
WOJCIECH JAN GÓRSKI,
lat 62, niezależny kandydat do Senatu RP z okręgu Nr 16 – Lublin,
z komitetu KWW Przywrócić Prawo.
Z wykształcenia – historyk, z zawodu – przedsiębiorca, właściciel biura podróży Atlas Travel, świadczący usługę Lublin City-Tour – przewodnik, pilot wycieczek, podróżnik, autor 6 książek o tematyce historycznej, społecznej i politycznej (w tym jednej – napisanej po angielsku).
Przywrócić Prawo – komitet założony przez posła Janusza Sanockiego z Nysy, orędownika idei JOW, który zmobilizował Kukiza do stworzenia klubu poselskiego – ale akurat, na wniosek Kukiza – nawet nie został do klubu przyjęty. Jestem jednym z 7 kandydatów z listy Przywrócić Prawo do Senatu RP w skali całego kraju.
Przywrócić Prawo – to idea wyboru niezależnych kandydatów do sejmu i samorządu – bez ubiegania się o łaskę partyjnych bossów, którzy w nepotyczny sposób windują ludzi dyspozycyjnych, dość często pozbawionych kwalifikacji etycznych i merytorycznych. Chcemy stworzyć inny model walki o władzę – selekcji pozytywnej, gdzie to wyborcy, a nie partyjny szef, będą decydować o sukcesie kandydata. Obecny system uniemożliwia mi start w wyborach do sejmu i do samorządu – nie tylko zdobycie premiowanego awansem miejsca na liście, ale nawet umieszczenie na jakiejkolwiek liście! Poza tym – nie identyfikuję się ze standardami etycznymi oraz hasłami programowymi partii politycznych, walczących obecnie o władzę.
Moja sylwetka:
Urodziłem się w Bobowej, w Małopolsce. Moja siostra bliźniaczka – Maria jest od 34 lat misjonarką w Zambii.
W l. 1976-1980 studiowałem historię na UMCS. W 1978 r. zaangażowałem się w działalność opozycyjną – mam legitymację i odznakę działacza opozycji antykomunistycznej. W 2006 r. byłem zaproszony do pałacu Prezydenta RP z okazji 30-lecia KOR (zaproszenie było dla działaczy opozycji sprzed Sierpnia 1980 r.).
Uwierzyć w sukces
We wrześniu 1996 r., w wieku 39 lat zachorowałem na zapalenie opon mózgowych. Choroba ciągnęła się miesiącami. Już miałem myśli eschatologiczne. W styczniu 1997 r., w czasopiśmie „Niedziela” zauważyłem ogłoszony konkurs wiedzy religijnej, który miał trwać co tydzień przez 5 miesięcy, z główną nagrodą – wycieczką do Rzymu. Poprosiłem żonę, by wysyłała do redakcji kupony z moimi odpowiedziami – że chcę pojechać do Rzymu. Zażartowałem z tego wyjazdu, bo był on dla mnie tak samo abstrakcyjny jak moje wyjście ze szpitala. Ale najlepszą formą wyjścia z tego padołu cierpień – było wierzyć – wbrew beznadziei! Nie mając dostępu do biblioteki, mając utrudnione warunki startu – wziąłem udział w konkursie. W połowie lutego wyszedłem ze szpitala. W czerwcu byłem w finale konkursu w Częstochowie. Wycieczki nie wygrałem, ale zdobyłem cenną wiedzę, która przydała mi się w pracy przewodnika i pilota wycieczek.
Co się odwlecze – to nie uciecze…
Wycieczkę do Rzymu wygrałem rok później – w konkursie wiedzy o Janie Pawle II. Tym wyjazdem „otworzyłem” sobie międzynarodowy szlak po Europie. Wcześniej za granicą byłem tylko 2 razy.
