobrazić sobie dzieje Lublina, poznawanych przez pryzmat najwybitniejszych lubelskich biografii, bez tych dwóch osób, rozsławiających Lublin obrazem i piórem.

Plutarcha „Żywoty sławnych mężów” w Starożytnym Rzymie oraz średniowieczna hagiografia, mimo przesadnej idealizacji postaci, miały wielki wpływ na kształtowanie pożądanych postaw społecznych. Warto wrócić do tej wychowawczej idei „sławnych mężów… i niewiast” – może ktoś z żyjących, pod wpływem tej lektury zadba o to, by swoją biografię zapisać chwalebną inicjatywą, społeczną aktywnością, czy innymi dokonaniami. Być może, ktoś po latach wyda kolejny tom, powiększony o nazwiska osób współcześnie nam żyjących, może jeszcze anonimowych, ale mających wielką fantazję, życiową energię i ambicję.

Zdobyć 4 tomy Słownika Biograficznego – to problem. Przeczytać je – jeszcze trudniej, zapamiętać choćby 10 procent z ponad tysiąca biogramów – jeszcze trudniej – nazwiska giną w gąszczu innych. Poza tym – lista, zaprezentowana przeze mnie, zawiera wiele nazwisk, jeszcze nie ujętych w żadnym tomie Słownika Biograficznego Lublina. Moją ideą jest więc przybliżyć te postacie w sposób zwięzły. „Setka” jest do ogarnięcia. Można z tej setki wybrać pierwszą „dziesiątkę” – to ewentualne zadanie pozostawię czytelnikom.

Chciałbym na koniec wyrazić mocne słowa krytyki obecnych władz Lublina, uniemożliwiających mi realizację autorskiej trasy „Znani i mniej znani mieszkańcy Lublina” przy pomocy busów elektrycznych „Lublin City-Tour”, która według mojej koncepcji powinna się zaczynać na Starym Mieście. To przecież jest to, co ja Państwu prezentuję – trochę inaczej, w szerszym kontekście, wymieniając przy okazji dziesiątki innych nazwisk, ale o to w tej usłudze chodzi!
W tej sprawie zebrałem poparcie 1655 osób do wniosku obywatelskiego o wjazd naszych busów elektrycznych na Stare Miasto. Postawa większości radnych, podobnie jak władz miasta – jest dalej sprzeczna z interesem turystów, chcących lepiej poznać nasze miasto – zarówno przez znajdujące się na Starym Mieście zabytkowe obiekty, jak i przez postacie urodzone i mieszkające na Starym Mieście.

Czekam na ewentualne poparcie – jeśli Państwo widzą sens i potrzebą popierania tej naszej idei – proszę pojedynczo lub zbiorowo pisać do władz i do mediów. Ale – ze Starym Miastem, czy bez – i tak miałbym Państwu dużo do powiedzenia na temat Lublina i jego dawnych mieszkańców.

Do „Stu wybitnych lublinian i osób zasłużonych dla Lublina” będą załączone 2 listy osób (są w przygotowaniu – tylko nazwiska, daty urodzin i śmierci, funkcja – średnio po 2 linijki na postać):
1. „Stu lubelskich bojowników o niepodległość oraz ofiar nazizmu i komunizmu”.
2. Druga setka wybitnych lublinian i osób zasłużonych dla Lublina”,
sugerując kontynuację tej idei w kolejnych tomach. Byłoby mi miło, jeżeli znalazłaby ona uznanie i wsparcie u podmiotów, zajmujących się promocją kultury w mieście, czego się nie spodziewam, znając stosunek obecnych władz do moich inicjatyw.
Wojciech Górski

Odpowiedź posłowi Januszowi Sanockiemu, że „liberum veto” i skorumpowane sądy zniszczyły Polskę

Nie lubię wypowiedzi, które jako slogany zastępują rzetelną ocenę sytuacji.

Najgorsze – kiedy politycy do swoich celów tworzą demagogiczne teorie, które nie pozwalają wyciągać właściwych wniosków. JESTEŚMY TAK OGŁUPIONYM NARODEM, że przydałaby się obowiązkowa edukacja historyczna dla parlamentarzystów! (słuchałem żenującej debaty w senacie o Mieszku I, który był „gwałcicielem”, palił wioski, mordował przeciwników itp. A gdzie szanowna senator z PO wyczytała takie „rewelacje”? – Mieszko I, jeśli czymkolwiek różnił się od innych, współczesnych mu władców, to właśnie geniuszem politycznym!).

