Kończymy akcję zbierania podpisów pod wnioskiem obywatelskim do Rady Miasta Lublin o wjazd pojazdów elektrycznych City Tour na Stare Miasto

28 października 2016 r. uroczyście zamykamy listę.

Mimo wygranego sondażu w Dzienniku Wschodnim, poparcia naszego wniosku przez Radę Dzielnicy Stare Miasto oraz wspólnej pozytywnej opinii Urzędu Wojewódzkiego i Zarządu Dróg i Mostów w Lublinie, Prezydent Miasta Lublin pozostał nieugięty w swojej irracjonalnej decyzji blokowania wjazdu pojazdów elektrycznych na Stare Miasto.

Trójka radnych w lutym tego roku złożyła interpelację w mojej sprawie (dwóch radnych z tej trójki złożyło ją po raz drugi), ale na tym skończyła się ich interwencja. Opozycyjny wobec urzędu klub PiS nawet nie pofatygował się złożyć wniosku na sesję rady, z góry zakładając, że będzie odrzucony przez rządzącą koalicję – a szkoda,że nie dał szansy wykazać się radnym z koalicji rządzącej. Pozostała więc inicjatywa obywatelska.

Wbrew pozorom i szyderstwu niektórych, zbieranie podpisów nie było takie koszmarne. Mamy ich grubo ponad tysiąc. Gdyby trzeba było ich zebrać nawet dziesięć tysięcy – też dalibyśmy radę!

Ze względu na moje liczne wyjazdy (we wtorek będzie 23 dni moich delegacji od rozpoczęcia przeze mnie akcji zbierania podpisów), zakończenie akcji przedłużamy do końca przyszłego tygodnia. Pozostaną sprawy techniczne – sporządzenie formalnego wniosku, ponumerowanie list i podpisów, skopiowanie list, złożenie pisma z listami do Rady Miasta Lublin, z podaniem do wiadomości Prezydenta Miasta Lublin – i czekanie na umieszczenie naszego wniosku w porządku posiedzenia Rady. Przewodniczący rady ma na to termin – do 3 miesięcy.

Ostatnio spotykam wielu „życzliwych” znajomych prezydenta Lublina, którzy twierdzą, że są w stanie mi pomóc, żebym mógł wreszcie wjechać naszymi pojazdami na Stare Miasto (a może to jest po to, żebym nie składał wniosku, tylko czekał na nieformalną „pomoc”?). Czy to nie jest już za późno na tak „wspaniałomyślny akt”? Ja walkę z urzędniczymi absurdami prowadzę już czwarty rok (Drzymała z absurdami władzy pruskiej walczył 5 lat), a tu zjawiają się wyraziciele „dobrej woli”? – teraz? a po co? – nie można teraz tego załatwić w sposób formalny – uchwałą Rady Miasta? – A pies olał wszystkich miejskich pseudo-życzliwych urzędników za ich łaskę! Mieli ponad trzy i pół roku czasu na wykazanie dobrej woli w mojej sprawie.

A radnym miejskim stworzę problem – komu to bardziej nie wypada się narazić? Oczekuję ich dobrej woli w czasie głosowania na sesji, a nie aktu łaski. Ale i bez ich ewentualnego poparcia też dam sobie radę. Myślę, że statystyczna większość radnych ma więcej wyobraźni w tej sprawie, niż urzędujący prezydent Lublina.

AMICIS CERTIS IN RE INCERTA CERNITUR

Kończymy akcję zbierania podpisów do Rady Miasta Lublin w sprawie wjazdu pojazdów elektrycznych City Tour na Stare Miasto! Podpisy zbieramy do poniedziałku – 24 października 2016 r.

Zapoczątkowana ponad miesiąc temu 08.09.2016) akcja zbierania podpisów dobiega końca…. Wbrew temu, z czego szydzili niektórzy, że tych podpisów nie zbiorę nawet do kwietnia, jakoś daliśmy radę, dzięki wielu życzliwym mieszkańcom Lublina. Mimo iż połowę tego czasu spędziłem w delegacjach (dokładnie: 19 dni), udało się tę akcję przeprowadzić. Moją dewizą akcji było: 100 znajomych – po 10 podpisów. Rzeczywiście – rozesłałem apel do prawie stu moich znajomych na fb z Lublina (niektórych pominąłem „ze względów politycznych”, innym – nowym znajomym nie wypadało zawracać głowę, bo nie to było powodem zawarcia z nimi znajomości). Wiele osób spośród znajomych nie zareagowało na mój apel. Niektórzy odmówili „ze względów politycznych” (wracają czasy PRL, że ludzie zaczynają się bać!). Niektórzy obiecywali pomoc…. ale na tym się skończyło. Niektórzy podobno jeszcze zbierają… Jeśli tak – to nie pogardzę żadnym głosem – zawsze lepiej mieć „żelazną rezerwę”, na wypadek, gdyby urzędnicy doszukali się nieczytelnych lub fikcyjnych nazwisk i adresów. Ale – bez tej pomocy też damy sobie radę.