Bezrobotny członek władz wojewódzkich partii rządzącej
Po chorobie znalazłem się na okresowej rencie inwalidzkiej i utraciłem pracę nauczyciela historii. Miałem 4 dzieci i kredyt hipoteczny do spłacenia. W mojej arcytrudnej sytuacji nie pomógł mi nikt ze środowiska kombatantów dawnej Solidarności. Należałem do władz wojewódzkich rządzącej partii RS AWS – chyba jako jedyna w kraju osoba bezrobotna! W tym czasie urodziło nam się piąte dziecko. Doświadczałem niedostatku i upokorzeń. Moja duma osobista bardzo cierpiała, bo trudno mi było utrzymać rodzinę.
Zadanie – stanąć na własnych nogach!
W tej sytuacji musiałem liczyć tylko na siebie i żonę. W 2000 r. założyłem firmę turystyczną. Nie mając doświadczenia i środków na start, nękany kłopotami zdrowotnymi, po kilku latach ją zlikwidowałem. Na początku 2006 r. uruchomiłem firmę Atlas Travel, którą prowadzę do chwili obecnej.
Inwestycja w kompetencje zawodowe i rozwój firmy
Inwestowałem w swój rozwój – zdobywałem uprawnienia pilota wycieczek, przewodnika po Lublinie i po czeskiej Pradze, po Lubelszczyźnie, woj. Świętokrzyskim i po Beskidach. Specjalizowaliśmy się w wycieczkach zagranicznych: w 2008 r. zorganizowaliśmy ich 39, w 2009 r. – 46, a w 2010 r. – 51. Zaangażowaliśmy się w przetargi. W 2013 r. – wygraliśmy po odwołaniu do KIO przetarg na 108 2-dniowych wycieczek po Polsce. Do realizacji zadania posiadaliśmy zasoby finansowe i kadrowe oraz zdolności logistyczne.
Busy elektryczne – drugim filarem naszej działalności
Gdy w branży turystycznej pojawiła się znaczna konkurencja, a rynek naszych usług zaczął się kurczyć, wymyśliłem usługę zwiedzania miasta pojazdami elektrycznymi jako City Tour.
Na przekór władzom miasta!
Po uruchomieniu usługi Lublin City-Tour spotkaliśmy się z wrogą atmosferą ze strony władz. Gdyby nie turystyka wyjazdowa – inwestycja w busy byłaby katastrofą finansową! Na szczęście – mieliśmy z czego spłacać zaciągnięte kredyty i nie daliśmy się usunąć z przestrzeni miasta!
Moja walka o wjazd busami na Stare Miasto miała 3 cele:
- Uzyskanie zezwolenia na wjazd w celu realizacji pełnej usługi prezentacji naszego miasta,
- Przez piętnowanie władz za szkodzenie naszej działalności – odstraszanie potencjalnej konkurencji,
- Polityczne promowanie siebie – jako osoby niezależnej, nie wchodzącej w układy z władzą.
Z perspektywy 7 sezonów – zwycięzcą w tej walce okazałem się ja! Obecnie mamy ofertę w 9 językach.
Moje inicjatywy społeczne – „Nic nie dzieje się bez powodu”
W mojej książce: „Lublin mało znany. Część III: Turystyczny Lublin dla pokoleń” – zawarłem na ostatniej stronie motto: „Nic nie dzieje się bez powodu”. Zepchnięcie naszej usługi do zaniedbanego Śródmieścia sprowokowało mnie do udowodnienia, że ja w sprawach miasta mam cokolwiek do powiedzenia.
Jesienią 2017 r. podjąłem akcję w sprawie wieży zamkowej pod hasłem: „W obronie naszej tożsamości” i „Stop fałszerstwom za miejskie pieniądze! – nie ma baszty Daniela, jest wieża Piastów”. Na konferencji prasowej 21 grudnia 2017 r. była tylko gazeta Jawny Lublin i TVP Lublin, która uruchomiła cykl audycji na ten temat.
