Dzisiaj odbyła się sesja Rady Miasta Lublin, na której była sprawa naszej usługi City Tour. Zgodnie z moimi przewidywaniami – wynik został odrzucony przez radę. Radca prawny Urzędu Miasta dopatrzył się błędów proceduralnych w sformułowanym projekcie (m.in. nie było szczegółowej trasy ani terminu wejścia uchwały w życie). Poza tym – rada nie może nic prezydentowi nakazać w sprawie, która znajduje się w wyłącznych kompetencjach prezydenta miasta.
Samą sprawę traktowałem jako polityczną manifestację społecznego poparcia. A wynik głosowania? – może się ktoś zdziwi, ale wczoraj „przewidziałem” cały scenariusz dzisiejszego teatru. Tradycyjnie – głosowania w radzie są polityczne (16 PO i WL – do 15 PiS), ale wobec popierania mnie przez radnego M. Nowaka z WL, odrzucenie mojego wniosku nastąpiło przy udziale niektórych radnych PiS – Piotr Gawryszczak opuścił radę na czas głosowania, a szef klubu PiS, Tomasz Pitucha – wstrzymał się od głosu. Wynik głosowania był więc: 15 – przeciw (13 PO + 2 WL), 14 – za (13 PiS + 1 WL) i 1 wstrzymujący się (PiS), czyli 15:14:1.
Klub PiS przygotował projekt stanowiska rady, jako wyrażającej opinię w tej sprawie, który został odrzucony głosami radnych PO i WL (15 – przeciw, przy 14 – za), wobec 2 radnych nieobecnych (PiS – Piotr Gawryszczak i WL – M. Nowak).
Dwa głosowania – podobne wyniki, różne postawy niektórych radnych.
W całym tym teatrze wydarzeń było zgłaszanych kilka tematów zastępczych, jak dorożki (radny P. Dreher z PO), czy riksze (radna M. Suchanowska z PiS) – obu tych środków transportu nie ma w Lublinie, a przysłowiowe „bicie piany” miało odwrócić uwagę od zasadniczego problemu wjazdu naszych pojazdów.
Zdumiewające jest, że radna M. Suchanowska – w poprzedniej kadencji najbardziej atakująca prezydenta Żuka, teraz grzecznie „jedząca mu z ręki” – zasiadająca w płatnej komisji antyalkoholowej, dwukrotnie w czasie tej kadencji w czasie głosowania rady, kiedy była nasza sprawa City Tour, przed samym głosowaniem zwróciła się najpierw osobiście do mnie, bym wycofał sprawę, a później zaapelowała publicznie, że wtedy nasza sprawa może być pozytywnie rozwiązana.
– W co Pani gra, Pani Suchanowska? Czyim jest Pani rzecznikiem? Za pierwszym razem, kiedy sprawa trafiła do Komisji Rewizyjnej i była na sesji Rady Miasta (25 VI 2015 r.) Pani radziła mi wycofać na sesji skargę, żebym sam sobie zaprzeczył wobec wszystkich radnych, urzędników i mediów, a teraz – żebym zniweczył wysiłek ponad półtora tysiąca ludzi, podpisanych pod moim wnioskiem?
Odpowiedziałem publicznie, że co rada zrobi – to jest jej problem. Moje wystąpienie było wystąpieniem politycznym – reprezentowało siłę społecznego poparcia. A jeśli ja przez 4 lata nie mogę doczekać się wjazdu busami elektrycznymi na Stare Miasto, to niech się władze za to wstydzą dalej przed turystami.
Mam nadzieję, że nasze głosy poparcia społecznego nie są zmarnowane. Było to dla mnie cenne doświadczenie wyzwolenia energii społecznej dla konkretnej idei. Następnym celem będzie kampania wyborcza do samorządu, gdzie przy współpracy z innymi aktywnymi osobami w środowisku postaram się przygotować zespół 62 kandydatów (po 2 na 1 miejsce, zgodnie z ordynacją wyborczą) do rady miasta.
Jestem przekonany, że dzięki naszej działalności wielu obecnych radnych, w końcu 2018 r. straci swoje mandaty, a ich miejsce zajmą nasi ludzie.
A tymczasem – ja sprawę skieruję do sądu. Tym razem skorzystam z porady prawnej eksperta. A radni z PO i PiS – niech zajmują się dalej wymyślonymi przez siebie dorożkami i rikszami, których w Lublinie nie ma.
Dziękuję wszystkim, którzy się podpisali pod naszym wnioskiem i tym radnym, którzy za nim zagłosowali.
„Poległem z honorem” – w walce, której wynik znałem przed głosowaniem, który był dla mnie bardziej kampanią medialną, niż heroiczną walką o „być, albo nie być” – i bez tego sobie poradzę.
A władze miasta i radni jeszcze bardziej przekonają się, że swoją złą wolą i głupotą krzywdzą wszystkich – turystów, nas i samych siebie – psując wizerunek miasta, rzekomo przyjaznego turystom i przedsiębiorcom.
Na absurdzie władz ja tracę ekonomicznie, władze – medialnie i politycznie. Jeszcze nie znają do końca moich wszystkich atutów! Czy ktoś wreszcie z tych „carskich urzędników” zacznie myśleć rozsądnie? – bo o dobrą wolę ich już nie posądzam. Półtora roku temu „wypowiedziałem wojnę” panu Żukowi. Może ktoś to zignorować, jako mało skuteczną kampanię. Ale wrażliwość poszczególnych radnych jest różna.
Czy radni też chcą się znaleźć na mojej „linii ognia”? – na swoich busach mam gabloty do umieszczania swoich plakatów – ciekawe, jak będą wyglądać ich nazwiska, jako zatrudnionych w płatnych komisjach antyalkoholowych z hasłem: „NA NICH PAŃSTWO NIE GŁOSUJCIE!”.
W lipcu 2015 r. wysłałem ostatnie pismo do Urzędu Miasta. Sesja w dniu 2 lutego 2017 r. była ostatnią, gdzie zwracałem się z apelem do radnych. A teraz – cokolwiek się będzie działo w naszej sprawie, to już nie z mojej inicjatywy. Ja radnych dotąd nie lobbowałem, a teraz – tym bardziej. Mogę tylko podjąć przeciw nim polityczną kampanię wyborczą jako: „BMW – biernym, miernym, ale wiernym” i „wiecznym statystom z pierwszych miejsc na listach”. Radni: M. Nowak, Z. Ławniczak i Z. Drozd – którzy bezinteresownie zaangażowali się w mojej sprawie, są chlubnymi wyjątkami – są „wyspami na oceanie bezduszności i złej woli”.