Cała sprawa była z jednej strony testem możliwości działania jako inicjatywy obywatelskiej, a z drugiej strony – postaw znajomych, którzy podają się za życzliwych mi, ale z wielu różnych powodów nie mogli lub nie chcieli mi pomóc. Wbrew pozorom – nasza sprawa nie była sprawą wyłącznie prywatną, ja nie byłem żebrakiem na ulicy, nie byłem w tym nachalny, więc nie zasługiwałem na niechęć i pogardę.

Tym, którzy „nie zdążyli” z akcją zbierania podpisów pod wspomnianym wyżej wnioskiem, a chcącym zademonstrować swoją dobrą wolę wobec mnie, dam jeszcze szansę na poprawę swojego wizerunku – otóż będę współtworzył społeczną listę wyborczą do samorządu. Mamy jeszcze 2 lata (a może będzie krócej?). Czas zmontować wcześniej drużynę 62 aktywnych i znanych w środowisku ludzi na terenie całego Lublina, by stanąć do rywalizacji z dwoma politycznymi klanami, gdzie obowiązuje zasada: BMW (bierny, mierny, ale wierny), a wieczni kandydaci z pierwszych miejsc na listach są w radzie tylko bezradnymi statystami.

Tym, którzy mnie dotąd nie poparli, dam jeszcze szansę wykazania się swoją aktywnością. Może niektórzy, zamiast okazywanej dotąd obojętności lub pogardy, wykażą więcej życzliwości wobec mnie i włączą się do naszej walki o miejsca w samorządzie? Nie przesądzam sprawy naszego awansu, ale nigdy nic nie wiadomo. A może dopiero wtedy, po ewentualnym sukcesie okaże się, że mam tak dużo „przyjaciół”?

Szanowny Pan, Tomasz Aftyka

Proszę wybaczyć, ale sposób Pana podejścia do naszej sprawy Lublin City-Tour jest niewłaściwy pod względem formalnym, a w dodatku nie poparty argumentami merytorycznymi. A co oznacza Pana cytat? „nie ma miejsca na takie pojazdy na naszym małym ciasnym starym mieście” – jest Pan w tej sprawie wyrocznią? – to jest tylko Pana (i niewielu innych) subiektywne stwierdzenie.

Dlaczego po Warszawie, która ma 20 razy więcej turystów (w 2013 r. – 3 mln turystów – wobec 160 tys. w Lublinie) może kursować spalinowa ciuchcia staromiejska, składająca się z trzech wagoników, a w Lublinie – nie może jechać jeden pojazd elektryczny (jedno zezwolenie może być na 2 pojazdy, wykluczając obecność dwóch pojazdów jednocześnie)? Czy Stare Miasto w Warszawie jest większe od lubelskiego? – nie! Nie ma tam tylko trybunału, ale jest za to 20 razy więcej turystów.

Szkoda, że Pan nie analizuje problemu, dlaczego akurat w Lublinie pojazdy dostawcze mogą jeździć aż do południa (dokładnie – do godz. 12.00), jak nigdzie indziej. I to ma być ograniczanie ruchu pojazdów? – to jest zupełna parodia tej idei. W innych miastach zaopatrzenie odbywa się w nocy, lub maksymalnie – do ósmej rano. A tu – rynek jest zawalony ciężkimi pojazdami dostawczymi, śmieciarkami i zwykłymi samochodami spalinowymi.

Niech Pan poda przynajmniej 1 przykład miasta w Polsce i w Europie, gdzie pojazdy City Tour nie mogą wjeżdżać, a mogą wjeżdżać bez większych problemów samochody dostawcze, spalinowe i taksówki. Tylko Lublin jest takim miastem absurdów.

