Szanowny Pan Andrzej Koziara, Redakcja LIK Zoom
„Wstawka skarlająca” i „hormon wzrostu”.
Na ostatniej stronie (poza okładką) styczniowego miesięcznika kulturalnego Zoom (nie wiem, w jakim nakładzie, ale dość sporym), został zamieszczony artykuł, w którym pojawia się moje nazwisko. Szkoda, że ja w życiu kulturalnym Lublina pojawiam się tylko jako autor „wstawki skarlającej”, działający rzekomo na szkodę „dobrze pojętej kultury” Lublina.
Jako autor felietonu, ma Pan tę przewagę, że to Pan występuje w roli arbitra i ocenia, co jest obiektywne, a co – Pana zdaniem – szkodliwe. Nie chcę wnikać, do której to „wstawki” mnie Pan przypisał – a może do wszystkich na raz? Tak, czy owak – znajduje Pan przyczynę mojej obsesji w sprawie wieży zamkowej.
Na wstępie – proszę mi nie przypisywać przynależności lub sympatii do partii politycznej – tu Pan chybił zupełnie! Tu, w Lublinie większość wyborców (łącznie ze mną), nie kieruje się sympatią, tylko antypatią! – Nie głosuję na Pruszkowskiego, bo… (każdy, kto go nie lubi, ma jakieś powody) oraz: nie głosuję na Żuka, bo… (każdy, kto go nie lubi, ma jakieś powody) – gwoli wyjaśnienia: kolejność wymienionych osób wynika i z porządku chronologicznego i alfabetycznego. Pointą tej selekcji negatywnej jest fakt, że aż około 60% uprawnionych do głosowania mieszkańców, mając do wyboru „dżumę” i „tyfus” – pozostaje w domu! Bo rada miasta – to hermetyczna i nepotyczna kasta „samych swoich” – wiecznych statystów z pierwszych i drugich miejsc na listach oraz łowców synekur, wypromowanych przez partyjnych bossów. Nie podaję nazwisk, bo wszyscy je bardzo dobrze znamy. Około 80% przyszłej rady jest już „zaklepana” nominacjami – premiowanymi miejscami na listach wyborczych – statystyka nie kłamie. Ale nie o tym chciałbym pisać.
Według zasady: „wróg mojego wroga może być moim sojusznikiem”, bliżej mi do PiS, niż do PO, uosabianego przez obecnego prezydenta miasta. Trzy głosowania w mojej prywatnej sprawie były politycznie – radni, zamiast kierować się zdrowym rozsądkiem – „stali murem” za autorem jedynego w skali Polski absurdu, że ja na Stare Miasto mogę wjechać Oplem Zafirą, a nie mogę wjechać busem elektrycznym. Skalę absurdu powiększają: wymuszenie zakupu znaku drogowego na drodze publicznej i to aż za 1230 zł (w Legionowie – cena: 172 zł), bezpłatne zamieszczanie usług niektórych podmiotów prywatnych w wydanych przez miasto przewodnikach w wielu językowych wersjach, m. in. „Baby Tour” – trasa dla niemowlaków i przedszkolaków po angielsku i po niemiecku, przy pominięciu naszej usługi Lublin City-Tour, jako jedynej w Lublinie, świadczonej w 5 językach, zamieszczenie na zdjęciu zamiast naszego busa – fotografii miejskiego Gutka, czy Ziutka, pominięcie opisów w imprezach Sezon Lublin 2017 – tylko naszych usług, czy ostatnio wprowadzanie regulaminu wjazdu autokarów turystycznych i rowerów na Plac Litewski – z oczywistym pominięciem naszych busów. Nawet na komisji, w której był wałkowany regulamin, radny Breś (PiS) zakpił sobie z tego regulaminu, zwracając się do radnego Nowaka, by wprowadzić zapis: „dozwolone dla wszystkich pojazdów, za wyjątkiem pojazdów pana Górskiego”.
Doceniam dobrą wolę propozycji dialogu, choć i tu dostrzegam ustalone warunki – to najpierw ja powinienem wykazać dobrą wolę… I tak jest już lepiej, niż kiedy na starcie naszej usługi, pan Adamaszek (Gazeta z Lublina) potraktował mnie z góry jako politycznego wroga (choć nie miał ku temu powodów), używając języka prymitywnej propagandy: „Górski upiera się” (a pan Żuk „nie wyraża zgody”!). Teraz dopiero ktoś zaczyna dostrzegać problem, że nie załatwiona, lub źle załatwiona sprawa odbija się rykoszetem? Ja do pana Żuka wystąpiłem z pismem 5 kwietnia 2013 r. (niedługo minie 5 lat – tyle ile Drzymała walczył z absurdami pruskiej administracji – tamten człowiek miał przeciw sobie zaborców, a ja? – kogo? – chyba, tradycyjnie, carskich czynowników! Bo mentalnością nie różnią się od nich. No cóż – kulturowe dziedzictwo… carskiej Rosji! – również w sferze celebracji „baszty Daniela”). Ja nie miałem uprzedzeń do pana Żuka – to jego ekipa, nasyłaniem na nas Policji i Straży Miejskiej, straszeniem mandatami po 500 zł za brak notarialnego tłumaczenia certyfikatu z języka angielskiego na język polski, to pan Kosowski udzielając odpowiedzi, że nasze pojazdy elektryczne mogą stanowić zagrożenie bezpieczeństwa dla pieszych – łącznie z innymi przedstawicielami władz – próbował zniszczyć naszą usługę!