Ale miało być o liberum veto. Unia Polski z Litwą, zawarta pod koniec XIV wieku, łączyła dwa państwa – Polskę z uporządkowaną monarchią stanową, należącą do zachodnioeuropejskiego kręgu kulturowego i wielkie terytorialnie państwo litewsko-ruskie, będące spadkobiercą tradycji bizantyjsko-mongolskiej (dopiero co po zrzuceniu mongolskiego jarzma). To był dualizm ustrojowy państwa Jagiellonów, w którym w jednej jego części był silny egalitaryzm szlachecki, wyrażający się w ruchu egzekucyjnym, ocenianym pozytywnie jako wyraz troski obywatelskiej, a w drugiej jego części – niemal despotyczna władza lokalnych książąt litewsko-ruskich, wywodzących się od Giedymina i od Ruryka. Po Unii Lubelskiej było wiadome, że to hybrydowe ustrojowo państwo będzie skazane na upadek, bo udzielni magnaci z Ukrainy i Rusi – „królewięta” – jak ich nazywał Sienkiewicz, mieli gdzieś demokratyczny (przynajmniej dla szlachty) ustrój Rzeczypospolitej.

Przyczyn upadku Rzeczypospolitej było bardzo dużo. Gdybyśmy mieli je uporządkować, to jedną z ważniejszych była antypolska polityka wielu polskich królów elekcyjnych (za wyjątkiem Batorego i Sobieskiego). Działalność dwóch pierwszych Wazów, oprócz wielu sukcesów i korzyści, spowodowała fatalny dla Polski układ sił i wewnętrzne osłabienie państwa. Pierwszym grabarzem państwa był idealizowany przez Sienkiewicza Jan Kazimierz! Panie Pośle, Januszu Sanocki – ZERWANE DWA PIERWSZE SEJMY BYŁY Z INSPIRACJI JANA KAZIMIERZA, bo to były jego doraźne interesy (m.in., żeby sejm nie ułaskawił H. Radziejowskiego, pozbawionego przez króla funkcji wicekanclerza za publiczne ujawnienie romansu Jana Kazimierza z Elżbietą, żoną podkanclerzego. Gdy marszałek sejmu Fredro nie zgodził się na przedłużenie obrad sejmowych, król odetchnął z ulgą. Sam „winowajca” Siciński tajemniczo „zniknął” na kilka dni – ukryty nie wiadomo przez kogo, żeby nie mógł wycofać swojego „veto”). Państwo było „toczone przez ustrojową gangrenę”, która pogłębiała się z każdym dziesięcioleciem. Jednym z ważniejszych magnackich dochodów był tzw. jurgielt” (z jęz. niemieckiego „Jahrgeld” – roczna pensja) – łapówki od obcych mocarstw – głównie cesarstwa austriackiego i Francji (czym nie gardzili nasi „bohaterowie” – Czarniecki i Sobieski), a w XVIII wieku – przede wszystkim od Rosji (nie różniło się to od obecnego bycia redaktorem obcej gazety). Można by o tym pisać długo…

Zgadzam się z opiniami o „liberum veto” i skorumpowanych sądach – ale to jest „myślowa droga na skróty”! Historyk Konopczyński napisał przed wojną, że kiedy był rokosz Zebrzydowskiego w 1606 r. „warto było przelać krew bratnią, żeby jedna ze stron zwyciężyła”(!!!). Otóż – albo byłby królewski absolutyzm Zygmunta III, wprowadzony bez większych kosztów społecznych, utrzymujący w ryzach bezkarnych magnatów kresowych, albo Zamoyskiego zasada egalitaryzmu szlacheckiego ukróciłaby swawole magnatów. A tak – to mieliśmy jedyne państwo w Europie, gdzie słaba była i władza uchwałodawcza (sejm), paraliżowana przez „liberum veto” i władza wykonawcza, ograniczana najpierw w „pactach conwentach”, a następnie przez sejm. W tym czasie we Francji zwyciężył absolutyzm, a w Anglii – demokracja parlamentarna. Oba – zupełnie odmienne ustroje dawały państwom siłę, a w Polsce obie władze były słabe! „Reforma” Ludwiki Marii w latach sześćdziesiątych XVII wieku, to było brutalne wprowadzanie absolutyzmu, które wywołało dramatyczną wojnę domową – rokosz Lubomirskiego. Dziwne, że do tej pory jest ukształtowany pogląd, że to dwór królewski miał rację, a nieszczęsnego Lubomirskiego się potępia – jest to kolejny przykład braków w edukacji historycznej i myślenie kategoriami interesów władzy, która jest rozgrzeszana ze swoich czynów. Czyny władzy należy potępić nie tylko ze względów moralnych, ale również ze względów politycznych – jako przykład działań, burzących porządek społeczny i nie osiągania postawionego przez siebie celu! (Nie chcę analizować przyczyn rokoszu – proszę przeczytać mój wpis z 1 lutego 2017).