Start do sejmiku z listy Kukiz’15 i medialny szlaban na moje nazwisko
Dość życzliwie byłem przyjmowany w telewizji – dopóki nie wystąpiłem pod szyldem niezależnego ruchu politycznego. Ostatni raz uczestniczyłem w debacie TVP jako kandydat do sejmiku w październiku 2018 r.
Na sukces nigdy nie jest za późno!
Jest to motto mojej książki, wydanej po angielsku: „It is never too late to succeed”
– w wieku powyżej 40 lat nauczyłem się jeździć samochodem. Własnym samochodem podróżowałem po Azji, po Krymie, po Peloponezie i po Rosji. Wynajmowałem auta w Portugalii, w Hiszpanii i w Bułgarii,
– w wieku 41 lat zacząłem podróżować. Byłem w 42 państwach, zwiedziłem ponad 150 zabytków UNESCO,
– w wieku 49 lat założyłem firmę Atlas Travel, która pozwoliła mi realizować inne ambitne cele,
– w wieku 50 lat zacząłem się uczyć języka angielskiego. W wieku 62 lat napisałem pierwszą książkę po angielsku. Zdobywałem kolejne certyfikaty językowe. Posługuję się językiem niemieckim i rosyjskim,
– w wieku 61 lat zacząłem pisać książki. W wieku 62 lat napisałem 6 książek, z czego 5 za własne pieniądze.
Poznacie ich po owocach…
Tę zasadę odnoszę do moich dzieci: wielokrotni laureaci i finaliści konkursów i olimpiad. Wszystkie dzieci pracę załatwiały sobie same (czworo z nich aplikowało w obcych językach). Czworo z nich płaci podatki w kraju!
- Córka Maria – absolwentka Politechniki Warszawskiej. Pracuje w amerykańskiej firmie jako informatyk. Jest korespondentką czasopisma edukacyjnego „Kosmos dla dziewczynek”. Mieszka w Warszawie.
- Syn Józef – absolwent historii UJ. Jest obecnie rezydentem szwajcarsko-niemieckiego biura podróży Neckermann. Posługuje się biegle 5 językami. Zna komunikatywnie 2 kolejne języki.
- Syn Jerzy – grafik, student Wydziału Plastycznego Pracuje i mieszka w Lublinie. W 2018 r. był w finale konkursu filmowego „Offeliada” w Gnieźnie – jako reżyser i wykonawca filmu animowanego.
- Syn Andrzej – absolwent UW, pracuje w amerykańskiej firmie informatycznej. Mieszka w Warszawie.
- Syn Karol – finalista olimpiad centralnych, pracuje bez studiów jako informatyk. Mieszka w Warszawie.
Mój styl rozwiązywania problemów – reakcja na bezprawie!
- W 2012 r. zaskarżyłem do prokuratury w województwie opolskim naczelnika z urzędu skarbowego z jednego miasta za sfałszowanie przetargu. Po upływie połowy roku śledztwo umorzono.
- W 2013 r. zaskarżyłem do Krajowej Izby Odwoławczej komisję przetargową w Instytucie Geofizyki PAN o odrzucenie naszej oferty na 108 2-dniowych wycieczek. Ryzykując za samą sprawę 23 800 zł – wygraliśmy!
- Na skutek niedoręczenia przez radcę faktury do sądu za pośrednictwo, utraciliśmy 3 600 zł. Sam ścigałem radcę prawnego – aż „wydarłem” mu te pieniądze. Dałem sobie radę bez pomocy fachowców.
Moje idee – edukacja historyczna naszego narodu:
- Rehabilitacja historyczna Jerzego Lubomirskiego i Janusza Radziwiłła – sponiewieranych przez tradycję.
- Poszanowanie czci i dobrego imienia bohaterów narodowych.