Ja dopiero po 2 latach i 4 miesiącach od złożenia przeze mnie wniosku – w sierpniu 2015 r., podjąłem decyzję o bezpardonowej walce z panem Żukiem i jego ekipą! A co gorszego może mi zrobić? – chyba tylko nasłać na mnie zbirów, lub podpalić samochody. Ale to już jest bandytyzm. Nie mam więc nic do stracenia, a bardzo dużo do zyskania. Postanowiłem więc, przy propagandzie sukcesu pana Żuka, prowadzić kontr-kampanię. To nie jest zwykły hejt, jak Pan pisze – to jest zamierzona strategia! Ja z tej wojny z panem Żukiem już odniosłem kilka sukcesów:
1. Pan Żuk swoim działaniem, a ja swoim hałasem – skutecznie zlikwidowaliśmy konkurencję w świadczeniu tej usługi! Dzielić się wątpliwym biznesem, w który trzeba zainwestować, znać miasto i jego historię oraz znać języki obce – to za duży problem. A więc – lepszy monopol okrojonej usługi, niż dzielenie się z przeciwnikiem (wojny podjazdowe, dumping, itp.).
2. Zostałem niechcący przez niego wypromowany w środowisku. W 2013 r. pan Żuk mnie jeszcze nie znał (a szkoda, bo mnie chyba nie docenił). W ostatnich latach, jak jedzie nasz bus, to odwraca głowę w drugą stronę – mnie to poprawia humor, a jemu – nie! W ciągu 7 lat jego urzędowania, ja – (chyba) jako jedyny, wygrałem z nim sondaż w Dzienniku Wschodnim! Można z tego wyciągnąć (fałszywy?) wniosek, że skoro pan Żuk ma takie poparcie, to ja mam jeszcze większe!
3. Nawet „wstawka skarlająca”, zamieszczona w LIK Zoom, jest jednak promowaniem mojej osoby! Dzisiaj dowiedziałem się, że niezależnie od sposobu przedstawienia tej sprawy (proszę mnie nie łączyć z panią radną, wymienioną artykule, bo ja z nią nie mam nic wspólnego!), to zyskuję za to wśród wielu ludzi uznanie i sympatię!
Co do kompromisu? – a mnie to już niewiele obchodzi! Chyba prawie ze dwadzieścia osób radziło mi, żebym zgodnie z dworskim obyczajem, „szukał dojścia” (mówiłem o tym TV Niezależny Lublin, w maju 2015 r.). Moja odpowiedź brzmiała: „ja jestem za mały biznesmen, żebym lobbował radnych i urzędników!”. Jestem i za biedny i za skąpy na „prezenty” dla urzędników! A co do lobby, to jeden człowiek, uważający się za „szarą eminencję” w lubelskim środowisku, nie był mi w stanie pomóc, ale radził mi, żebym się wybrał do przeora jednego z lubelskich zakonów! – nie poszedłem, uznając metody za kuriozalne.
Pan Żuk i jego ekipa nie wzięli jeszcze pod uwagę moich możliwości kampanii medialnej. Na jednym busie mam specjalnie zamontowane ramy z plexiglasem, formatu A1, gdzie mogę władze „kłuć w oczy” swoimi hasłami. Stać mnie na zaopatrzenie w ramy drugiego busa. W tym roku będzie opinia na temat traktowania naszej usługi w Tym mieście – i po angielsku, i po polsku! – niech informacja idzie w świat!
Ja nie zamierzam rezygnować ze swojej kampanii! Jest rok wyborów. Chciałbym utworzyć, współtworzyć niezależny komitet wyborczy, lub włączyć się do jakiegoś komitetu, który rozbiłby nepotyczne klany PO-PiS w tym mieście – klany „wiecznych statystów z pierwszych i drugich miejsc na listach”, w większości – ludzi kojarzonych monachijskim samochodem oraz łowców synekur. Chciałbym, by w nowej radzie byli ludzie, którzy nie byliby tylko „maszynkami do głosowania”, ale ludzie mający coś do powiedzenia na temat miasta! Mam nadzieję, że zaistnieje w tym mieście niezależny podmiot polityczny, który wymiecie przynajmniej część tej rady.
Szkoda, że LIK Zoom zaistniałem przy takiej okazji. Od 2 stycznia seryjnie prezentuję tu na Facebooku „Poczet zasłużonych dla Lublina” (100 osób) i „Poczet wybitnych lublinian oraz osób związanych z Lublinem” (100 osób). Prezentuję też swój własny opis historyczny miasta „Lublin mało znany”. Już wiem, że na te dwie moje publikacje nie będzie pieniędzy z budżetu miasta. I przypuszczam że w tym miesięczniku też nie będzie żadnego pozytywnego echa moich inicjatyw. Może być za to kolejny artykuł, typu „Wstawka skarlająca”. To też optyka Zoom? – nie eksponować tego, co dobre – tylko przedstawiać mnie jako osobę, która tylko odreagowuje złośliwość władz? Przy okazji – ja nie byłem na spektaklu, ale obejrzałem go w całości na You Tube. Wychwycone błędy merytoryczne umieściłem nawet na Facebooku.
Ja w tej walce z panem Żukiem czuję się bardzo dobrze. Kiedyś napisałem do władz, że wywieszę plakat: „PANIE PRZEZYDENCIE ŻUK! – WOLIMY WOZIĆ TURYSTÓW NA STARE MIASTO, NIŻ PROWADZIĆ KAMPANIĘ PRZECIW PANU!”.
Dzisiaj już mi na tym tak bardzo nie zależy. Przetrwałem 5 sezonów. Mam nadzieję, że przy moim udziale, pan Żuk nie doczeka trzeciej kadencji.
Łączę wyrazy szacunku,
Wojciech Górski