Panie Januszu – proszę stworzyć „forum myśli historycznej” w polskim parlamencie – chętnie zajmę się edukacją niedouczonych posłów i senatorów.

350 rocznica śmierci hetmana Jerzego Lubomirskiego – najbardziej skrzywdzonego za życia… i po śmierci

Po 350 latach – dotąd nie doczekał się rehabilitacji – historycy ulegli dworskiej propagandzie dworu królewskiego i dalej konflikt między władzą a osaczonym przez dwór magnatem przedstawiają jednostronnie.

31 stycznia 1667 r. – 350 lat temu zmarł na emigracji we Wrocławiu wybitny wódz i bohater narodowy, książę Jerzy Lubomirski – pół roku po największej bratobójczej bitwie w dziejach Polski – rzezi Polaków pod Mątwami (obecnie dzielnica Inowrocławia).

W bitwie pod Mątwami zginęło 3873 żołnierzy, z czego – ponad 3 i pół tysiąca wojsk królewskich, dowodzonych przez legendarnego później Jana Sobieskiego. Sobieski stał na czele 17 tysięcznej armii – armia rokoszan liczyła 11 tysięcy żołnierzy (są różne wersje liczebności obu armii, przy zachowaniu stałej proporcji w ich liczebności – przewadze o 1/3 wojsk królewskich). Zaciekłość rokoszan, wycinających bez pardonu rannych i poddających się dragonów królewskich, świadczyła o skali gniewu wobec ogromu zbrodni popełnionych przez dwór królewski na magnacie Jerzym Lubomirskim.
Nie żyjemy w czasach niewoli narodowej, więc czas – nie na Sienkiewiczowskie „pokrzepienie serc”, lecz na „poruszenie umysłów”, bo okazuje się, że nie tylko historia XX wieku była okrutnie fałszowana. W krypcie zamku w Nowym Wiśniczu spoczywa wielki magnat – polski bohater, walczący niezłomnie ze Szwedami, z Rakoczym, z Moskwą i Kozakami. Za te zasługi dla ojczyzny, król i królowa skonfiskowali mu majątki, odebrali wszystkie tytuły i godności, skazali na śmierć (na szczęście – zaocznie) i odsądzili od czci i wiary. Jak mógł się czuć tak osaczony człowiek, wobec tak rażącej niesprawiedliwości władzy, która zrehabilitowała zdrajców z potopu szwedzkiego, przywróciła im urzędy, a człowieka niezłomnie stojącego przy królu, oskarżyła o zdradę? Ze wszystkich postaci historycznych, Jerzy Lubomirski był pierwszym Polakiem, tak sponiewieranym za życia i jest najdłużej poniewierany po śmierci.
Ale zanim przedstawimy tragiczny finał rządów Jana Kazimierza, warto zapoznać się z sylwetką króla – nieprzeciętną pod względem osobistych doświadczeń króla, a jednocześnie postacią małą, podłą, manipulowaną przez swoją żonę, ambitną Ludwikę Marię Gonzagę.
Jan Kazimierz był synem Zygmunta III Wazy i arcyksiężnej Konstancji z rodu Habsburgów, która na polskim dworze nie mówiła po polsku, okazując pogardę do tego kraju i tego języka. Podobno młody Jan Kazimierz wyraził się kiedyś, że „lepiej spotkać psa, niż Polaka”.
Późniejszy król Polski, lukrowany przez tradycję (zwłaszcza kościelną) i przez Sienkiewicza, był w rzeczywistości jednym z gorszych królów Polski (w mojej ocenie – najgorszym obok Poniatowskiego – też potomka Giedymina).
W młodości – przyszły król wyprawiał się razem z lisowczykami przeciw wojskom protestanckim, walczącymi w wojnie trzydziestoletniej po stronie katolickiej Austrii. Później, przez swego stryja, cesarza Ferdynanda został mianowany na wicekróla Portugalii. Po drodze do Portugalii – zamieszany (a raczej wrobiony) w aferę szpiegowską przeciw Francji, aresztowany i z rozkazu kardynała Richelieu – uwięziony na 2 lata w Bastylii. (Cesarz Ferdynand nie kiwnął ani palcem, żeby go stamtąd uwolnić, choć wstawiał się za nim nawet król Anglii, Karol I). Po wyjściu z Bastylii wdał się głośny romans z Ludwiką Marią Gonzagą. Być może ten romans zadecydował, że ambitna księżna zapragnęła być królową Polski – i jako jedyna władczyni, była później żoną dwóch królów Polski.