Mój podziw polityczny:
Wyjście Piłsudskiego z Cytadeli Warszawskiej – skąd trafiało się tylko na szubienicę lub na katorgę, kiedy miał być wrobiony w zabójstwo szpicla i na podstawie fałszywego sądu – skazany na śmierć. Jaki trzeba było mieć heroizm wiary, by walczyć – wbrew zwątpieniu innych i dokonać prawie niemożliwego?
Kończąc tę prezentację zamieszczę kolejne motto: „Uwierzyć w siebie – wbrew zwątpieniu innych!”.
Ta wiara pozwala mi piąć się w górę. Tak jak z tą wycieczką do Rzymu – nie pojechałem w 1997 r., ale pojechałem rok później. Pełny sukces nie musi przyjść teraz – w 2019 r. – chociaż jest możliwy! Ale – jeśli nie przyjdzie, może przyjść inny sukces – szybciej, niż się tego spodziewam.
—————————————————————————————————————————–
Wywiad, udzielony do TVP Lublin 19 września 2017 r.
w sprawie wyeliminowania błędnej nazwy „Baszta Daniela”, celebrowanej przez ośrodki kultury, podległe prezydentowi Lublina (z PO).
Wojciech Górski
Na sukces nigdy nie jest za późno…
W 2018 r., w wieku 61 lat napisałem pierwszą książkę. W 2018 r. napisałem i wydałem już 3 książki i piszę czwartą książkę.
Nieważny jest wiek – ważna jest wiara w sukces, mobilizacja i wewnętrzna dyscyplina.
MOJA TOŻSAMOŚĆ
Moja tożsamość ideowa jest jednoznaczna – od ponad czterdziestu lat byłem zaangażowany w sprawy idei niepodległości, walki z komunistycznym zniewoleniem. Mam legitymację i odznakę Działacza Opozycji Antykomunistycznej. Z okazji 30-lecia KOR, we wrześniu 2006 r. zostałem zaproszony do pałacu prezydenckiego w Warszawie. Zaproszenie było dla opozycji sprzed sierpnia 1980 r.
Kariery politycznej nie zrobiłem, m.in. dlatego, że miałem swoje wyraziste poglądy, które nie podobały się rządzącym elitom.
W latach dziewięćdziesiątych byłem we władzach krajowych Sekcji Oświaty NSZZ „Solidarność”, na przełomie wieków – w Zarządzie Wojewódzkim RS AWS. Byłem w tym czasie chyba jedyną w Polsce osobą – bezrobotną, a jednocześnie – członkiem władz wojewódzkich partii rządzącej. Zakładałem radę osiedlową w Lublinie (obecnie – dzielnicową), byłem przez jedną kadencję przewodniczącym rady parafialnej.
EDUKACJA DZIECI
Mam 5 dzieci – córkę i czterech synów. Nie wiem, czy jest w Polsce ojciec, który poświęcał dzieciom tyle czasu na edukację i zabawę. To była moja inwestycja w ich rozwój. Rozmawiałem z nimi – od ich urodzenia (oczywiście – najpierw to był mój monolog, chociaż dzieci, jako niemowlęta, kontynuowały ze mną dialog na swój sposób), oglądałem z nimi książki, opowiadałem bajki, pokazywałem im filmy, puszczałem im kasety z bajkami i z muzyką poważną. Ich start intelektualny był imponujący, a nauka – nie była koszmarem, tylko radością. Najwięcej czasu poświęcałem najstarszej córce, która miała wyjątkowo ukształtowaną potrzebę kontaktów intelektualną.
Starałem się nie ignorować potrzeb intelektualnych dzieci. Dla mnie, jako nauczyciela, to była wielka radość, że dziecko samo chce poznawać świat. Gdy ja już byłem zmęczony, lub nie miałem czasu, zastępowała mnie żona, a gdy ona już była zmęczona, lub nie miała czasu, wspierała nas teściowa.
