Sprzeciw wobec partyjnej oligarchizacji państwa🇵🇱🇵🇱🇵🇱

Jeśli minister lub wiceminister jest jednocześnie posłem lub senatorem – to co najmniej jedną z tych funkcji pełni źle, a branie podwójnych poborów jest nieetyczne. Podobnie jest z pełnieniem funkcji doradców i członków rad nadzorczych w spółkach przez radnych wszystkich szczebli samorządu. Warto wrócić do XVI-wiecznej tradycji ustrojowej państwa, zakazującej łączenia stanowisk.

Debaty kandydatów do senatu w „telewizji publicznej” – NIE BĘDZIE!

„Dobra zmiana” – dla PiS! Dzisiaj – w czasie losowania emisji spotów wyborczych dowiedziałem się, że telewizyjnej debaty kandydatów do senatu nie będzie. Dyrektor lubelskiego ośrodka TVP odpowiedział mi, że „były już dwie debaty kandydatów do parlamentu”. Ciekawe – według jakiego „klucza” byli dobierani kandydaci, skoro mnie nie zaproszono?! 15-osobowa Rada Programowa przy lubelskim oddziale TVP jest fikcją! – ani jeden protokół posiedzenia w tym roku nie został przyjęty – bo nie było kworum! Taktyka działaczy PiS, którzy zawładnęli lokalną telewizją była i jest następująca: zablokować innym dostęp do mediów, a przez absencję blokować podejmowanie decyzji społecznej Rady! W tej metodzie „obstrukcji” Rady przoduje pan Tułajew, który wykazuje się najmniejszą frekwencją (dane na ten temat przekazał mi Krzysztof Kowalczyk, który jako jedyny nigdy nie opuścił posiedzenia Rady). To obrazuje – jak „Dobra zmiana” prowadzi do patologii systemu władzy!
Nic mnie już w tej rzeczywistości nie dziwi: byłem „parszywą owcą” systemu PRL, a teraz – systemu PRL-Bis! Wobec mojej osoby panuje solidarna zmowa milczenia PO-PiS: PO-owskich dzienników i PiS-owskiej telewizji! Kilka lat temu pan Michałkiewicz wypowiadał się, że był za koalicją PO-PiS w Lublinie. Można powiedzieć, że w kwestii medialnej eliminacji kandydata – panuje taktyczny sojusz wyborczy: pan Bury w ciągu roku był aż 18 razy promowany w Dzienniku Wschodnim, pan Czarnek i pan Ryba w TVP Lublin, TVP 1, TVP 2, TVP Info – łącznie kilkaset razy! O mnie – autorze kilku książek o tematyce historycznej, społecznej i politycznej, autorze wielu społecznych inicjatyw – CISZA!
Widocznie – na wieść o moim zakwalifikowaniu się do finału wyborów – pan Montusiewicz wykonał rozkaz partyjny – nie dać możliwości wypowiedzi człowiekowi, który dyskredytuje zakłamanie władzy. A pies ich olał! – i tak na przekór nim – ja z każdym rokiem i z każdym miesiącem jestem coraz mocniejszy, coraz bardziej rozpoznawalny. Blokada medialna lokalnych kacyków tworzy mi tym większą legendę!

Na sukces nigdy nie jest za późno…

Wojciech Jan GÓRSKI

WOJCIECH JAN GÓRSKI,

lat 62, niezależny kandydat do Senatu RP  z okręgu Nr 16 – Lublin,

z komitetu KWW Przywrócić Prawo.

Z wykształcenia – historyk, z zawodu – przedsiębiorca, właściciel biura podróży Atlas Travel, świadczący usługę Lublin City-Tour – przewodnik, pilot wycieczek, podróżnik, autor 6 książek o tematyce historycznej, społecznej i politycznej (w tym jednej – napisanej po angielsku).

Przywrócić Prawo – komitet założony przez posła Janusza Sanockiego z Nysy, orędownika idei JOW, który zmobilizował Kukiza do stworzenia klubu poselskiego – ale akurat, na wniosek Kukiza – nawet nie został do klubu przyjęty. Jestem jednym z 7 kandydatów z listy Przywrócić Prawo do Senatu RP w skali całego kraju.