Jan Kazimierz, po opuszczeniu Francji został mianowany kardynałem. Jednak nie przestrzegając regulaminu służby kardynalskiej – używając tytułu książęcego, został pozbawiony tej godności. Potem wstąpił do klasztoru jezuitów we Włoszech. Wystąpił z niego, na wieść o tragicznej śmierci 7-letniego bratanka Jana Zygmunta (oficjalnie – zmarł na dyzenterię – biegunkę, choć całkiem prawdopodobnie mógł być otruty przez macochę, Ludwikę Marię Gonzagę, gdy jej mąż, Władysław IV zabawiał się w Mereczu z Jadwiżką Łuszkowską).
Jan Kazimierz, po śmierci starszego, przyrodniego brata, w 1648 roku, kiedy akurat wybuchło powstanie Chmielnickiego, stanął przed szansą zdobycia tronu, do czego namawiała go jego była kochanka sprzed kilku lat. Do elekcji Jana Kazimierza, Maria Ludwika Gonzaga, wraz z kanclerzem Jerzym Ossolińskim użyli zgubnych dla Polski metod walki. Kontrkandydatem Jana Kazimierza był jego młodszy brat Karol – biskup płocki, który opowiadał się za twardą rozprawą z Kozakami. By wytrącić Karolowi argumenty polityczne, Ossoliński (kanclerz w czasie bezkrólewia, mający rozległą władzę) celowo nie powierzył dowództwa Jeremiemu Wiśniowieckiemu, tylko wyznaczył trzech nieudolnych regimentarzy, których Chmielnicki z pogardą określił jako „dziecina, pierzyna i łacina” – jeden był młody i niedoświadczony (18 lat), drugi wylegiwał się długo w łóżku, a trzeci – zamiast do wojny, miał zamiłowanie do czytania książek. Wtedy doszło do haniebnej ucieczki wojsk polskich z pola bitwy pod Piławcami, po której książę Karol zrezygnował z ubiegania się o tron polski – jego koncepcja została mu wytrącona przez wyrachowanego Ossolińskiego i Marię Ludwikę.
Panowanie króla – to pasmo niepowodzeń i udręk – dla Polski, dla narodu i dla niego samego. Po wielkim efektownym zwycięstwie pod Beresteczkiem, którą dowodził osobiście król (wykazując talent militarny – doświadczenie zdobył w wojnie trzydziestoletniej), zamiast gnać Kozaków aż do Morza Czarnego, rozpuścił armię na żniwa. Beresteczko było wielką klęską militarną dla Kozaków, ale jeszcze większą klęską polityczną dla Polski („…zwyciężyć i spocząć na laurach – to klęska” – J. Piłsudski). Zamiast generalnej rozprawy z Kozakami, król wysłał korpus ekspedycyjny na Ukrainę, gdzie Stefan Czarniecki brał rewanż na ruskich chłopach za zbrodnie Kozaków na Polakach.
Skutkiem tego braku zdecydowanej polityki wobec Kozaków była wpadka korpusu wojsk polskich w zasadzkę pod Batohem 2 VI 1652 r. (m.in. na skutek braku dyscypliny w polskim wojsku). Wszystkich jeńców – ponad 6 tysięcy, kazał Chmielnicki zabić, komentując, że „zdechły pies nie kąsa”, korzystając z rad rosyjskiego posła. Kiedy Tatarzy nie chcieli się na to zgodzić, tłumacząc, że za jeńców można sprzedać za wielkie pieniądze, ten im sypnął trochę pieniędzy, po to żeby móc bez przeszkód wymordować polskich żołnierzy (był to tzw. pierwszy polski, „sarmacki Katyń”, a ścinanie głów jeńcom było również praktykowane przez bandytów z UPA). Z rzezi uratowało się kilku żołnierzy, m.in. Czarniecki, który znał język tatarski (inną osobą był Grodzicki – wcześniej komendant twierdzy Kudak).