Twierdzi Pan autokratycznie, że „nie ma miejsca na takie pojazdy” – ale w tej sprawie inne zdanie mieli ludzie, dzięki którym wygrałem sondaż w Dzienniku Wschodnim – a więc gdzie jest zasada „Vox populi – vox Dei”? – (jak mi powiedział pan Nowak – był to pierwszy sondaż, który przegrał Żuk. Po tym fakcie gazeta zaniechała robienia sondaży – chyba żeby nie psuć dobrego samopoczucia temu panu). Ja mam również pozytywną opinię Rady Dzielnicy Stare Miasto, Wojewody Lubelskiego i Zarządu Dróg i Mostów. To jest tak zwany czynnik społeczny, na który powoływał się pan Żuk.

Może Pan osobiście nie lubić naszych pojazdów, ale – nawet gdyby niewielka część społeczeństwa chciałaby z nich korzystać na Starym Mieście, to należy tym ludziom umożliwić taką formę zwiedzania – tylko my możemy umożliwić cudzoziemcom zwiedzanie miasta w dostępnym dla nich języku. Stare Miasto stanowi najistotniejszą część każdego miasta. Wozimy też osoby niepełnosprawne, starsze, itp.

Ze względu na prowadzoną przeze mnie działalność mam taką samą potrzebę wjazdu na Stare Miasto, jak każdy inny podmiot, wjeżdżający na Stare Miasto. Dlaczego więc ja jestem wyjątkowo dyskryminowany?

Może Pan wyjaśni – na jakiej podstawie Dyrektor Wydziału Sportu i Turystyki, pan Jakub Kosowski udzielił nam w imieniu prezydenta Żuka odpowiedzi, że nasze pojazdy (cyt.)”mogą stanowić zagrożenie bezpieczeństwa dla pieszych”. A inne pojazdy nie stanowią zagrożenia? Niech szanowni eksperci udowodnią nam, że władze mają w tej sprawie rację. Nasze pojazdy są najbezpieczniejsze ze wszystkich możliwych: mają ograniczenie szybkości do 25/h, sygnał dźwięku przy cofaniu i są bez przyczepki, która utrudnia manewry. Poza tym argument pana Kosowskiego jest insynuacją – nie popartą raportami Policji i Straży Miejskiej o naszych kolizjach z pieszymi.

Mam nadzieję, że przynajmniej częściowo wyprowadziłem Pana z błędu. A jeśli nie – to niech Pan pisze przynajmniej w swoim imieniu, a nie używa formy „prawdy absolutnej”. Zapraszam Pana przy okazji do przejazdu z osobami niepełnosprawnymi – może ich Pan przy okazji przeprosi za swoją obcesowość.

Łączę wyrazy szacunku, Wojciech Górski

Załączam poniżej Pana cytaty:

> nie ma miejsca na takie pojazdy na naszym małym ciasnym starym
> mieście

AMICIS CERTIS IN RE INCERTA CERNITUR!

„Przyjaciół pewnych poznajemy w sytuacjach niepewnych” lub bardziej po polsku: „Prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie”.

4 tygodnie temu ogłosiłem zbiórkę co najmniej 1000 podpisów pod wnioskiem do Rady Miasta Lublin o wniesienie pod głosowanie na sesję w sprawie wjazdu naszych pojazdów elektrycznych Lublin City-Tour na Stare Miasto. Wbrew tworzonym przez władze miasta opiniom – nie jest to wyłącznie nasza prywatna sprawa. Przykładem tego był brak zgody na wjazd z osobami chorymi na reumatyzm jesienią ubiegłego roku, kiedy niektóre osoby o dwóch kulach przeszły z Placu Katedralnego na rynek, a tam zobaczyły taksówki, pojazdy dostawcze i samochody spalinowe. Wywołało to wielkie oburzenie tych osób na zakłamanie i bezduszność władz Lublina, które swoją złośliwością wobec nas, najbardziej krzywdzą właśnie naszych klientów.

Gdybyśmy występowali o zwolnienie nas z opłat za parkingi na wyłączność na równi z taksówkami, choć mamy do tego również prawo, bo władze miasta używają argumentu, że z tych opłat są zwolnione tylko pojazdy świadczące usługi komunikacji publicznej, to mógłby nam ktoś zarzucić, że dbamy tylko o swój interes. Pseudo-szlachetni radni, widząc zakłamanie władz w tej kwestii, nie złożą na sesję wniosku o zrównanie nas w prawach z taksówkarzami – a do tego wystarczyłoby tylko 3 podpisy, tak samo jak do wjazdu naszych pojazdów na Stare Miasto. Okazuje się, że łatwo można złożyć interpelację w sprawie wjazdu naszych busów na Stare Miasto i stwierdzić dumnie mediom, że „zrobiliśmy wszystko, co było w naszej mocy”, ale złożenie wniosku pod głosowanie widocznie przekracza granice suwerenności każdego radnego.