Przywrócić Prawo – to idea wyboru niezależnych kandydatów do sejmu i samorządu – bez ubiegania się o łaskę partyjnych bossów, którzy w nepotyczny sposób windują ludzi dyspozycyjnych, dość często pozbawionych kwalifikacji etycznych i merytorycznych. Chcemy stworzyć inny model walki o władzę – selekcji pozytywnej, gdzie to wyborcy, a nie partyjny szef, będą decydować o sukcesie kandydata. Obecny system uniemożliwia mi start w wyborach do sejmu i do samorządu – nie tylko zdobycie premiowanego awansem miejsca na liście, ale nawet umieszczenie na jakiejkolwiek liście! Poza tym – nie identyfikuję się ze standardami etycznymi oraz hasłami programowymi partii politycznych, walczących obecnie o władzę.

Moja sylwetka:

Urodziłem się w Bobowej, w Małopolsce. Moja siostra bliźniaczka – Maria jest od 34 lat misjonarką w Zambii.

W l. 1976-1980 studiowałem historię na UMCS. W 1978 r. zaangażowałem się w działalność opozycyjną – mam legitymację i odznakę działacza opozycji antykomunistycznej. W 2006 r. byłem zaproszony do pałacu Prezydenta RP z okazji 30-lecia KOR (zaproszenie było dla działaczy opozycji sprzed Sierpnia 1980 r.).

Uwierzyć w  sukces

We wrześniu 1996 r., w wieku 39 lat zachorowałem na zapalenie opon mózgowych. Choroba ciągnęła się miesiącami. Już miałem myśli eschatologiczne. W styczniu 1997 r., w czasopiśmie „Niedziela” zauważyłem ogłoszony konkurs wiedzy religijnej, który miał trwać co tydzień przez 5 miesięcy, z główną nagrodą – wycieczką do Rzymu. Poprosiłem żonę, by wysyłała do redakcji kupony z moimi odpowiedziami – że chcę pojechać do Rzymu. Zażartowałem z tego wyjazdu, bo był on dla mnie tak samo abstrakcyjny jak moje wyjście ze szpitala. Ale najlepszą formą wyjścia z tego padołu cierpień – było wierzyć – wbrew beznadziei!  Nie mając dostępu do biblioteki, mając utrudnione warunki startu – wziąłem udział w konkursie. W połowie lutego wyszedłem ze szpitala. W czerwcu byłem w finale konkursu w Częstochowie. Wycieczki nie wygrałem, ale zdobyłem cenną wiedzę, która przydała mi się w pracy przewodnika i pilota wycieczek.

Co się odwlecze – to nie uciecze…

Wycieczkę do Rzymu wygrałem rok później – w konkursie wiedzy o Janie Pawle II. Tym wyjazdem „otworzyłem” sobie międzynarodowy szlak po Europie. Wcześniej za granicą byłem tylko 2 razy.

Bezrobotny członek władz wojewódzkich partii rządzącej

Po chorobie znalazłem się na okresowej rencie inwalidzkiej i utraciłem pracę nauczyciela historii. Miałem 4 dzieci i kredyt hipoteczny do spłacenia. W mojej arcytrudnej sytuacji nie pomógł mi nikt ze środowiska kombatantów dawnej Solidarności. Należałem do władz wojewódzkich rządzącej partii RS AWS – chyba jako jedyna w kraju osoba bezrobotna!  W tym czasie urodziło nam się piąte dziecko. Doświadczałem niedostatku i upokorzeń. Moja duma osobista bardzo cierpiała, bo trudno mi było utrzymać rodzinę.

Zadanie – stanąć na własnych nogach!

W tej sytuacji musiałem liczyć tylko na siebie i żonę. W 2000 r. założyłem firmę turystyczną. Nie mając doświadczenia i środków na start, nękany kłopotami zdrowotnymi, po kilku latach ją  zlikwidowałem. Na początku 2006 r. uruchomiłem firmę Atlas Travel, którą prowadzę do chwili obecnej.