W tym samym 1652 r. doszło do precedensu w polskim systemie ustrojowym – zerwano po raz pierwszy sejm, co później stawało się zwyczajem prawnym. Całe zło spadło na posła Sicińskiego, ale to marszałek Sejmu, Fredro przyznał mu rację. A więc – system prawno-ustrojowy Rzeczypospolitej popadł w stan inercji.
Rzeź polskich jeńców pod Batohem spowodowała, że Chmielnicki odciął sobie na zawsze możliwość pertraktacji z Polską. Toteż półtora roku później zawarł w Perejasławiu ugodę z Rosją, która spowodowała dla Polski lawinę nieszczęść i po której Polska się nie podniosła – aż do roku 1920. Armia rosyjska, na skutek zdrady, zdobyła Smoleńsk i szła dalej na zachód. W sierpniu 1655 r. przez 13 dni płonęło Wilno, a jego mieszkańcy byli mordowani przez Moskali i Kozaków (dlatego też zupełnie inaczej wygląda decyzja Janusza Radziwiłła, poddającego w Kiejdanach Litwę królowi Szwecji – lepsze lenno szwedzkie, niż rosyjskie barbarzyństwo). Ale Sienkiewicz, pisząc w warunkach carskiej cenzury, nic nie napisał o moskiewskiej rzezi Wilna, a Janusza Radziwiłła przedstawił jak synonim zdrajcy: „zdrajca!, zdrajca!, po trzykroć zdrajca!” (Rzecz ciekawa – sam Janusz Radziwiłł doczekał się od Litwinów pomnika w Kiejdanach).
Skutkiem najazdu moskiewsko-kozackiego na Polskę, było wkroczenie Szwedów do Polski, którzy sami chcieli zagarnąć dla siebie ogromny, polski łup. Na skutek nie spotykanej dotąd zdrady magnatów i szlachty (Radziejowski, Opaliński itd., – cytując dalej Sienkiewicza), wojska szwedzkie bez większego problemu zajęły prawie całą Polskę. Oparły się im tylko: Częstochowa, Gdańsk i Zamość. Król z królową uciekli na Śląsk Opolski (Luiza Maria przebywała tam półtora roku). Główny ciężar walk ze Szwedami spoczywał na barkach hetmana Jerzego Lubomirskiego, który pod nieobecność króla kierował również polityką zagraniczną, przyjmując i odprawiając poselstwa. Lubomirski wywiózł królewskie korony (regalia) do swojego zamku w Starej Lubowli na Spiszu – najdalszym krańcu Polski.
W czasie najazdu Szwedów na Polskę, przeciw niej wystąpiły również Prusy, chociaż były lennem Polski. 6 grudnia 1656 r. w Radnot w Siedmiogrodzie (niedaleko Cluj-Napoca) został podpisany traktat rozbioru Polski między Szwecją a Jerzym II Rakoczym, do którego przystąpiły również Prusy, książę litewski Bogusław Radziwiłł i Chmielnicki.
W 1657 r. z większości ziem polskich zostali wyparci Szwedzi. Rosyjska okupacja Wilna i Mińska trwała 6 lat – do 1661 r. – o czym Sienkiewicz nie wspomniał ani słowa! Ale w tym czasie wojska Lubomirskiego i Czarnieckiego zniszczyły niemal doszczętnie armię Rakoczego pod Czarnym Ostrowem – 23 lipca 1657 r., a na wieść o tym Chmielnicki z rozpaczy zapił się na śmierć i umarł 6 sierpnia – w ciągu dwóch tygodni Polska pozbyła się dwóch niebezpiecznych wrogów (Jerzy Rakoczy II mścił się za krzywdy doznane przez jego ojca Jerzego I od lisowczyków, którzy go pobili pod Humennem w 1619 r. i uratowali Wiedeń od oblężenia przez księcia Siedmiogrodu Gabora Bethlena, zmieniając zasadniczo losy wojny, nazwanej później trzydziestoletnią i wciągając Polskę w konflikt z Turcją – decyzję o wysłaniu lisowczyków podjęła królowa Konstancja, żona Zygmunta III).