Niektórzy radni PiS stwierdzili natomiast, że złożenie przez nich wniosku mija się z celem, bo wtedy wniosek przepadnie jako polityczny – zostanie przegłosowany przez koalicję PO-WL. Odpowiedziałem im, że dałbym wtedy szansę uwiarygodnienia swoich intencji radnemu Marcinowi Nowakowi, który ponad rok temu w wywiadzie „Nowemu Tygodniowi” udzielił odpowiedzi, że głosował przeciw mnie, bo ja żądałem jazdy po deptaku, a w tej sprawie prezydent Lublina nie ma obowiązku wydać zgody, tylko może co najwyżej wyrazić dobrą wolę. Teraz tego postulatu nie mam i chciałbym, żeby radny Nowak potwierdził swoją deklarację poparcia dla naszej idei.

Radni PiS nie chcieli wystąpić w naszej sprawie, rzekomo z góry przesądzając wynik głosowania – bez dania szansy radnemu Nowakowi oraz innym radnym z PO, którzy na Komisjach Kultury i Rewizyjnej wstrzymali się w tej sprawie od głosu. Wygląda na to, że radni PiS chcą oszczędzić radnemu Nowakowi kłopotu w czasie ewentualnego głosowania. Przykre.

Szyderstwem niektórych radnych z PiS była propozycja, żebym zbierał osobiście co najmniej 1000 podpisów, to wtedy mój wniosek nie będzie wnioskiem politycznym, tylko obywatelskim. Byli tacy wśród radnych, którzy obiecywali szeroką akcję zbierania podpisów w mojej sprawie. I na tym się skończyło…

Znam też takie osoby, które śmiały się szyderczo, że Żuk kolejny raz odepchnął od siebie problem, bo ja tych podpisów nie zbiorę nawet do kwietnia. Nie zbiorę? – zobaczymy!

Wbrew tym opiniom, deklaruję wszystkim, którzy są znajomymi na facebooku – z Waszą pomocą, czy bez – JA TE PODPISY ZBIORĘ! i to trochę wcześniej, niż za pół roku. Szkoda tylko, że Ci, którzy deklarują się jako moi znajomi, nie reagują na mój apel. Nie mam zwyczaju kogoś prosić 2 lub 3 razy – mam swoją dumę i nie będę się naprzykrzał osobom, które nie są mi życzliwe. Każdy z Państwa, będący moim znajomym na facebooku, zamieszkały w Lublinie otrzymał mój apel. Nie chce mi pomóc – to nie! A może niektórzy z Państwa za bardzo boją się pana Żuka i utraty jego łaski?

Poprą mnie Państwo każdy z osobna, czy nie – Państwa sprawa. My przetrwaliśmy już 4 sezony – przetrwamy i dłużej. Najgorsze za nami. Moja sprawa – to walka nie tylko o nasze busy. Moja sprawa – to walka o funkcję władzy w tym mieście – rzeczywiście przyjaznej mieszkańcom, przedsiębiorcom i turystom, miasta, w którym radni nie będą zamkniętą kastą uprzywilejowanych, dorabiających do diet w komisjach antyalkoholowych (jak nigdzie indziej w Polsce).

Apeluję więc nie tylko o zmobilizowanie się w walce o tę sprawę. Niech zbiórka podpisów będzie testem mobilizacji społecznej do samodzielnej walki w wyborach samorządowych za 2 lata. Niech radni BMW (bierni, mierni, ale wierni) – „wieczni statyści z jedynek na listach” sobie uświadomią, że czas ich panowania w ratuszu może się dla nich bardzo szybko skończyć – nawet przy obecnej ordynacji wyborczej. Boją się pana Żuka? – niech zaczną się bać wyborców! A ja osobiście dam im szansę uwiarygodnienia swoich rzeczywistych intencji.

Dziękuję wszystkim za dotychczasową pomoc i poparcie. Niech mój wniosek skłoni do refleksji radnych, okazujących mi do tej pory arogancję i obcesowość. A wystarczyłoby tylko 3 ich podpisy…, bym nie musiał zbierać aż 1000 podpisów!

„Spisane będą czyny i rozmowy…”