Inwestycja w kompetencje zawodowe i rozwój firmy

Inwestowałem w swój rozwój – zdobywałem uprawnienia pilota wycieczek, przewodnika po Lublinie i po czeskiej Pradze, po Lubelszczyźnie, woj. Świętokrzyskim i po Beskidach. Specjalizowaliśmy się w wycieczkach zagranicznych: w 2008 r. zorganizowaliśmy ich 39, w 2009 r. – 46, a w 2010 r. – 51.  Zaangażowaliśmy się w przetargi. W 2013 r. – wygraliśmy po odwołaniu do KIO przetarg na 108 2-dniowych wycieczek po Polsce. Do realizacji zadania posiadaliśmy zasoby finansowe i kadrowe oraz zdolności logistyczne.

Busy elektryczne – drugim filarem naszej działalności

Gdy w branży turystycznej pojawiła się znaczna konkurencja, a rynek naszych usług zaczął się kurczyć, wymyśliłem usługę zwiedzania miasta pojazdami elektrycznymi jako City Tour.

Na przekór władzom miasta!

Po uruchomieniu usługi Lublin City-Tour spotkaliśmy się z wrogą atmosferą ze strony władz. Gdyby nie turystyka wyjazdowa – inwestycja w busy byłaby katastrofą finansową!  Na szczęście – mieliśmy z czego spłacać zaciągnięte kredyty i nie daliśmy się usunąć z przestrzeni miasta!

Moja walka o wjazd busami na Stare Miasto miała 3 cele:

  1. Uzyskanie zezwolenia na wjazd w celu realizacji pełnej usługi prezentacji naszego miasta,
  2. Przez piętnowanie władz za szkodzenie naszej działalności – odstraszanie potencjalnej konkurencji,
  3. Polityczne promowanie siebie – jako osoby niezależnej, nie wchodzącej w układy z władzą.

Z perspektywy 7 sezonów – zwycięzcą w tej walce okazałem się ja!  Obecnie mamy ofertę w 9 językach.

Moje inicjatywy społeczne – „Nic nie dzieje się bez powodu”

W mojej książce: „Lublin mało znany. Część III: Turystyczny Lublin dla pokoleń” – zawarłem na ostatniej stronie motto: „Nic nie dzieje się bez powodu”. Zepchnięcie naszej usługi do zaniedbanego Śródmieścia sprowokowało mnie do udowodnienia, że ja w sprawach miasta mam cokolwiek do powiedzenia.

Jesienią 2017 r. podjąłem akcję w sprawie wieży zamkowej pod hasłem: „W obronie naszej tożsamości” i „Stop fałszerstwom za miejskie pieniądze! – nie ma baszty Daniela, jest wieża Piastów”. Na konferencji prasowej 21 grudnia 2017 r. była tylko gazeta Jawny Lublin i TVP Lublin, która uruchomiła cykl audycji na ten temat.

Start do sejmiku z listy Kukiz’15 i medialny szlaban na moje nazwisko

Dość życzliwie byłem przyjmowany w telewizji – dopóki nie wystąpiłem pod szyldem niezależnego ruchu politycznego. Ostatni raz uczestniczyłem w debacie TVP jako kandydat do sejmiku w październiku 2018 r.

Na sukces nigdy nie jest za późno!

Jest to motto mojej książki, wydanej po angielsku: „It is never too late to succeed”

–  w wieku powyżej 40 lat nauczyłem się jeździć samochodem. Własnym samochodem podróżowałem po Azji, po Krymie, po Peloponezie i po Rosji. Wynajmowałem auta w Portugalii, w Hiszpanii i w Bułgarii,

– w wieku 41 lat zacząłem podróżować. Byłem w 42 państwach, zwiedziłem ponad 150 zabytków UNESCO,

– w wieku 49 lat założyłem firmę Atlas Travel, która pozwoliła mi realizować inne ambitne cele,

– w wieku 50 lat zacząłem się uczyć języka angielskiego. W wieku 62 lat napisałem pierwszą książkę po angielsku. Zdobywałem kolejne certyfikaty językowe. Posługuję się językiem niemieckim i rosyjskim,

– w wieku 61 lat zacząłem pisać książki. W wieku 62 lat napisałem 6 książek, z czego 5 za własne pieniądze.