W tym czasie były prowadzone negocjacje między Prusami, a Polską. Na mediatora król wyznaczył Austriaka Franza von Lisola, który rzekomo miał pomagać Polsce, a w rzeczywistości doprowadził do jej zguby. Lisola kazał w Welawie w Prusach odizolować polskich posłów od informacji z Polski i ze świata, którzy nie wiedzieli, że Rakoczy został zniszczony, a Chmielnicki sam umarł. Straszono polskich posłów groźbą silnej antypolskiej koalicji, wywierano na nich presję, by dać Prusom niepodległość, to wtedy zyskają sojusznika. Pomijając fakt, że Lisola, tak jak elektor brandenburski i jednocześnie książę pruski, byli Niemcami, cesarzowi Austrii zależało na pozyskaniu elektora do następnej elekcji cesarskiej (cesarza formalnie wybierało 7-9 elektorów – mogli wybierać różnych kandydatów z tego samego rodu Habsburgów). TRAKTAT W WELAWIE, A PÓŹNIEJ – W BYDGOSZCZY, BYŁ ZBRODNIĄ POLITYCZNĄ KRÓLA JANA KAZIMIERZA NA POLSCE!
Po wielkich zwycięstwach w 1660 r. nad armią moskiewsko-kozacką Czarnieckiego pod Połonką i Lubomirskiego pod Cudnowem, Wilno zostało z powrotem odzyskane. Bitwa pod Cudnowem (niedaleko Berdyczowa) jest uważana za wzorcowo przeprowadzoną – zarówno pod względem logistycznym, jak i militarnym. Potężny magnat, wierny królowi przez cały okres wojen ze Szwedami, będący drugą osobą w państwie, liczący niewiele ponad czterdzieści lat, wobec braku potomstwa u Jana Kazimierza, wyrastał na naturalnego następcę tronu… Ale do tego nie dopuściła królowa … i zawistni magnaci. Królowa wymyśliła elekcję „vivente rege” (za życia króla – wiedząc, że po ewentualnej śmierci męża niewiele będzie znaczyć w państwie).
Problem był nie w zasadzie wyboru króla za życia poprzednika, tylko w kandydacie – królowa wymyśliła księcia Kondeusza z Francji, na co opozycja nie chciała się zgodzić. Ambitna, lecz pozbawiona rozumu królowa, skierowała największe „działa” przeciw głównemu przeciwnikowi politycznemu – Jerzemu Lubomirskiemu, pozbawiając go wszystkich urzędów, konfiskując mu wszystkie majątki, skazując na infamię i wydając na niego wyrok śmierci (na szczęście – zaocznie). Oprócz tego – kilka razy wysyłała zamachowców na księcia. Tak potraktowano bohatera narodowego walczącego niezłomnie ze Szwedami, z Rakoczym, z Moskalami i z Kozakami! Zdrajców, którzy przeszli na stronę Szwecji król zrehabilitował, przywrócił im urzędy i godności, a bohatera – uznał za zdrajcę, skazał na śmierć i infamię! (odsądzenie od czci i wiary) – NIESPOTYKANA ZBRODNIA POLITYCZNA!
Nie ma się co dziwić, że zdruzgotany Lubomirski szukał pomocy na dworze Habsburgów – a gdzie miał się udać? – na pewno nie do Francji.
Skutkiem próby złamania oporu potężnego magnata przez dwór królewski był wybuch w Polsce Rokoszu Lubomirskiego, który spowodował największą bratobójczą rzeź w wojsku polskim. Najpierw – w 1665 r. doszło do bitwy pod Częstochową, w której zginęło około tysiąca rokoszan i około dwustu żołnierzy królewskich. Ginącym w nierównej walce rokoszanom przyszła odsiecz, po której królewscy uciekli z pola bitwy, próbując schronić się w klasztorze na Jasnej Górze (przeor nie otworzył im bramy, za co później został pozbawiony przez króla tej funkcji). Ale rok później – 13 lipca, doszło do największej rzezi Polaków pod Mątwami (obecnie – dzielnica Inowrocławia). W bitwie tej zginęło około 3 i pół tysiąca żołnierzy królewskich i około dwustu rokoszan – wojskami królewskimi dowodził Jan Sobieski, późniejszy król Polski. Zawziętość w obozie rokoszan była tak wielka, że wybijali nawet rannych i poddających się! Można wyobrazić sobie ich gniew na ogrom zbrodni politycznej królowej i jej męża, Jana Kazimierza, oficjalnie firmującego decyzje żony.