W rozmowie z dziećmi NIGDY NIE UŻYWAŁEM ZDROBNIEŃ, które uważam za infantylne i uwsteczniające. Synowie nie mieli tyle cierpliwości do wspólnej nauki, ale gry komputerowe tak ich pochłaniały, że ich edukacja szła już innym torem, bez naszego większego wysiłku. Najmłodszy Karol, jako mały dzieciak patrzył, jak starsi bracia grają z pasją, uczył się od nich, a w czwartej klasie szkoły podstawowej już dokładał starszym braciom w szachy.
Jestem pasjonatem wiedzy, ale dla mnie i dla moich dzieci, ważniejsza od wiedzy jest wyobraźnia.
Dzisiaj dzieci są samodzielne.
Córka Maria – po informatyce na Politechnice Warszawskiej mieszka i pracuje w Warszawie – w amerykańskiej firmie informatycznej. Pracowała przez rok w Seulu. Realizuje się jako stały korespondent do popularno -naukowego miesięcznika „Kosmos dla dziewczynek”. Realizuje się również artystycznie, biorąc udział w folklorystycznych warsztatach muzycznych.
Najstarszy syn, Józef – absolwent historii na UJ w Krakowie pracuje jako rezydent w szwajcarsko-niemieckiej firmie turystycznej. Włada biegle językiem angielskim i językiem niemieckim. Zna język francuski oraz częściowo język hiszpański i język grecki.
Kolejny syn, Jerzy – jest na V roku grafiki na UMCS. Jednocześnie pracuje.
Kolejny syn, Andrzej – właśnie ukończył informatykę na Uniwersytecie Warszawskim. Pracuje od kilku lat.
Najmłodszy syn, Karol – tegoroczny maturzysta, student pierwszego roku informatyki na UW, podjął pracę w lipcu.
NIKT NASZYM DZIECIOM NIE ZAŁATWIAŁ PRACY! Znaleźli ją sobie sami, wykorzystali swój talent, kwalifikacje, umiejętności i zawodowe ambicje. Tak, że moje ambicje wejścia do sejmiku, są nie po to, by załatwić posadę sobie, czy dzieciom. I ja , i moje dzieci – mamy pracę.
JEŚLI KTOŚ CHWALI SIĘ SUKCESAMI, TO CZĘŚCIĄ MOJEGO SUKCESU JEST WYKSZTAŁCENIE I ZARADNOŚĆ ŻYCIOWA DZIECI!
MOJA PRACA
Przez osiemnaście lat pracowałem w placówkach naukowo-dydaktycznych: w muzeum, w archiwum i we wszystkich typach szkół (nie zdążyłem tylko pracować w gimnazjum). W 1983 r. podjąłem pracę nauczyciela historii w ZSR w Klementowicach. Nauka historii w czasach PRL była dla mnie najpiękniejszym okresem w moim życiu – JA SIĘ ŻYCIOWO REALIZOWAŁEM, UCZĄC PRAWDZIWEJ HISTORII (proszę zapytać o to moich byłych uczniów). W nauczaniu historii miałem wypracowaną strategię – mówić prawdę, ale nie szarżować, nie prowokować władz do zwolnienia mnie z pracy. Przyjąłem zasadę, którą mi podała nauczycielka dydaktyki T. Pióro na UMCS-ie, że nauczyciel może bardzo dużo powiedzieć, tylko żeby w razie konieczności nie odwoływał tego, co powiedział.
NIGDY NIE MÓWIŁEM UCZNIOM „NA UCHO”. COKOLWIEK POWIEDZIAŁEM – MIELI PEŁNE PRAWO POWTÓRZYĆ TO WSZĘDZIE I PODAĆ ŹRÓDŁO INFORMACJI. DLA MNIE BYŁO BEZ ZNACZENIA – CZY TO BĘDZIE DONOS, PAPLANINA, CZY DALSZA EDUKACJA. MÓWIŁEM PO TO, ŻEBY INNI MOGLI POWIEDZIEĆ TO INNYM.