Poznacie ich po owocach…

 Tę zasadę odnoszę do moich dzieci: wielokrotni laureaci i finaliści konkursów i olimpiad.  Wszystkie dzieci pracę załatwiały sobie same (czworo z nich aplikowało w obcych językach). Czworo z nich płaci podatki w kraju!

  1. Córka Maria – absolwentka Politechniki Warszawskiej. Pracuje w amerykańskiej firmie jako informatyk. Jest korespondentką czasopisma edukacyjnego „Kosmos dla dziewczynek”. Mieszka w Warszawie.
  2. Syn Józef – absolwent historii UJ. Jest obecnie rezydentem szwajcarsko-niemieckiego biura podróży Neckermann. Posługuje się biegle 5 językami. Zna komunikatywnie 2 kolejne języki.
  3. Syn Jerzy – grafik, student Wydziału Artystycznego UMCS. Pracuje i mieszka w Lublinie. W 2018 r. był w finale konkursu filmowego „Offeliada” w Gnieźnie – jako reżyser i wykonawca filmu animowanego.
  4. Syn Andrzej – absolwent UW, pracuje w amerykańskiej firmie informatycznej. Mieszka w Warszawie.
  5. Syn Karol – finalista olimpiad centralnych, pracuje bez studiów jako informatyk. Mieszka w Warszawie.

Mój styl rozwiązywania problemów – reakcja na bezprawie!

  1. W 2012 r. zaskarżyłem do prokuratury w województwie opolskim naczelnika z urzędu skarbowego z jednego miasta za sfałszowanie przetargu. Po upływie połowy roku śledztwo umorzono.
  2. W 2013 r. zaskarżyłem do Krajowej Izby Odwoławczej komisję przetargową w Instytucie Geofizyki PAN o odrzucenie naszej oferty na 108 2-dniowych wycieczek. Ryzykując za samą sprawę 23 800 zł – wygraliśmy!
  3. Na skutek niedoręczenia przez radcę faktury do sądu za pośrednictwo, utraciliśmy 3 600 zł. Sam ścigałem radcę prawnego – aż „wydarłem” mu te pieniądze. Dałem sobie radę bez pomocy fachowców.

Moje idee  – edukacja historyczna naszego narodu:

  1. Rehabilitacja historyczna Jerzego Lubomirskiego i Janusza Radziwiłła – sponiewieranych przez tradycję.
  2. Poszanowanie czci i dobrego imienia bohaterów narodowych.

 

Mój podziw polityczny:

Wyjście Piłsudskiego z Cytadeli Warszawskiej – skąd trafiało się tylko na szubienicę lub na katorgę, kiedy miał być wrobiony w zabójstwo szpicla i na podstawie fałszywego sądu – skazany na śmierć. Jaki trzeba było mieć heroizm wiary, by walczyć – wbrew zwątpieniu innych i dokonać prawie niemożliwego?

Kończąc tę prezentację zamieszczę kolejne motto: „Uwierzyć w siebie – wbrew zwątpieniu innych!”.

 

Ta wiara pozwala mi piąć się w górę. Tak jak z tą wycieczką do Rzymu – nie pojechałem w 1997 r., ale pojechałem rok później. Pełny sukces nie musi przyjść teraz – w 2019 r. – chociaż jest możliwy! Ale – jeśli nie przyjdzie, może przyjść inny sukces – szybciej, niż się tego spodziewam.

Requiem – dla zawiedzionych kolegów

Requiem – dedykowane moim kolegom: Robertowi Gogółce i Pawłowi Janulewiczowi, z którymi rok temu startowałem do sejmiku z listy Kukiza. Wszyscy wtedy mieliśmy „jedynki” w swoich okręgach. Teraz, koledzy – osiedliście na mieliźnie! Roberta do ostatniej chwili zwodził poseł Sachajko, który umiał zadbać o „jedynkę” – ale dla siebie – i to z PSL! Pawła zwodził poseł Jakubiak, który tak „twardo” negocjował – że w nazwie komitetu wyborczego nie ma szyldu Federacji. Jak się dowiedziałem – obaj koledzy zrezygnowaliście z dolnych miejsc na listach, reprezentujących inne szyldy polityczne.  Przegraliście, Panowie – honorowo! Szkoda, że jednak nie podjęliście trudu walki o wejście do senatu. Ja startując do senatu jako osoba niezależna – powinienem przynajmniej mieć „jedynkę” – na równi z innymi kandydatami (jak zbiorę wymaganą liczbę podpisów). I nie muszę żebrać u bossów wyższego miejsca. Zrezygnowanym dedykuję Requiem – dla większej refleksji nad marnością tego świata. Pozdrawiam.