Po tej bitwie, wygranej przez Lubomirskiego (strach pomyśleć, co by było, gdyby zwyciężyli królewscy – jeszcze większa wojna domowa! – wyroki śmierci na buntownikach, konfiskaty majątków, itp.), Lubomirski odzyskał utracone majątki i należną cześć, ale nie odzyskał tytułów i godności. Zniszczony przez królową, przeżarty zgryzotami po bratobójczej rzezi, udał się na emigrację. Zmarł we Wrocławiu, pół roku po bitwie. Królowa przeżyła przeciwnika tylko o 4 miesiące.
Król, gdy mu umarła „szyja”, nie był w stanie sam rządzić, więc abdykował. Sejm konwokacyjny po wyborze Wiśniowieckiego zrehabilitował w całości Jerzego Lubomirskiego. Jego ciało spoczywa w podziemiach zamku w Nowym Wiśniczu. JEST TO NAJBARDZIEJ SKRZYWDZONY ZA ŻYCIA I PO ŚMIERCI POLSKI BOHATER, którego Sienkiewicz przedstawił jako typ najgorszego pieniacza i warchoła!
W mojej ocenie – główna wina jest po stronie króla i królowej – NIE MA GORSZEJ ZBRODNI POLITYCZNEJ, NIŻ NIESPRAWIEDLIWOŚĆ WŁADZY, która skutecznie demoralizuje społeczeństwo i skłóca je. Przerabialiśmy to w czasie zaborów, w PRL-u i niestety – także w III RP.
Kończąc przedstawianie sylwetki politycznej króla, dorzucam kolejne barwne wątki jego biografii: przed wyjazdem zrabował z Wawelu relikwię – gwóźdź z Krzyża Świętego, który był wystawiany w czasie koronacji królów. kustosze sanktuarium błagali króla, płakali, ale król za to kupił sobie opactwo w Saint Germain de Pres w Paryżu (gwóźdź zaginął w podczas grabieży kościoła – w czasie rewolucji francuskiej).
Król jako wdowiec i opat, żył pod przybranym nazwiskiem Snopkowski (z języka szwedzkiego waza – snop, będący w herbie Wazów), żył w konkubinacie z kobietą, z którą miał córkę.
Jak to napisał P. Jasienica w „Rzeczypospolitej Obojga Narodów”, gdy przybył do Paryża goniec, informując byłego króla o upadku Kamieńca Podolskiego, król wtedy zapłakał i po raz pierwszy okazał patriotyczne uczucia. Z wielkiego żalu rozchorował się i kilka tygodni później umarł – w grudniu 1672 r. – TRAGICZNA POSTAĆ!
Rzecz ciekawa na koniec! kampania 1663/1664 przeciw Moskwie i Kozakom, była ostatnią zaczepną kampanią przeciw Rosji – aż do roku 1919! Mątwy – bratobójcza rzeź Polaków w 1666 r., tak osłabiły armię polską, że pół roku później Polska zawarła kapitulancki rozejm z Rosją w Andruszowie, potwierdzony potem pokojem Grzymułtowskiego, tracąc na zawsze Kijów, Smoleńsk, ziemię czernichowską i siewierską – na wschód od Dniepru. Osłabiona wojnami Rzeczpospolita przestała być dla Rosji równorzędnym partnerem.
Jest niewiele osób, które na rokosz Lubomirskiego patrzą, nie jak na bunt warchoła przeciw prawowitej władzy, tylko jak na osaczonego przez władze człowieka, któremu zabrano wszystko – łącznie z prawem do czci osobistej!
Tak dramatycznie dla Lubomirskiego potoczyła się historia, że to nie on – główny bohater walk ze Szwedami, z Rakoczym i z Moskwą, znalazł się w naszym hymnie narodowym. Został nim Czarniecki, który wielkiemu magnatowi nie dorastał ani pod względem talentu militarnego, ani osobowo. Czarniecki – narwany dowódca, słynący z brawury i szybkości, który więcej bitew w życiu przegrał, niż wygrał, umiał dowodzić tylko jazdą, jako osoba – ocalały z rzezi pod Batohem, mścił się później na bezbronnej ludności ruskiej, organizując przeciw niej krwawe ekspedycje. Dworski sługa Jana Kazimierza i Marii Ludwiki, przyjmujący tytuł hetmana, którego pozbawiono Lubomirskiego, czekający na odebranie mu buławy, wielokrotnie kantujący żołnierzy przy wypłacie żołdu nie był postacią otaczaną szacunkiem przez żołnierzy.
Postać króla – królewicza szwedzkiego, cesarskiego kuzyna, walczącego razem z lisowczykami na Zachodzie Europy, wicekróla Portugalii (z nominacji, ale jednak), hiszpańskiego szpiega (rzeczywistego, lub rzekomego), francuskiego więźnia bastylii, włoskiego kardynała, a później włoskiego zakonnika i w ostateczności – francuskiego opata – tworzą tę postać najbardziej międzynarodową spośród wszystkich władców Polski! Dowódca w zwycięskiej, największej bitwie Polski aż do XX wieku, a jednocześnie – kardynał, jezuita, benedyktyn – człowiek głęboko religijny (koronował Matkę Boską na Królową Polski, z obrazem MB Chełmskiej pojechał pod Beresteczko), a jednocześnie – znany z wielu afer z kochankami (najgłośniejsza – uwiedzenie Radziejowskiemu żony), żyjący w konkubinacie jako opat – same sprzeczności.
Sienkiewicz, piszący pod zaborem rosyjskim, stosujący autocenzurę, mający przesłanie „ku pokrzepieniu serc”, tworzył wizję państwa, którego sprawność polityczna i organizacyjna mogła zależeć tylko od wzmocnienia władzy królewskiej. Swoją misję Sienkiewicz wypełnił – pierwsze pokolenie czytelników „Trylogii” wywalczyło niepodległość. Ale nie zapominajmy Sienkiewicz był bezprzykładnym fałszerzem historii! Pomijając fakt milczenia o zaborze rosyjskim (robił to z premedytacją, bo za posiadanie jego ewentualnej antyrosyjskiej książki mogły grozić surowe represje każdej polskiej rodzinie), idealizowanie jednego z gorszych królów Polski i bezprzykładne napiętnowanie Lubomirskiego, jako wyłącznego sprawcę wojny domowej, jest włączeniem się wielkiego pisarza do strasznej nagonki na magnata, rozpętanej przez główną sprawczynię tej tragedii – Ludwikę Marię Gonzagę. Warto przytoczyć cytat Sienkiewicza o Lubomirskim, jako kontynuatorze dworskiej propagandy:
„był to wielki warchoł, który prace dla zbawienia ojczyzny w imię swej podrażnionej pychy, popsuć zawsze był gotów, nic w zamian zbudować, nawet siebie wynieść nie śmiał, nie umiał. Radziwiłł zmarł winniejszym, Lubomirski szkodliwszym”.
Czas więc – nie na Sienkiewiczowskie „pokrzepienie serc”, lecz na „poruszenie umysłów”, bo okazuje się, że nie tylko historia XX wieku była okrutnie fałszowana. W krypcie zamku w Nowym Wiśniczu spoczywa wielki magnat – polski bohater, walczący niezłomnie ze Szwedami, z Rakoczym, z Moskwą i Kozakami. Za te zasługi dla ojczyzny, król i królowa skonfiskowali mu majątki, odebrali wszystkie tytuły i godności, skazali na śmierć (na szczęście – zaocznie) i odsądzili od czci i wiary. Jak mógł się czuć tak osaczony człowiek wobec tak rażącej niesprawiedliwości władzy, która zrehabilitowała zdrajców z potopu szwedzkiego, przywróciła im urzędy, a człowieka niezłomnie stojącego przy królu oskarżyła o zdradę? Ze wszystkich postaci historycznych, Jerzy Lubomirski był pierwszym Polakiem, tak sponiewieranym za życia i jest najdłużej poniewierany po śmierci. Choć sejm konwokacyjny (przy wyborze Michała Korybuta Wiśniowieckiego na króla Polski), przywrócił magnatowi cześć i dobre imię, to w tradycji, pogłębionej i utrwalonej przez Sienkiewicza, jest on uważany za głównego sprawcę wojny domowej w Polsce oraz człowieka, który doprowadził państwo do upadku. Szczuci przez komunistyczne władze żołnierze AK, jako „zaplute karły reakcji” doczekali się stosunkowo szybko rehabilitacji i należnej czci – doświadczyły tego bezpośrednio ich rodziny. Od śmierci Lubomirskiego mija 350 lat, a w naszej tradycji historycznej jest tylko jedna strona winna rokoszu i tej wielkiej rzezi Polaków pod Mątwami.