 

 

Oferta wyborcza

Oferta wyborcza (na melodię: „Wsiąść do pociągu…”).

Być kandydatem do ław sejmowych.
Dbać o swe miejsce – gdziekolwiek będzie.
Utrzymać swoich, blokować nowych,
Usiąść wysoko – w sejmowej grzędzie.

Mieć cel ambitny, jasny, gotowy,
– Znaleźć się w spółce, lub być w urzędzie.
Utrzymać system, ośmieszać JOW-y
Mieć wpływ na przetarg – z kimkolwiek będzie.

Jak lew zawalczyć o miejsce swoje,
Prześcignąć innych w tym owczym pędzie,
Z konkurentami stoczyć swe boje,
By być zwycięzcą – zawsze, i wszędzie.

Najpierw powalczyć w swojej drużynie,
– Niech swą pozycję każdy zdobędzie.
Potem w kampanii swojej zasłynie
Mandat poselski w końcu posiędzie!

Tłum kandydatów, tłum komitetów,
Parady szyldów – znów nazwisk tyle!
Na listach znowu klucz parytetów.
Ambicją wszystkich – mieć resztę w tyle!

Masz znowu problem – nasz elektorze,
Gdy kandydatów znów setki będą,
Niech Bóg cię wspiera w twoim wyborze,
– Byś nie klął znowu, lub nie był zrzędą.

Gdy w gąszczu nazwisk puchnie ci głowa.
Kiedy zaufać nie masz już komu,
Kiedyś to była rada nienowa
– By wszystkich olać – i zostać w domu.

Lecz o bojkocie nie ma już mowy.
– Wybierz osobę – wśród kandydatów.
– Zamiast popierać system sejmowy
– Wybierz tę jedną – z listy senatu!

 

Głosuj na osobę – nie na szyld partyjny

Startuję w wyborach do Senatu RP z Okręgu Nr 16:  Lublin – pod ogólnopolskim szyldem „Przywrócić Prawo”, żeby propagować inny model politycznej i społecznej aktywności, niż kształtowanie postaw politycznych wasali – typu: BMW: bierny, mierny, ale wierny.

Patrzę z niepokojem, że w kraju większość młodzieży nie dąży do zmian systemu wyłaniania władzy, ale wzorem swoich rodziców, obciążonych dziedzictwem PRL, chce się piąć się po feudalnej drabinie politycznej do awansów urzędniczych, parlamentarnych i samorządowych. Stajemy się, jak za Gierka – narodem ustawionym w kolejkach po profity polityczne, reglamentowane przez partie będące u władzy  – dla swoich.

Nasz system polityczny przypomina nam PRL – w nieco zmodyfikowanej, pluralistycznej postaci. Partie polityczne funkcjonują według PZPR-owskiej zasady „centralizmu demokratycznego” – czyli o awansach decyduje wódz. Osoby spoza układu są ludźmi drugiej kategorii, którym zamyka się dostęp do awansów i do mediów publicznych, żeby nie byli zbyt popularni i nie stanowili dla władzy potencjalnej konkurencji.

Jako osoba, społecznie aktywna, która w ciągu półtora roku wydała 6 książek – prawie zupełnie przemilczanych przez media, chcę zwrócić uwagę, że moje społeczne inicjatywy są blokowane przez lokalną kastę PO-PiS. Sprawa wieży zamkowej została wygaszona za wspólnym porozumieniem wszystkich klubów rady miasta Lublin w poprzedniej kadencji, a moja inicjatywa utworzenia Muzeum Rzeczypospolitej Obojga Narodów wobec  nietrafionej idei Muzeum Ziem Wschodnich Dawnej Rzeczypospolitej – została zignorowana przez władze.

Startując do Senatu RP w konfrontacji ze znanymi  działaczami politycznymi, chcę przekonać wyborców, że warto głosować na kandydatów wykazujących inicjatywę – zarówno w sprawach politycznych, społecznych, jak i sferze kultury – o czym świadczą moje publikacje, przemilczane przez lokalne dzienniki i telewizję.

Kończąc, chcę powtórzyć ubiegłoroczne hasło: „Głosuj na osobę – nie na szyld partyjny”.  Drugim moim hasłem jest: „Na sukces nigdy nie jest za późno”:

– w wieku 40 lat, po długiej chorobie i okresowej rencie i znalazłem się bez pracy. Mając 5 dzieci zostałem zmuszony do radzenia sobie samemu. Przy pomocy żony rozwinąłem działalność w sferze usług turystycznych. W tym czasie nauczyłem się jeździć samochodem i rozpocząłem podróże po Europie,

– w wieku 50 lat zacząłem się uczyć języka angielskiego, zdobywać kolejne certyfikaty z innych języków obcych. Obecnie wiedzę o Lublinie przekazuję w dwóch językach obcych: niemieckim i rosyjskim, a w języku angielskim wydałem własną książkę, tłumaczoną przeze mnie,

– w wieku 61 lat zacząłem pisać książki. W ciągu półtora roku wydałem ich 6 – w tym jedną po angielsku, zwiedziłem 42 państwa, poznałem ponad 150 zabytków UNESCO.  Mam skalę porównawczą zaniedbań Lublina na tle innych miast Polski, Europy i świata.

Zachęcam do głosowania na mnie w wyborach. Mój życiorys jest czysty – mam odznakę działacza opozycji antykomunistycznej.  Jestem niezmienny w swoich poglądach politycznych, czemu daję wyraz na Facebooku.  Z okazji wyborów zamierzam regularnie prowadzić blog – narzędzie utrwalające moją wiedzę i przemyślenia.

Wojciech Górski

 

Turystyczny Lublin dla pokoleń – część 3 – wstęp:

Ile razy, w czasie świadczenia usługi Lublin City-Tour, w ciągu dnia, musiałem się przed moimi gośćmi wstydzić za gospodarzy miasta, że to miasto, w okolicach Podzamcza (tzw. Bangladesz), jest tak szpetne i odrażające?! Ta kipiąca we mnie złość na tę urzędniczą nieudolność, niemoc, obcesowość, brak wyobraźni, brak poczucia estetyki i brak poczucia odpowiedzialności za miasto, kumulowana przeze mnie latami, eksploduje tu, w tej książce! Niech ktoś wreszcie zrobi cokolwiek z tym Podzamczem!

Do zmiany wyglądu Podzamcza i ul. Lubartowskiej nie trzeba wielkich pieniędzy – na pewno trzeba mniejszych kwot, niż na niekonieczną przebudowę Placu Litewskiego i na wymianę kostki na deptaku – ale to trzeba widzieć, i to trzeba chcieć zrobić! – tu trzeba uruchomić proces wykupu obiektów przez nowych właścicieli, którzy sami zadbają o ich standardy – na miarę XXI wieku!

Stwierdzam u obecnych władz – zarówno urzędników, jak i radnych – głębokie niezrozumienie idei PEŁNIENIA SŁUŻBY PUBLICZNEJ! – bo na ten lubelski grajdoł ktoś wreszcie powinien zareagować! Stwierdzam też brak wrażliwości u dziennikarzy, pełniących najczęściej rolę dworskich kronikarzy, piszących okolicznościowe panegiryki dla swoich mocodawców – tu powinno się drążyć problem, prowokować do działania, kreować pożądaną rzeczywistość – a nie rejestrować od przypadku do przypadku wyrywkowe zdarzenia – na zlecenie władz. Problem lokalnych dziennikarzy polega na tym, że piszą głównie o tym, co władze robią, albo co zamierzają robić (czasem coś robią) – i to są „artykuły sponsorowane” przez władze. A to właśnie dziennikarze powinni sami pisać – co władze powinny robić! – ile było miejskich reportaży, które wywołując medialny problem, ruszyły sprawy miasta? Poza gazetą „Jawny Lublin” nie ma w Lublinie niezależnej prasy! (szacunek dla zespołu tej gazety).